Wysyp
Z grzybami nigdy nic nie wiadomo. Trudno przewidzieć gdzie i kiedy wyrosną. Teoretycznie każdy wie, że grzyby wolą lasy iglaste od liściastych, że borowiki pojawiają się w miejscach gdzie pośród sosen rosną dęby, a koźlarze lubią towarzystwo brzóz. Niektórzy twierdzą, że znają specjalne miejsca, gdzie grzybów można się spodziewać i trzymają te miejsca w tajemnicy. Może to i prawda, ale osobiście nie wierzę, że można tam znaleźć grzyby zawsze. To kwestia prawdopodobieństwa. Skoro w jakimś miejscu kiedyś grzyb wyrósł, to znaczy że jest tam grzybnia, więc mogą wyrosnąć kolejne. Problem w tym, że nie na pewno i nie zawsze. Wydaje się, że od miejsca ważniejszy jest czas. Zdarzają się tak zwane wysypy, gdy grzybów jest pełno wszędzie, nie tylko w tych sekretnych miejscach. A w innych porach można złazić cały las, łącznie z tymi tajemnymi miejscami i nie zobaczyć grzyba na oczy. Nikt nie jest w stanie przewidzieć kiedy taki wysyp nastąpi. Teoretycznie wiadomo, że grzyby nie rosną gdy jest sucho i zimno. Zdecydowanie wolą dni wilgotne i ciepłe. Ale nie ma gwarancji. Nie raz zdarza się wracać z lasu w wilgotny i ciepły dzień z pustym koszem. Czyli z grzybami nigdy nic nie wiadomo. Najlepszym dowodem jest to, że nikomu nie udaje się grzybów uprawiać, pomijając pieczarki i takie tam. Gdyby dało się przewidzieć w jakich warunkach grzyby na pewno wyrosną to wystarczyłoby stworzyć takie warunki i mielibyśmy hodowlę. Ale nic z tego.
Być może z tego powodu zbieranie grzybów jest tak popularne w naszym kraju. Bo znalezienie grzyba jest jak wygrana w totka. A każdy woli wygrać w totka niż na coś zapracować. Jeśli zdecydujemy się pójść na jagody i wykażemy dość cierpliwości, to na pewno jagód nazbieramy. To nie jest kwestia szczęścia tylko pracowitości. A z grzybami jest wręcz odwrotnie. Można się pracowicie nałazić po lesie i nic nie znaleźć, a można po paru krokach mieć farta i pełen kosz.
W połowie września pogoda była taka, że teoretycznie powinien nastąpić wysyp. Solidnie polało, a po tym przyszły parne noce. Nawet księżyc był w pełni, co według nie w pełni dowiedzionych teorii sprzyja wystąpieniu grzybów. Wybrałem się do lasu. Oczyma wyobraźni widziałem całe stada prawdziwków pośród mchów, wrzosów oraz igliwia. Niestety, jak to często w przypadku grzybów bywa, teoria się nie sprawdziła. Przez pół godziny nie widziałem nawet zeschłego muchomora. Już miałem wracać z pustym koszem do domu kiedy dostrzegłem kilka niewielkich grzybków pośród paproci. Zazwyczaj zachowuję daleko posuniętą ostrożność wobec grzybów. Zbieram tylko gatunki, które znam, a zwłaszcza unikam tych z blaszkami pod kapeluszem. Ale tym razem jakoś wstyd mi było wracać z lasu z niczym. Mimo, że te małe grzybki miały blaszki postanowiłem je zidentyfikować. Zrobiłem zdjęcie telefonem i skorzystałem z aplikacji rozpoznającej gatunki. Wyświetliło się, że to gąsówka świerkowa, grzyb jadalny. Wobec tego pozbierałem te grzybki i wróciłem do domu. Poddusiłem je na maśle, dodałem cebuli, wbiłem jajko, popieprzyłem i zjadłem. Były nawet dość smaczne.
Po posiłku zacząłem mieć wątpliwości czy nie za wcześnie zrezygnowałem z dalszych poszukiwań. Wydawało mi się, że w lesie byłem jakiś ospały, mało skoncentrowany i nieuważny. Mogłem przegapić sporo grzybów. Przecież wszystko wskazywało, że powinien być wysyp. Teraz miałem wyostrzone zmysły. Postanowiłem ponownie wybrać się do lasu. Przeczucia mnie nie myliły. Ledwo minąłem pierwsze, rosnące na skraju zagajnika, świerczki dostrzegłem trzy dorodne prawdziwki. Zastanawiałem się jak poprzednio mogłem ich nie zauważyć. Chyba wchodziłem do lasu w innym miejscu. Wszystkie te drzewa wyglądają tak samo. Dobra praktyka nakazuje uważnie rozejrzeć się wokoło gdy się znajdzie jednego grzyba, bo one często rosną stadami. Tym razem to się sprawdziło. Nie dalej jak dwa metry od tej trójki borowików rosły kolejne cztery. A kiedy je zebrałem i znów się rozejrzałem dostrzegłem kolejne. I tak to już poszło. Nawet się nie obejrzałem jak miałem pełen kosz. Żal było wychodzić z lasu podczas takiego wysypu ale co miałem zrobić. Jednak to jeszcze nie był koniec. W rowie przy drodze, którą szedłem do domu znalazłem koleją grupę prawdziwków, zdrowych, i dorodnych. Gdzie jak gdzie ale w takim miejscu bym się ich nie spodziewał. Jeden z borowików rósł dosłownie na granicy asfaltu. Wyjąłem koszulę ze spodni, i nawrzucałem do niej te dodatkowe zbiory. Podczas takiego wysypu nic nie było w stanie mnie zadziwić. Nawet to, że znalazłem kolejne dwa prawdziwki na betonowych schodach mojego domu.
Usiadłem na krześle w kuchni. Trochę kręciło mi się w głowie. Pomyślałem, że ta aplikacja chyba nie podaje wszystkich informacji. Owszem, te gąsówki świerkowe był jadalne, jednak wyglądało na to, że nie napisali, że są też halucynogenne. Zresztą z grzybami nigdy nic nie wiadomo.