Wiadomość
Na
okoliczności jakie zaszły nie przygotowano
żadnych gotowych procedur gdyż podobnej sytuacji nie dało się przewidzieć. W
szczególności nie zostało zawczasu
ustalone w czyich kompetencjach leży podejmowanie decyzji co do działań,
jakie w tych warunkach należy podjąć. Wobec
tego postanowiono powołać komitet nadzwyczajny, którego zadaniem było
zmierzenie się z kryzysem. Z uwagi na
konieczność zachowania całej sprawy w tajemnicy w jego skład weszło jedynie
kilka osób zajmujących kluczowe stanowiska w państwie: prezydent, jego doradca
do spraw bezpieczeństwa narodowego, głównodowodzący sił zbrojnych oraz szef
agencji badań kosmosu. Cała czwórka zebrała się w gabinecie prezydenta na
poufnej naradzie, w wyniku której zamierzano opracować plan działania.
Zreferowanie sytuacji powierzono profesorowi z wydziału geologii, który
zajmował się sprawą od początku.
Naukowiec
był przyzwyczajony do wygłaszania wykładów przed licznym gronem studentów lecz
ranga audytorium, przed którym występował dzisiejszego dnia powodowała, że
odczuwał tremę. Plik kartek, na których przygotował notatki wypadł mu z drżącej
dłoni. Podniósł rozsypane kartki i usiłował nerwowo ułożyć je we właściwej
kolejności ale bez powodzenia. Czując na sobie ponaglający wzrok dygnitarzy
zaczął mówić z pamięci:
-
Cała sprawa została szczegółowo opisana w raporcie, który został panom
przekazany. – rozpoczął. – Wobec tego pozwolę sobie przypomnieć jedynie najważniejsze
fakty. Wszystko zaczęło się w kopalni rud polimetalicznych w zachodniej części
kraju. Zawartość metali w rudzie wynosi
zaledwie kilka procent, a reszta to nieprzydatna skała. – w miarę mówienia
naukowiec odzyskiwał pewność siebie. -
Ruda zalega na głębokości kilkuset metrów i jest wydobywana metodą
strzałową. Trafia na powierzchnię w postaci brył pokruszonych w wyniku wybuchów
ładunków umieszczanych w nawierconych otworach. Urobek trafia do zakładu
wzbogacania. W pierwszej kolejności kierowany jest na kruszarkę, której
zadaniem jest rozdrobnienie skały na drobniejsze kawałki, które następnie
wędrują do młynów mielących je na drobny proszek. W tej formie ruda poddawana
jest procesowi flotacji…
-
Panie profesorze, nie zebraliśmy się tu po to aby omawiać technologię
wzbogacania rud. – prezydent zwrócił uwagę mówcy z uprzejmym uśmiechem, lecz
stanowczym głosem.
-
Oczywiście,- zreflektował się uczony. – Chciałem tylko podkreślić, że kruszarka
ma kluczowe znaczenie dla całej kopalni, gdyż jej awaria przerywa dostawę
surowca i zatrzymuje cały proces. Z tego powodu gdy kruszarka zablokowała się
na miejsce natychmiast udał się główny inżynier zakładu. To szczęśliwa
okoliczność z naszego punktu widzenia, gdyż jest to człowiek rozsądny oraz
inteligentny, który potrafił podjąć właściwe działania. Okazało się, że
kruszarka zablokowała się na większym, podłużnym odłamie skały, co było
zaskakujące, gdyż zazwyczaj spokojnie radzi sobie z podobnymi bryłami. Kiedy
ten fragment skały usunięto z maszyny inżynier zauważył, że spod kamienia prześwituje
srebrzysta, lśniąca substancja. Ocenił, że to żyła czystego metalu, jaka
samorodnie wykształciła się wśród skały i uznał, że taki okaz zasługuje na
przekazanie do muzeum funkcjonującym przy naszym wydziale geologii. Muszę
dodać, że nasz wydział od lat współpracuje w kopalnią w zakresie lokalizacji
nowych złóż i z tego powodu główny inżynier od razu pomyślał o nas na widok
tego niecodziennego okazu. Polecił swoim ludziom odłożyć go na bok i
niezwłocznie wysłać na uniwersytet. W świetle późniejszych ustaleń jest to
nadzwyczaj szczęśliwa okoliczność, gdyż dzięki temu nikt w kopalni nie poznał
szczegółów znaleziska.
Słuchacze
pokiwali ze zrozumieniem głowami. Profesor, widząc aprobatę z ich strony,
kontynuował opowieść z rosnącą pewnością siebie:
-
Kiedy ten fragment skały dotarł do nas poddaliśmy go oględzinom. Sam kamień nie
był specjalnie interesujący, ciekawe było natomiast występujące w nim
wytrącenie metaliczne, które początkowo było ledwo widoczne. Podjęliśmy decyzję
o odkuciu większej ilości skały aby bardziej
odsłonić zawarty w niej metal. Z wielkim zdziwieniem stwierdziliśmy, że
kamień z łatwością daje się oddzielić od metalu, a zupełnie zaskoczył nas fakt,
że powierzchnia metalu jest regularna i gładka. Stopniowo usunęliśmy całą skałę
i naszym oczom ukazał się metalowy, podłużny przedmiot w kształcie długiego
walca po obu stronach posiadający zakończenia o jajowatym kształcie. Wyglądał
jak mocno wydłużona piłka do rugby albo jak torpeda o symetrycznych końcach. Posiadał
lśniącą powierzchnię w kolorze srebra z żółtawym odcieniem. Jego dokładne wymiary to sto trzydzieści
siedem centymetrów długości i piętnaście centymetrów średnicy w najgrubszym
miejscu. Waga wynosi niespełna
dziewięćdziesiąt cztery kilogramy.
Przeprowadziliśmy z użyciem spektrometru badania składu chemicznego. Okazało
się, że to mieszanina krzemu, tytanu, wolframu oraz nieznacznych ilości kilku
innych metali. Celowo użyłem słowa „mieszanina” , a nie „stop” gdyż okazało
się, że nie jest to produkt prostego zmieszania kilku roztopionych
pierwiastków. Ta substancja posiada specyficzne wiązania międzyatomowe nadające
jej niezwykłą wytrzymałość. Dla przystępności posłużę się analogią z węglem.
Ten pierwiastek, gdy jego atomy połączone są w specjalny sposób, może
przyjmować postać diamentu lub grafenu,
których właściwości diametralnie różnią się od węgla w prostej postaci. Podobnie jest w przypadku przedmiotu
znalezionego w kopalni. Atomy krzemu, tytanu i wolframu oraz drobniejszych
przymieszek połączone są w taki sposób, że potężna kruszarka nie była w stanie
uszkodzić tego stosunkowo niewielkiego przedmiotu. Pozwolę sobie pominąć
szczegółowe parametry techniczne i powiem ogólnie, że materiał, z którego
wykonany jest ten przedmiot jest wielokrotnie bardziej wytrzymały niż
jakakolwiek znana nam dotychczas substancja. Na pewnym etapie badań podjęliśmy
decyzję o wycięciu niewielkiej próbki w celu poddania jej testom. Tarcze, jakich używamy w instytucie do cięcia
kamienia błyskawicznie ulegały zniszczeniu w kontakcie z tym materiałem nie
pozostawiając na nim śladu. Wobec tego pożyczyliśmy od kolegów z instytutu
fizyki laser o wielkiej mocy. Dopiero przy jego zastosowaniu z jednego z końców
walca udało nam się wyciąć niewielką próbkę ale kosztowało to olbrzymią ilość
czasu i wysiłku. Dodam jeszcze, że znaleziony w skale walec nie jest
jednorodny. Co prawda prześwietlenie promieniami Roentgena nic nie dało gdyż,
jak można było się spodziewać, nie były one
w stanie przeniknąć przez materiał zbliżony do metalu, ale badania
ultradźwiękami wykazały, że wewnątrz skorupy znajduje się przestrzeń wypełniona jakimiś strukturami o
nieregularnym kształcie. W tym miejscu chciałbym przedstawić wniosek, do
którego doszedł zespół badający to znalezisko. Zarówno regularny kształt
zewnętrzy, jak i niespotykany w naturze skład materiału bez żadnych wątpliwości
wskazują, że nie jest to przedmiot pochodzenia naturalnego, lecz wytwór jakiejś
cywilizacji. Biorąc pod uwagę, że znalezisko znajdowało się w skale, której
wiek szacowany jest na czterdzieści milionów lat, oraz to, że według naszej
najlepszej wiedzy czterdzieści milionów lat temu na Ziemi nie istniała żadna
cywilizacja, nasuwa się oczywisty wniosek, że jest to produkt obcej, kosmicznej
inteligencji.
-
Zaraz, - przerwał profesorowi generał dowodzący armią – chce pan powiedzieć, że
kosmici umieścili ten przedmiot w skale, która od milionów lat znajduje się
kilkaset metrów pod powierzchnią naszej planety? Niby jak? I po co?
-
Odpowiedź na pytanie „jak?” jest prosta. – odrzekł profesor. – Skała, o jakiej
mowa, powstała z osadów dennych oceanu, który znajdował się w tym miejscu przed
dziesiątkami milionów lat. W wyniku późniejszych skomplikowanych procesów
geologicznych, o jakich ze względu na brak czasu nie będę opowiadał, oraz na
skutek ruchów tektonicznych, z tych osadów powstała ruda, którą obecnie
wydobywamy ze znacznej głębokości. Oznacza to, że ten przedmiot w odpowiednim
czasie po prostu spadł z nieba do oceanu, znalazł się na jego dnie, a później
dzięki swojej niespotykanej wytrzymałości przetrwał w nieuszkodzonym stanie
proces formowania się złoża rudy. Natomiast do odpowiedzi na pytanie „po co?”
dojdziemy za chwilę.
-
Czy spadając z kosmosu nie powinien ulec spaleniu w atmosferze, jak większość
meteorytów? – generał nie pozbył się jeszcze wątpliwości.
-
Pan generał ma zupełną rację co do tego, że drobne ciała niebieskie wpadające w
atmosferę ziemską na ogół ulegają w niej spaleniu na skutek tarcia. – przyznał
profesor. – Jest to jednak wynikiem tego, że trafiają one w naszą planetę
pędząc z prędkością rzędu wielu tysięcy kilometrów na godzinę, co skutkuje
rozgrzaniem do niezmiernie wysokiej temperatury poprzez kontakt z cząsteczkami
gazów wchodzących w skład atmosfery. Na znalezionym przez nas przedmiocie nie
ma jednak śladów nadtopienia ani nawet przegrzania. Naszym zdaniem świadczy to
o tym, że ten obiekt nie trafił na Ziemię przypadkowo, lecz został na nią
sprowadzony w sposób kontrolowany. Mówiąc po prostu, po zbliżeniu się do naszej
planety wyhamował, a następnie łagodnie opadł na powierzchnię. Oznacza to, że
jakieś inteligentne istoty celowo, w bezpieczny i kontrolowany sposób, umieściły ten przedmiot na naszej
planecie. Nasz zespół nie ma co do tego żadnych wątpliwości i w związku z tym,
natychmiast po dojściu do powyższych wniosków zawiadomiliśmy kolegów z
uniwersyteckiego zespołu badającego obce cywilizacje, gdyż uznaliśmy, że sprawa
wykracza poza zakres geologii. Od tej pory badania prowadziliśmy wspólnie.
Nikt
z członków komitetu nie zgłaszał zastrzeżeń, gdyż tezy przedstawione przez
profesora brzmiały logicznie i wiarygodnie.
-
Oczywiste jest, że gdy tylko doszliśmy do przekonania o pozaziemskim
pochodzeniu naszego znaleziska podjęliśmy wszelkie możliwe badania mające na
celu sprawdzenie, czy nie stanowi on zagrożenia. – kontynuował uczony. – W
szczególności sprawdziliśmy czy nie emituje on jakiegoś rodzaju promieniowania.
Jednak liczniki Geigera, ani inne dostępne dla nas czujniki niczego nie
wykazały. Na tym etapie pomocny okazał się udział kolegów badających kosmos,
który dysponują bardziej specjalistyczną aparaturą. Znów pominę szczegóły
techniczne. Powiem najprościej, że zastosowano nietypowe detektory cząstek
elementarnych, co dało efekt, nie waham się użyć tego słowa, sensacyjny. Otóż
nasz przedmiot emituje nieznany dotychczas rodzaj promieniowania polegający na
wysyłaniu nieznanych nam dotąd cząstek zbliżonych do mezonów. Tak jak
promieniowanie beta to emisja elektronów, to odkryte przez nas promieniowanie
jest emisją określonych, nieznanych nam cząstek elementarnych. Co
najważniejsze, promieniowanie to nie odbywa się w przypadkowy sposób, lecz
posiada modulowane natężenie. To natężenie zmienia się okresowo. Mówiąc po
prostu, znaleziony przez nas przedmiot wysyła powtarzający się sygnał trwający
dokładnie sto sześćdziesiąt dwie sekundy. Prawdopodobnie wysyła ten sygnał
nieprzerwanie od czasu lądowania czyli od dziesiątek milionów lat. Nasz zespół
jest zgodny co do tego, że jest to wiadomość, jaką chce nam przekazać obca
cywilizacja. Kiedy tylko doszliśmy do tego przekonania pozwoliliśmy sobie
powiadomić o tym pana prezydenta, gdyż uznaliśmy, że ranga wydarzenia tego
wymaga.
-
Bezpośrednio po otrzymaniu raportu poleciłem podjąć próby odszyfrowania tej
wiadomości. – potwierdził prezydent. – Oczywiście, nadałem sprawie klauzulę
najwyższej tajności. Czy mam rozumieć, że są już jakieś wyniki?
-
Trudno mi w jednoznaczny sposób odpowiedzieć na to pytanie. – odrzekł profesor.
– Wiadomość nie została odszyfrowana w ścisłym tego słowa znaczeniu ale, jak
nam się wydaje, wiemy co tamci chcą nam przekazać.
-
Już wyjaśniam. – dodał widząc skonsternowane miny członków komitetu. – Po
decyzji pana prezydenta poprosiliśmy o współpracę profesora uważanego za
największy autorytet w dziedzinie kryptologii i łamania szyfrów. Kiedy został
poinformowany o co chodzi z zapałem przystąpił do pracy. Nie muszę dodawać, że
zadanie jest nieporównywalnie trudniejsze niż złamanie jakiegokolwiek
ziemskiego szyfru. W tym drugim przypadku przynajmniej znana jest nam struktura
wiadomości, jaką zaszyfrowano. W większości ziemskich języków występuje dwadzieścia
kilka podstawowych dźwięków, którym odpowiadają litery. Z tego rodzaju klocków
zbudowane są słowa odpowiadające poszczególnym pojęciom. W niektórych językach
azjatyckich nie mamy osobnych liter lecz symbole oznaczające słowa. W każdym
razie, w przypadku ziemskich wiadomości wiemy w jaki sposób są one zbudowane.
Natomiast niczego nie wiemy o sposobie wymiany informacji przez obce
cywilizacje, więc struktura ich wiadomości była zupełną niewiadomą.
-
Panie profesorze, - nie wytrzymał doradca prezydenta. – na miłość boską, niech
nam pan oszczędzi wykładów z lingwistyki i niech pan powie co odczytano.
-
Jak powiedziałem, nie odczytano niczego w dosłownym tego słowa znaczeniu. –
kontynuował uczony. – Profesor kryptologii poddawał wiadomość analizie przy pomocy
specjalnych algorytmów komputerowych. Siedział nad tym cztery dni, a piątego
nie pojawił się w pracy. Byliśmy zaniepokojeni i próbowaliśmy się z nim
skontaktować telefonicznie ale bez skutku. W końcu wysłaliśmy kogoś pod jego
adres. Okazało się, że w trybie pilnym sprzedał dom i zniknął. Przy pomocy
agencji nieruchomości udało się ustalić, że nabył dom, lub dokładniej mówiąc,
drewnianą chatkę na pewnej tropikalnej wyspie i tam się przeprowadził. Ponieważ
nie było z nim kontaktu, a sprawa miała wiadomą wagę, wysłaliśmy na ten
archipelag delegację. Znaleźli profesora na plaży. Na ich pytania oświadczył,
że nie ma nic do powiedzenia, a kryptologia przestała go w ogóle interesować. W
żaden sposób nie dał się nakłonić do powrotu do pracy. Wobec tego nie mieliśmy innego wyjścia jak
poprosić o rozszyfrowanie wiadomości innego profesora, również uznawanego za
autorytet od szyfrów. Niestety, sytuacja się powtórzyła. Nowy specjalista z
zapałem przepracował kilka dni, a następnie zniknął. Tym razem udało nam się ustalić,
że również sprzedał dom, kupił motor i od tej pory jeździ na nim po całym
kontynencie. Z nami nie chce rozmawiać. Oświadczył jedynie, że na kryptologię
zmarnował już dość czasu.
-
Czy to może oznacza, że ci obaj eksperci ulegli frustracji nie mogąc poradzić
sobie z szyfrem i na skutek tego zniechęcili się do uprawianej dziedziny? –
wyraził przypuszczenie prezydent.
-
Taka możliwość sama się nasuwa i, oczywiście, braliśmy to pod uwagę. –
odpowiedział profesor. – Jednak jest mało prawdopodobne aby obaj zniechęcili
się tak szybko. Praca nad złamaniem każdego szyfru trwa długo, więc dziwne
byłoby aby ci specjaliści poddali się już po kilku dniach. Wzięliśmy pod uwagę
możliwość wręcz odwrotną. Założyliśmy, że skoro obcy chcieli nam przekazać
jakąś wiadomość, to nie szyfrowali jej w sposób utrudniający odczytanie, lecz
przeciwnie, zakodowali ją tak, aby inne inteligentne istoty były w stanie ją
łatwo odkodować. Wobec tego zastanawialiśmy się, czy obaj profesorowie czasem
nie odczytali wiadomości, a jej treść nie skłoniła ich do porzucenia
dotychczasowego trybu życia. Wiadomość
mogła, na przykład, informować, że wkrótce nastąpi katastrofa, która zniszczy
naszą planetę. W tej sytuacji nasi eksperci doszli do wniosku, że trzeba
pozostały czas spędzić w przyjemny sposób.
-
Rzeczywiście, nie można wykluczyć takiej możliwości. – przyznał doradca
prezydenta. – To oznaczałoby jednak tragedię, której nie dałoby się zapobiec.
Nie wiemy nawet jaki rodzaj kataklizmu nam zagraża, a tym bardziej jak go
powstrzymać.
-
Na szczęście, naszym zdaniem taką hipotezę należy odrzucić. – stwierdził
profesor. – Po pierwsze, dysponujemy profilami psychologicznymi obu
kryptologów. Obaj cechowali się wysokim poziomem odpowiedzialności i
profesjonalizmu, hmm… przynajmniej do ostatnich wypadków. W każdym razie, psychologowie są zdania, że
gdyby powzięli wiedzę tego rodzaju, to nie zachowaliby jej egoistycznie dla
siebie lecz powiadomiliby odpowiednie władze.
-
Może doszli do wniosku, że skoro katastrofa jest nieunikniona, to nie ma sensu nikogo powiadamiać, gdyż
spowodowałoby to jedynie wybuch paniki. – wyraził przypuszczenie prezydent. –
Postanowili zatem dać ludzkości możliwość przeżycia swoich ostatnich dni w
zwykły, spokojny sposób.
-
To rozsądne przypuszczenie. – przyznał uczony. – Jednak odrzuciliśmy je ze
względu na rachunek prawdopodobieństwa. Gdyby tak było, to obca cywilizacja
musiałaby już czterdzieści milionów lat temu znać dokładny termin zagrażającej
nam zagłady, a wysłany przez nią przedmiot emitowałby tę wiadomość przez cały
ten czas, znajdując się najpierw na dnie oceanu, a następnie we wnętrzu skały.
Jest zupełnym przypadkiem, że odkryliśmy go akurat w tym momencie, i jest
nieprawdopodobne aby to odkrycie mogło nastąpić tuż przed zapowiadanym terminem
kataklizmu.
-
Nieprawdopodobne historie się zdarzają… - stwierdził generał.
-
Na szczęście dysponujemy innym dowodem na to, że w tym wypadku tak się nie
stało. – powiedział profesor. – Obaj eksperci mieli współpracowników, młodych
doktorantów, dwudziestotrzyletnią kobietę i o rok starszego mężczyznę. Te osoby
nie pracowały bezpośrednio nad rozszyfrowaniem wiadomości, nie mogły zatem
poznać jej treści tą drogą. Zetknęły się jedynie przelotnie z badanym
przedmiotem pomagając profesorom w przygotowaniu badań. Wkrótce po tym,
podobnie jak ich szefowie, porzucili pracę. Ta dziewczyna obecnie występuje
jako wokalistka w zespole rokowym, a chłopak kupił małą winnicę i zajął się
produkcją wina. Pragnę jeszcze raz
wyraźnie podkreślić, że ta dwójka nie miała okazji pracować nad rozkodowaniem
sygnału emitowanego przez znaleziony w kopalni przedmiot. Nasz zespół po
analizie powyższych faktów doszedł do następujących wniosków. Ten metaliczny
cylinder nie emituje informacji, którą dałoby się zapisać w postaci liter i
słów. Przekazuje on natomiast w jakiś podświadomy sposób wiadomość, którą są w
stanie zrozumieć istoty inteligentne. Treść tej wiadomości sprowadza się w
przybliżeniu do rady: realizuj swoje marzenia, nie marnuj czasu na nic innego.
Profesor
spojrzał na twarze członków komitetu i dostrzegł na nich akceptację dla swojej
tezy, ale również zaskoczenie pomieszane z przestrachem. Po chwili milczenia
zabrał głos prezydent:
-
Cóż, wydaje się, że trudno odmówić panu racji, profesorze. Musimy w takim razie
zdecydować co robić w takiej sytuacji. Osobiście uważam, że nasz kraj stanął
przed poważnym zagrożeniem. Jeśli ta wiadomość się rozejdzie i wszyscy, zamiast
wypełniać swoje obowiązki wobec państwa, zaczną realizować swoje marzenia to
czeka nas upadek. Musimy znaleźć sposób aby temu zapobiec.
-
Czy nie dałoby się zbadać wnętrza tego przedmiotu? – nieśmiało zasugerował szef
agencji badań kosmosu. – Takie znalezisko to coś, co zapewne więcej się nie
powtórzy.
-
Nasz zespół nie rekomenduje takiej próby. – odparł profesor. – Pomijam nawet
to, że ze względu na odporność powłoki, do jej pokonania należałoby użyć tak
brutalnych metod, że najprawdopodobniej w trakcie otwierania wnętrze uległoby
zniszczeniu. Bardziej istotne jest to, że mamy do czynienia z produktem obcej
cywilizacji stojącej na wyraźnie wyższym od naszego poziomie, która
najwyraźniej nie życzy sobie abyśmy dostali się do wnętrza tego cylindra. Ci
obcy zbudowali urządzenie emitujące wiadomość dla nas, a następnie
zabezpieczyli je absolutnie nierozbieralną osłoną. Gdyby ich intencją było
umożliwienia nam dostania się do środka to obudowa skonstruowana byłaby w inny
sposób. Obawiamy się, że jest wręcz przeciwnie, to znaczy, że ten przedmiot
zawierać może jakieś środki obrony, które zostaną aktywowane podczas próby otwarcia.
Już tę drobną próbkę z samego końca pobieraliśmy z duszą na ramieniu.
-
Rzeczywiście, ryzyko jest znaczne. – przyznał z rezygnacją szef agencji
kosmicznej.
-
Interesuje mnie ten materiał – odezwał się generał – a zwłaszcza jego
wytrzymałość.
-
Jak się domyślam, pan generał na myśli pancerze dla czołgów odporne na ataki
wroga. – powiedział profesor. – My widzimy szereg innych zastosowań. Proszę
sobie wyobrazić mosty, które zamiast potężnych kratownic i pylonów mają
konstrukcję wyglądającą na utkaną z nici pajęczej. Gdybyśmy opanowali
technologię produkcji tego materiału to byłoby możliwe. Ale do tego droga
daleka. Wiemy, że taki materiał istnieje i znamy jego właściwości. Nie wiemy
jednak na razie jak go wytworzyć. Znowu nasuwa się analogia do diamentu. Od
chwili gdy ludzkość poznała diament do chwili opracowania technologii produkcji
syntetycznych diamentów minęło sporo czasu. Jednak mamy próbkę i będziemy nad
tym pracować.
-
OK. – stwierdził generał. – Będę z zainteresowaniem śledził postępy tych prac.
Natomiast co do tego całego kosmicznego cylindra, to zgadzam się z prezydentem,
że stanowi on poważne zagrożenie. Gdyby wszyscy zaczęli realizować swoje
marzenia zamiast wypełniać rozkazy, to nasza armia straciłaby wartość bojową.
Co prawda, jest trochę ludzi, którzy marzą o służbie w wojsku, ale obawiam się
że zbyt wielu dywizji byśmy z nich nie sformowali. Tak sobie myślę, może by to
cholerstwo jakoś podrzucić naszym nieprzyjaciołom? Niech ich obywatele rzucają
wszystko i przestają wypełniać obowiązki. Wtedy my bez trudu zaprowadzimy w
świecie właściwy porządek.
-
Moim zdaniem to byłoby zbyt ryzykowne. – orzekł prezydencki doradca. – W ten
sposób stracilibyśmy kontrolę nad tym przedmiotem. Tamci mogliby się szybko
zorientować w czym rzecz i w jakiś perfidny sposób wykorzystać go przeciwko
nam.
-
Racja. – zgodził się generał. – Proponuję przetransportować to draństwo na
poligon, gdzie przeprowadza się podziemne próby nuklearne, położyć koło jakiejś
bomby wodorowej i zdetonować.
-
Ależ panowie, - zaprotestował szef agencji badan kosmosu. – Mamy do czynienia z
przedmiotem o niecenionej wartości naukowej.
-
Proponuję kompromisowe rozwiązanie. – odezwał się prezydent. – Jako przywódca
wybrany przez naród do dbania o jego dobro, nie mogę zgodzić się na to żeby
jakieś nieodpowiedzialne, głupie ludzkie marzenia zagroziły potędze naszego
kraju. Z drugiej strony nie powinniśmy niszczyć definitywnie tego przedmiotu,
który los przekazał w nasze ręce. Wydam polecenie aby został zatopiony w
oceanie. Tę misję musi wykonać jak najmniejsza liczba osób, gdyż po kontakcie z
tym cylindrem staną się nieprzydatni dla dalszej służby. Zapewne zajmą się
obserwacją ptaków albo zaczną zbierać znaczki pocztowe. Musimy poświęcić kilku
aby ocalić naród. Informacja o współrzędnych miejsca, w którym ten przedmiot
zostanie zatopiony będzie ściśle tajna, zapisana w jedynym egzemplarzu raportu
przeznaczonym tylko do wiadomości prezydenta. Gdyby któryś z moich następców
doszedł do wniosku, że osiągnięty został postęp naukowy pozwalający na dalsze
badania nad tym kosmicznym cylindrem, to technologie przyszłości umożliwią z
pewnością jego łatwe odszukanie. A gdyby żaden z moich bliskich następców nie
zdecydował się na poszukiwania, to jakiś następca po czterdziestu milionach lat
znajdzie go w kopalni.
Członkowie
komitetu uznali, że propozycja prezydenta jest słuszna i uznali ją za własną.
Na koniec prezydent zwrócił się do profesora:
-
Chciałbym panu i innym członkom pana zespołu przekazać serdeczne podziękowania
za pracę, jaką wykonaliście dla dobra kraju. Wasze zasługi muszą pozostać w
tajemnicy, ale my wiemy ile wam zawdzięczamy. Mam nadzieję na owocną współpracę
przy kolejnych zleceniach rządowych.
-
Uprzejmie dziękuję za miłe słowa, panie prezydencie – powiedział profesor – ale
to było ostatnie zlecenie, jakie zrealizowałem dla rządu. Poczucie obowiązku i
szacunek dla panów kazały mi zreferować dzisiaj nasze wnioski. Proszę jednak
pamiętać, że ja oraz członkowie mojego zespołu pozostawaliśmy w kontakcie z tym przedmiotem. Postanowiliśmy
wspólnie zakupić jacht i w przyszłym tygodniu wypływamy w rejs dookoła świata.
Kiedy trochę potrenujemy, wystartujemy w regatach wokół globu. Marzyliśmy o tym
od zawsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz