niedziela, 15 czerwca 2025

Wyspa

 

Wyspa

Zdecydował się powrócić na tę grecką wyspę trzydzieści lat po tym gdy tam ją poznał i pięć lat po tym gdy ją stracił. Poprzednio wiele razy myślał o tym aby odwiedzić miejsce, w którym poznał miłość swojego życia ale ona tego nie chciała. Mówiła, że wspomnienia są zbyt  piękne aby narażać się na rozczarowanie. Wyidealizowali sobie w głowach to miejsce, a konfrontacja z rzeczywistością mogłaby to tylko zepsuć. Przez pięć lat od jej śmierci szanował jej wolę, ale w końcu tęsknota skłoniła go do powrotu na wyspę, gdzie miał nadzieję odnaleźć przynajmniej jej cienie.

Obecnie nie mógł sobie przypomnieć co właściwie zdecydowało, że wtedy, trzydzieści lat temu,  wybrał się na wakacje właśnie tam. Internet dopiero się rozwijał i nie dało się jeszcze wybierać spośród ilustrowanych licznymi zdjęciami ofert. Chyba usłyszał o tej wyspie od kogoś z przyjaciół, a to czego się dowiedział do niego przemówiło. Nigdy nie lubił głośnych,  zatłoczonych kurortów. Ponadto nie było go wtedy stać na wakacje w renomowanych miejscach jak Santorini, Hvar czy nawet Ibiza.   Ta wyspa wydawała się miejscem jakiego szukał. Nie było wtedy tanich linii lotniczych, a ponieważ miał więcej czasu niż pieniędzy, pojechał do Pireusu koleją z dwoma przesiadkami po drodze, a dalej promem. Z oszczędności nie wykupił miejsca w kajucie, tylko przespał noc na pokładzie, pod sklepieniem  z gwiazd na granatowym niebie. Wyspę odnalazł taką, jaką ją sobie wyobrażał. Fale morza uderzały tam o urwiste klify w tym samym sennym rytmie jak wtedy, gdy leżące obecnie pośród podeschłych ziół kolumny podpierały dumnie tympanony marmurowych świątyń.

Dostrzegł ją gdy idąc skrajem morza zbierała muszelki. Była smukła i delikatna. Miała długie, ciemnoblond włosy z jaśniejszymi pasemkami pochodzącymi nie z salonu fryzjerskiego lecz od działania słońca i morskiej wody. Jej oczy, w zależności od światła, wydawały się raz żółte, a raz zielone. Nie wierzył, że tak piękna dziewczyna może być samotna, a zresztą nigdy nie umiał zagadywać aby nawiązać znajomość z kobietą. Tym razem jednak coś zmobilizowało go do działania. Dostrzegł na piasku sporą muszlę. Podniósł ją i podał dziewczynie.

- Do kolekcji. – powiedział.

- Piękna. Dziękuję. – odrzekła.

Sam nie mógł wtedy uwierzyć, że tak nawiązana znajomość może się przerodzić w miłość jego życia. Teraz, gdy jej już nie było, odwiedzał ponownie miejsca, gdzie ta miłość się  rozwijała. Spacerował wzdłuż plaży nadmorską promenadą, ocienioną tymi samymi, lecz jeszcze starszymi tamaryszkami. Przemierzali tę drogę wiele razy mówiąc sobie rzeczy, których dotychczas nie mówili nikomu, a które oboje zawsze pragnęli usłyszeć.

Przy tej promenadzie była wciąż ta sama restauracja, do której zaprosił ją na pierwszą kolację. Drżał wtedy w duchu czy starczy mu gotówki aby uregulować rachunek. Ona jednak nie należała do kobiet, które naciągają mężczyzn na wysokie wydatki. Zamówiła jedynie jakąś sałatkę i kieliszek domowego wina.

Odszukał ruiny antycznego amfiteatru, w których spędzili wieczór przytuleni do siebie patrząc na księżyc wschodzący spoza urwistych wzgórz i słuchając koncertu cykad. Koncert trwał nadal, lecz tym razem musiał wysłuchać go samotnie.

Tamtego roku udało im się znaleźć odludną plażę, do której nie było wygodnego dojścia od strony lądu. Zdołali jednak zejść ze stromego klifu szukając oparcia dla stóp na kamieniach. Spotkała ich nagroda za ryzykowną wspinaczkę. Plaża była zupełnie pusta, pokryta drobnym żwirkiem. W miejscach gdzie fale rozbijały się o skały wzburzona woda odróżniała się jasnym błękitem od granatowego tła. Mieli tę scenerię wyłącznie dla siebie i beztrosko cieszyli się morzem i słońcem. Tym razem, po trzydziestu latach, ponowna wyprawa na tę plażę okazała się rozczarowaniem. Po pierwsze zejście okazało się znacznie trudniejsze niż pamiętał. I to nie klif się zmienił. Po drugie, gdy mocno ryzykując, wielkim wysiłkiem zszedł na plażę okazało się, że nie była pusta jak wtedy. Cumował przy niej drogi jacht, na którego pokładzie opalały się dwie kobiety składające się w znacznej proporcji z silikonu. Ubrane były w markowe bikini, których projektant musiał się mocno nakombinować aby znaleźć miejsce na zamieszczenie firmowego logo. Gdyby podzielić cenę tych kostiumów przez powierzchnię tkaniny to na centymetr kwadratowy przypadłaby jakaś absurdalna kwota. Wycofał się szybko bo nie chciał aby te panie pomyślały, że przyszedł na plażę aby się na nie gapić, a przede wszystkim dlatego, że to targowisko próżności jakie zastał, kompletnie zepsuło mu wspomnienia z tych szczęśliwych chwil jakie tu spędzał z nią.  

Trzydzieści lat temu w ostatni wieczór siedzieli obok siebie na plaży patrząc na zachodzące słońce. Byli szczęśliwi, lecz pełni obaw o przyszłość. Bali się, że ich znajomość zakończy się jak wiele innych wakacyjnych romansów. Ich miłość jednak przetrwała. Mimo, że mieszkali w odległych miastach, znaleźli do siebie drogę i przeżyli wspólnie dwadzieścia pięć szczęśliwych lat.

Wyspa był pełna jej cieni, które wyłaniały się spoza pni drzewek oliwnych, spośród kamiennych krytych dachówką domków i opadających stromo do morza skał. Czuł się szczęśliwy odnajdując wspomnienia tamtych beztroskich wakacji lecz jednocześnie czuł przejmującą tęsknotę i pragnienie aby jeszcze raz spotkać dziewczynę o żółto-zielonych oczach i włosach rozświetlonych jasnymi pasemkami. Wybrał się na plażę i wkroczył w wysokie fale gnane zachodnim, ciepłym i porywistym wiatrem.

Ratownik nie miał wiele do roboty bo kąpiących się na strzeżonej plaży było niewielu z powodu mocnych fal. Dlatego rozglądał się przez lornetkę poza akwen będący pod jego opieką. Widok mężczyzny wchodzącego do morza w ubraniu nie wróżył nic dobrego. Nie chodziło jedynie o strój lecz również o sposób, w jaki ten człowiek szedł naprzeciw fal. Ratownik mógł udać, że tego nie widzi bo rozgrywało się to poza plażą, za której bezpieczeństwo był odpowiedzialny. Wiedział jednak, że szanse na uratowanie tonącego człowieka maleją z każdą minutą, przez którą do mózgu krew nie dostarcza tlenu. Dlatego postarał się zapamiętać położenie względem nadbrzeżnych skał miejsca, w którym ten mężczyzna zniknął pod falami i jak najszybciej pomknął w tę stronę pontonem napędzanym potężnym silnikiem.

Kiedy odzyskał świadomość stwierdził, że znajduje się w jasnym pomieszczeniu. Sala szpitalna czy może…? Wracał do przytomności ale wzrok miał nadal zmącony. Widział, że obok łóżka siedzi biała postać. Czuwająca przy nim pielęgniarka czy może…? Sylwetkę kobiety widział jak przez mgłę lecz, o dziwo, wyraźnie widział, że ma ona żółto-zielone oczy i ciemnoblond włosy rozświetlone jaśniejszymi pasemkami.