OSTATNIA
BUTELKA
Zlatan Vukovic
urodził się na tej wyspie. Od dziesięciu lat pracował na miejscowym posterunku
policji, a od czterech był jego komendantem.
O stałych mieszkańcach wyspy wiedział wszystko. Zawczasu domyślał się
komu może chodzić po głowie myśl o
popełnieniu przestępstwa. W takich
wypadkach zapraszał potencjalnego
kryminalistę na miejscowe wino i przy butelce perswadował mu, że nie warto
próbować. Dzięki temu od października do maja przestępczość na wyspie
praktycznie nie istniała. Sprawy wyglądały inaczej w sezonie, kiedy to
pojawiały się tu tysiące turystów, wraz z nimi pojawiały się pieniądze, a za
nimi chętni aby je zdobyć, niekoniecznie w legalny sposób.
W
sezonie miejscowy posterunek policji otrzymywał wsparcie w postaci dodatkowych
funkcjonariuszy. W taki sposób na wyspę trafiła Vesna Djukovic, zeszłoroczna
absolwentka szkoły policyjnej z Zagrzebia. Z policyjnych, komputerowych baz
danych potrafiła korzystać o wiele lepiej niż Zlatan ale tu, na wyspie,
najcenniejsza była baza danych, jaką on miał w głowie. Dzięki jego wskazówkom
praca Vesny była o wiele skuteczniejsza.
Siedzieli
oboje przy stoliku ustawionym na tarasie przed kawiarenką, skąd roztaczał
się widok na wypełniony jachtami port.
Na stoliku stały kieliszki schłodzonego, białego wina.
-
Sezon się kończy – powiedział Zlatan – Wkrótce wracasz do Zagrzebia, ale mam
jeszcze dla ciebie ostatnie zadanie. Popatrz na faceta przy tamtym stoliku.
Vesna
dyskretnie skierowała wzrok we wskazaną stronę. Dostrzegła mężczyznę zbliżającego się do sześćdziesiątki, z długimi , siwymi
włosami spiętymi z tyłu w ogon i z krótkim, szpakowatym zarostem na twarzy. W
uniesionej dłoni trzymał kieliszek czerwonego wina i przyglądał mu się pod
światło we wrześniowym słońcu.
-To
Vladimir Bilic – poinformował Zlatan – Wszyscy nazywają go tu Vladko. Jest
synem miejscowego rybaka, który posiadał też małą, rodzinna winnicę. Za młodu
dowiedział się od ojca wszystkiego o
produkcji wina i łowieniu ryb ale ciężka, stała praca go nie interesowała.
Wyjechał z wyspy, studiował malarstwo, próbował pisać i grać w zespole
rockowym. Generalnie jednak żyje z naciągania ludzi. Zawsze, kiedy tu wraca są
z nim problemy. Skoro znów się pojawił się
to znaczy, że planuje jakiś przekręt.
Trudno powiedzieć co tym razem wymyślił, bo trzeba przyznać, że jest
dość kreatywny. Chciałbym abyś go obserwowała przez najbliższe dni.
***
Następnego
popołudnia Vesna śledziła Vladka. Kiedy on wstąpił do portowej tawerny, zajęła
miejsce przy sąsiednim stoliku i zamówiła kieliszek białego wina. Vladko rozglądał się wokół. W pewnej chwili
wziął swój kieliszek i przesiadł się o stolik dalej, w pobliże zamożnie
wyglądającej pary turystów w średnim wieku.
-Jakie
wino państwo pijecie? – zapytał.
-Czerwone
– odpowiedział mężczyzna nieco zaskoczony pytaniem nieznajomego.
-To
widzę. Ale skąd ono pochodzi?
-Nie
wiem – odpowiedział mężczyzna – Przypuszczam, że jest miejscowe. W karcie nie
podali.
-To
ważne z jakiej ziemi wino wyrosło – stwierdził Vladko – Od tego zależą jego
właściwości.
-Wiem
– odpowiedział turysta – ale nie jestem ekspertem. Mnie smakują wszystkie wina.
Jedne więcej, inne mniej.
-Nie
chodzi tylko o smak. W winie zawiera się znacznie więcej. Znacie państwo
legendę o winie przynoszącym wieczną miłość?
-Nie.
Niech nam pan opowie.
-W
średniowieczu, w górskiej wiosce niemal odciętej od świata istniał klasztor –
zaczął Vladko – Mnisi uprawiali tam małą winnicę. Część wina zużywali do celów
liturgicznych, a nadwyżki sprzedawali aby podreperować fundusze klasztoru. W
wiosce żyli chłopak i dziewczyna, których łączyła miłość i od najmłodszych lat
czuli, że są dla siebie stworzeni. Ślub był już zaplanowany lecz niedługo przed
jego terminem chłopakowi w nocy przyśnił się anioł, który obwieścił mu, że jego
powołaniem jest wstąpienie do klasztoru.
Dziewczyna nie próbowała zmieniać woli bożej lecz w dniu, w którym jej
ukochany złożył śluby zakonne wspięła się na skałę górującą nad winnicą i
skoczyła w przepaść. Bogu zrobiło się żal tej wielkiej miłości i na jej
pamiątkę uczynił cud. Od tej pory winnica nasączona krwią dziewczyny wydawała
niezwykłe wino. Pierwsza butelka napełniona co roku z nowych zbiorów miała cudowną moc. Jeśli wypili ją
wspólnie kobieta i mężczyzna to od tej chwili aż do śmierci łączyła ich
nieustająca miłość.
-Ładna
legenda – stwierdził turysta – Czy ta winnica jeszcze istnieje?
-Niestety.
U schyłku średniowiecza te ziemie zajęli Turcy, zlikwidowali klasztor i
winnicę. Nie wiadomo gdzie dokładnie się mieściła.
-Szkoda,
że już nikt nie spróbuje tego wina.
-To
nie jest powiedziane. Co najmniej jedna butelka jeszcze istnieje.
-Jak
to?
-To
wino w owym czasie zyskało wielki rozgłos – wyjaśnił Vladko – Stało się
przedmiotem handlu, w którym pośredniczyli Wenecjanie. Pewnego roku ta
pierwsza, cudowna butelka została zakupiona u nich przez księcia Neapolu.
Wenecki statek, który miał ją dostarczyć na miejsce zatonął jednak podczas
sztormu na wodach wokół tej wyspy.
-Czyli
butelka jest gdzieś na dnie. To niewiele daje.
-Myli
się pan – Vladko sięgnął do torby i wyjął z niej stary rękopis – Ja też
sądziłem, że szukanie tej butelki to
szukanie igły w stogu siana ale natrafiłem na to. To jest pamiętnik marynarza,
który uratował się z tego statku. Znalazłem w nim opis miejsca gdzie leży wrak.
-Czy
podjął pan próbę odnalezienia butelki?
-Niestety,
to wymaga funduszy. Na razie, nurkując swobodnie z łodzi, zlokalizowałem wrak.
Jednak aby go przeszukać potrzeba sprzętu, a przynajmniej aparatów do nurkowania.
-Ile
by to miało kosztować?
-Co najmniej
tysiąc euro.
-Czy jeśli
zapłacę panu tę sumę zabierze mnie pan na wrak i pozwoli nam skosztować wina z
tej butelki?
-Przepraszam
pana na chwilę – odezwała się po raz pierwszy kobieta – Pozwól ze mną.
Odciągnęła
swojego partnera od stolika.
-Czyś ty
oszalał? Chcesz mu dać tysiąc euro? Czy nie widzisz, że ten facet chce nas
naciągnąć?
-Oczywiście,
ze widzę. Nie jestem idiotą. Ale robi to w dobrym stylu. Wymyślił piękną
legendę. Znalazł rękopis, który wygląda jakby naprawdę miał kilkaset lat. Gdyby
istniał ułamek procenta szansy, że skosztujemy wina, które zapewni mi twoją
wieczną miłość to gotów jestem zapłacić nawet milion. Zresztą myślę, że na
wakacjach nie chcesz się tylko opalać i popijać w barach. Nawet jeśli niczego
nie znajdziemy, to będzie to przynajmniej fajna przygoda.
-Ty mój
kochany wariacie!
Oboje wrócili
do stolika Vladka.
-Jest jeden problem – powiedział mężczyzna – Nie
umiemy nurkować.
-To nie
problem – odpowiedział Vladko – Nurkowanie z akwalungiem jest niebezpieczne na
większych głębokościach i wymaga wtedy umiejętności. Natomiast wrak leży na
dziesięciu metrach. Każdy tam może zejść po krótkim instruktażu.
-Myślę, że
ubijemy interes – powiedział mężczyzna.
***
Wieczorem, na
posterunku policji, Vesna zdawała relację Zlatanowi.
-Nie słyszałam
wszystkiego, bo przesiadł się do stolika jakichś nadzianych turystów. Ale wiem
tyle, że naciągał ich na szukanie skarbów na jakimś wraku. Mają wypłynąć jutro.
-Świetna
robota. Będziemy obserwować jego łódź w porcie i złapiemy go na gorącym
uczynku.
***
Policyjna łódź
ze Zlatanem i Vesną na pokładzie krążyła wokół miejsca, gdzie zakotwiczona była
stara, rybacka łódź Vladka. W pewnej chwili z wody wynurzył się płetwonurek,
wspiął się na burtę, a następnie pomógł wydostać się z wody kolejnym dwu
osobom. Jedna z nich trzymała przedmiot
przypominający butelkę.
-Stać!
Policja! – zawołał Zlatan – Vladimirze Bilic, jest pan oskarżony o próbę
oszustwa. Proszę nam oddać ten przedmiot.
Policyjna łódź
dobiła do burty łodzi Vladka. Ten niechętnie przekazał Zlatanowi butelkę
pokrytą matowym nalotem.
-Jakie
oszustwo, panie komisarzu? Ja po prostu zabrałem tych państwa na wycieczkę
morską.
-Nie zgłaszam
do tego pana pretensji – potwierdził turysta.
-No widzi pan,
komisarzu? I o co ta awantura?
-Nie bądź taki
sprytny – powiedział Zlatan – Masz szczęście, że ci państwo nie czują się
oszukani. Ale mogę cię oskarżyć o nielegalną eksplorację zabytkowego wraku albo
o naukę nurkowania bez uprawnień. Ciesz się, że tym razem się wywiniesz, ale
nie kombinuj nic więcej na moim terenie.
-Ja?
Kombinować? W żadnym wypadku. Kłaniam
się, panie komisarzu – powiedział Vladko uruchamiając silnik łodzi.
-Czy mogę
zabrać tę butelkę? – zapytał turysta.
-Zostaw, po co
ci ona? – zaprotestowała jego towarzyszka – Dzięki tobie przeżyłam wspaniałą
przygodę. Ta policyjna akcja sprawiła, że było jeszcze ciekawiej. Kocham cię
bez żadnego magicznego wina.
Łódź Vladka
odpłynęła w kierunku portu.
Kiedy Zlatan
zacumował łódź policyjną do przystani powiedział do Vesny:
-To było twoje
ostatnie zadanie. Może napijemy się wina na zakończenie stażu? Oni zrzekli się
tej butelki, nie jest ona dowodem w sprawie, bo nie ma sprawy. Spróbujmy tego
wina. Swoją drogą, ciekawe skąd ten Vladko to wziął. Ta butelka wygląda jakby rzeczywiście
od dawna leżała na dnie morza.
Kiedy butelka
była na ukończeniu, Zlatan powiedział do Vesny:
-Jesteś
świetną policjantką. Wykonałaś przez te kilka miesięcy dobrą robotę. Ale jesteś
też wspaniałą kobietą. Najwspanialszą na świecie. Zakochałem się w tobie,
Vesna. Nie mogłem tego okazywać, bo co by ludzie powiedzieli. Komendant
dobierający się do stażystki. Nie wiem czemu to mówię. Po prostu kiedy człowiek
to czuje, to bardzo chce to powiedzieć. Mam nadzieję, że nie jest ci przykro
tego słuchać. Za kilka dni wrócisz do
Zagrzebia i o wszystkim zapomnisz.
-Zlatan, to
nie jest takie proste – powiedziała Vesna – Gdybyś był jakimś gliną o szerokim
karku, to potraktowałabym to jak marny komplement i po kilku dniach zapomniała
o wszystkim. Przez całe lato świetnie mi się z tobą pracowało. Podziwiałam cię
i nie chodziło mi tylko o sprawy zawodowe. Zdałam sobie sprawę, że cię kocham
ale też nie mogłam tego okazać. Jak by to wyglądało? Stażystka uwodząca przełożonego.
Zlatan
pokręcił głową.
-Jakieś dziwne
to wino. Chyba oboje się upiliśmy. Czy mógłbym cię pocałować zanim
wytrzeźwiejemy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz