Upadek edukacji
Wracałem do
domu po załatwieniu paru spraw w centrum miasta. Ponieważ auto udało mi się zaparkować na dość
odległej ulicy musiałem przejść spory kawałek na piechotę. Nie miałem nic przeciwko temu, gdyż popołudnie
było wyjątkowo przyjemne. Po chłodnym i deszczowym okresie nadszedł pierwszy
słoneczny, wiosenny dzień. Wiał ciepły
wiaterek niosący od parków i podmiejskich ogrodów zapach rozmarzającej ziemi i
nabrzmiewających pąków. Ludzie
spacerowali ulicami niespiesznie, oglądając swoje miasto w promieniach słońca
po kilku miesiącach szarugi. Od razu
pojawiło się kilku gości w szortach.
Mijając
sklep monopolowy zauważyłem dwu meneli, którzy spierali się oparci o framugę.
-
Co też pan mówi? – odezwał się jeden z nich – Jak można uważać fagot za
najwspanialszy instrument dęty? Doprawdy, czy tak pan sądzi?
-
Ależ oczywiście. – odparł drugi. – A pańskim zdaniem jakiemu instrumentowi
należy przyznać palmę pierwszeństwa?
-
Bez wątpienia trąbce.
-
Trąbce? A z jakiejż to racji?
-
Czyż jakiś inny instrument potrafi brzmieć zarówno bohatersko, wzywając nas do
szarży, jak i lirycznie, opłakując tych, którzy polegli? Czy coś innego ma tak dźwięczny, niezrównanie metaliczny
dźwięk?
-
A fagot ma dźwięk głęboki, aksamitny. Przywodzi na myśl klang dzikich gęsi
odlatujących jesienią na południe. Powoduje nostalgię, przywołuje wspomnienia
łodzi zwijających żagle i opuszczających
tonie jezior na koniec wakacji…
-
Natomiast trąbka budzi w nas wojowników, sprawia, że jesteśmy gotowi stanąć w
obronie naszych ideałów. – przerwał mu oponent. – Doprawdy, nie rozumiem
jak fagot można przyrównać do trąbki.
-
A słyszał pan solo fagotu w IX symfonii Szostakowicza? I co pan na to powie?
Nie
słyszałem dalszej część kłótni gdyż
oddaliłem się na tyle, że głosy spierających się zwolenników instrumentów rozpłynęły się w ulicznym gwarze. Nagle
usłyszałem pisk opon przy gwałtownym hamowaniu.
Z bocznej, podporządkowanej ulicy
wyjechało niewielkie osobowe auto zmuszając jadącego główną drogą SUV-a do nagłego zatrzymania celem
uniknięcia zderzenia. Z SUV- a wyskoczył
barczysty, ostrzyżony na krótko gość z szerokim karkiem. Podbiegł do auta,
które wymusiło pierwszeństwo.
-
Ależ szanowny panie! – powiedział do kierowcy, który również wygramolił się z
samochodu. – Doprawdy, powinien pan
zwracać więcej uwagi na znaki drogowe. Nieomal doprowadził pan do kolizji
pomiędzy nami.
-
Zechce pan mi wybaczyć. – odrzekł winowajca. – Istotnie, zamyśliłem się. Wie
pan, przeczytałem ostatnio powieść młodego, peruwiańskiego autora poświęconą
dramatycznej sytuacji kobiet z
pogranicznych, andyjskich wiosek na tle problemów z wyrębem lasów deszczowych w
sąsiedniej Brazylii. Autor pisze tak plastycznie, że od tego czasu nie mogę
wygnać z głowy niektórych szczególnie drastycznych obrazów.
-
Z zawstydzeniem muszę przyznać, że ostatnio nie śledzę literatury
latynoamerykańskiej. – stwierdził kierowca SUV-a. – Człowiek mimo woli ulega
pewnym modom. Autorzy z tamtego regionu
byli popularni pod koniec ubiegłego wieku i wtedy wszyscy się rozczytywali w
ich powieściach. Nie zdawałem sobie sprawy, że nadal są tam autorzy, którzy
mają coś ważnego do powiedzenia o współczesnym świecie.
Zatrzymane
tuż obok siebie samochody blokowały przejazd, więc zaczął się tworzyć
korek. Z najbliższego pojazdu wysiadł
kierowca i podszedł do rozmawiającej dwójki.
-
Chciałem panów uprzejmie prosić o umożliwienie przejazdu. – odezwał się. – Ale
to szalenie interesujące co pan powiedział. Nie uświadamiamy sobie, jak łatwo
ulegamy wpływowi krytyków. Wydaje nam się, że mamy dobry gust literacki, że
śledzimy trendy i czytamy najbardziej wartościowe pozycje, a w gruncie rzeczy znamy
tylko to, co nam podsuną krytycy, być może powiązani z wielkimi wydawnictwami i
promujący ich interesy.
-
Racja. – przyznał kierowca SUV-a. – Groza człowieka ogarnia na myśl, że w
świecie wydano wiele arcydzieł, o których się nie dowiemy.
Dyskusja
o szansach na odkrycie nieznanych geniuszy literatury trwała w najlepsze.
Przyłączali się do niej kierowcy kolejnych, zatrzymanych przez zator aut. Ja poszedłem dalej w swoją stronę. Minąłem
kolejną przecznicę i znalazłem się w pobliżu stojącego na krawędzi chodnika
straganu z jarzynami.
-
Po ile pietruszka? – zapytała starsza pani w moherowym berecie.
-
Dziewięć złotych kilo. – odpowiedziała sprzedawczyni.
-
Dziewięć złotych ?!! Dlaczego tak drogo?
-
Ostatnio bank centralny obniżył stopy procentowe na skutek czego inwestorzy
uznali, że rentowność lokat i obligacji jest niesatysfakcjonująca, w wyniku czego
na rynku pojawił się gorący pieniądz spekulacyjny i wzrosła presja inflacyjna.
-
Ale przecież są inne możliwości inwestycyjne, giełda, rynki wschodzące, rynki
futures…
-
Niestety, NIKKEI jest w trendzie spadkowym, a w ślad za tym DAX stracił cztery
punkty procentowe. O NASDAQ lepiej nie wspominać gdyż po publikacji kwartalnych
wyników czołowych spółek notuje historyczne minima. Inwestorzy uznali wyniki malezyjskich
funduszy hedgingowych za niesatysfakcjonujące co spowodowało spadek notowań
obligacji w całej Azji Południowo-Wschodniej. Na domiar złego agencja Finch
obniżyła rating Meksyku, a PWC rekomenduje sprzedaż aktywów urugwajskich.
-
Jednak trudno mi dostrzec korelację pomiędzy pesymizmem na rynkach finansowych,
a cenami warzyw – starsza pani nie dawała za wygraną.
-
Proszę wziąć pod uwagę, że na skutek marcowych przymrozków prognozowane zbiory
pietruszki w Europie Centralnej będą niższe od zeszłorocznych o siedem koma
trzy punkty procentowe. Na domiar złego w filmie, który otrzymał nominację do tegorocznego
Oskara za scenariusz oryginalny jest scena, w której bohaterka pije koktajl z
pietruszki, na skutek czego w USA popyt
na to warzywo wzrósł do tego stopnia, że kanadyjska agencja monitorująca rynek spożywczy
wskazuje na dramatyczny spadek zapasów.
-
W tej sytuacji poproszę trzy kilo. Jutro sprzedam sąsiadce po jedenaście.
Kontynuowałem
spacer. Właśnie mijałem kiosk z prasą. W jego witrynie dostrzegłem gazetę z
alarmującym tytułem ma pierwszej stronie: „Katastrofalny spadek poziomu edukacji”. Kupiłem czasopismo i przeczytałem wstęp do
artykułu:
„Wyniki
ostatniego testu dla absolwentów szkół podstawowych wskazują na dramatyczny
spadek wyników nauczania, zwłaszcza w zakresie kultury. Jedynie 97.6 %
absolwentów potrafi z pamięci zacytować co najmniej jeden rozdział „Ulisses’a” Jamesa Joyce’a. Niewiele lepiej
jest w zakresie edukacji ekonomicznej. Niemal cztery procent uczniów nie
potrafiło prawidłowo zreferować poglądów Keynes’a w sprawie wpływu polityki monetarnej Banku Anglii na
rentowność walijskiego przemysłu hutniczego w drugiej połowie XIX wieku”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz