czwartek, 16 maja 2024

Sobowtóry

 

Sobowtóry

              Ta historia zaczęła się po powrocie z wakacji na Bali.  Kiedy walizki zostały już rozpakowane i  pierwsze pranie włożone do pralki Marta zabrała się za porządkowanie zdjęć w telefonie. Zrobiła ich mnóstwo i teraz przyszła pora na selekcję. Niektóre ujęcia się powtarzały, inne nie miały większego sensu i należało z tej całej masy wybrać te, dla przechowywania których warto było poświęcić pamięć w smartfonie i chmurze. Na egzotycznych wakacjach łatwo ulec fascynacji niezwykłymi widokami i z tego powodu fotografować wszystko dookoła. W efekcie powraca się do domu z tysiącami zdjęć, na przeglądanie których później brak czasu.

Marta zdała sobie sprawę, że przez większość wycieczki patrzyła w ekran smartfona, a nie na realny świat. Dopiero teraz, przeglądając zdjęcia, uświadamiała sobie powoli co widziała i dostrzegała szczegóły, które umknęły jej uwadze w amoku fotografowania. Przesuwając palcem po ekranie oglądała kolejne ujęcia jednej z balijskich świątyń.  Rzędami, po obu stronach drogi prowadzącej do sanktuarium, na tle palm i bananowców stały rzeźby. Z jednej strony ustawiono posągi demonów, a po drugiej dobrych duchów. W pewnej chwili Marta głośno się zaśmiała.

- Co cię tak śmieszy? – odezwał się Bartek z sąsiedniego pokoju.

- Nie uwierzysz! – odpowiedziała Marta. – Jeden z wyrzeźbionych demonów jest kropka w kropkę podobny do ciebie.  

- Pokaż! – Bartek spojrzał jej przez ramię. – No nie wiem. Faktycznie, nie wygląda tak dziwacznie jak pozostałe demony, można powiedzieć, że przypomina człowieka z Europy. Ale żeby to bym był kropka w kropkę ja, to chyba przesada.

- Zobacz na kolejnym zdjęciu.

Marta musnęła palcem  ekran i rozsuwając kciuk i palec wskazujący powiększyła obraz głowy kamiennego demona.

- Rzeźba jest z ciemnego kamienia więc trudno oczekiwać aby wyglądała dokładnie jak twoje zdjęcie. Ale kształt głowy i rysy twarzy są twoje. Gdyby to pomalować na odpowiednie kolory byłby twój wierny portret.

Bartek musiał przyznać jej rację.

- Ciekawe. - powiedział. – Że też jakiś balijski rzeźbiarz przed wiekami akurat tak sobie wyobraził demona? Swoją drogą to początkowo nie musiało tak wyglądać. Ten posąg stoi na słońcu i deszczu od wieków, więc może się od tego trochę zdeformował i przypadkiem stał się podobny do mnie.

- A może jakiś twój przodek miał naturę odkrywcy i wybrał się na wyprawę  żaglowcem w tamte strony? Na miejscu wpadł w oko tamtejszemu artyście i posłużył jako  model dla demona?

Potraktowaliby to jako zabawną ciekawostkę z podroży i z czasem zapomnieli o sprawie, gdyby nie kolejne wydarzenia. Już kilka dni później do Bartka zadzwonił przyjaciel.

- Nie pochwaliłeś się, że wystąpiłeś w filmie jako statysta. – powiedział.

- O czym ty mówisz? – zdziwił się Bartek – Nie występowałem w żadnym filmie.

- Nie gadaj. Przecież mam oczy. Oglądałem film na Netflixie i zauważyłem cię w jednej ze scen. Widać cię tylko przez kilka sekund i początkowo myślałem, że mi się wydawało. Specjalnie zatrzymałem odtwarzanie, cofnąłem i kilka razy przeglądnąłem.  To na pewno ty. Swoją drogą nieźle wypadłeś.

Podał tytuł i minutę, w której scena się odbywa. Bartek z ciekawości wyszukał film w serwisie i przesunął do odpowiedniego momentu. Scena rozgrywała się w jakimś lokalu.  Dwaj główni bohaterowie rozmawiali przy barze, a w tle widać było innych klientów. Jeden z nich wyglądał dokładnie jak Bartek. Marta, kiedy zobaczyła fragment filmu musiała przyznać, że to prawda. Wciąż jeszcze nie widzieli w tym nic nadmiernie niezwykłego ani, tym bardziej, niepokojącego.

- Typy ludzkie się powtarzają. – stwierdziła Marta. – Podobno każdy ma co najmniej jednego sobowtóra gdzieś na świecie. Akurat twój statystował w filmie.

Następny przypadek dał już więcej do myślenia. Marta przeglądała album z malarstwem polskim i natrafiła na dużą reprodukcję „Bitwy pod Grunwaldem” Matejki.

- Bartek! – zawołała nagle . – Popatrz!

- O co chodzi?

- Przecież to ty! – wskazała na jedną z postaci na obrazie.

Rzeczywiście. Jeden z rycerzy uczestniczący w bitewnym zgiełku do złudzenia przypominał Bartka pomimo hełmu na głowie.

- O ile wiem, Matejko nie malował jedynie z wyobraźni, tylko przedstawiał na obrazach twarze różnych ludzi, jakich spotykał w swoim czasie w Krakowie. – powiedziała Marta. – Widać w tamtym czasie żył tam twój kolejny sobowtór.

- Coś ostatnio za dużo tych moich sobowtórów. – stwierdził Bartek.

Następnego dnia odebrał telefon od kolejnego znajomego.

- Gratuluję! Świetnie to powiedziałeś. – usłyszał w słuchawce. – Sam bym tego lepiej nie wyraził.

- O czym ty mówisz? – zdziwił się Bartek.

- Jak to o czym? O twoim wywiadzie.

- Jakim znowu wywiadzie?

- Stary, nie zgrywaj się.  Wczoraj w wieczornych wiadomościach był wywiad z tobą. Zrobili sondę uliczną i zapytali ciebie. Dobrze wypadłeś.

- Jesteś pewien, że to byłem ja?

- Przecież się znamy nie od dzisiaj.

Bartek nawet nie usiłował znaleźć archiwalnego nagrania żeby sprawdzić czy ten zaczepiony wczoraj  na ulicy przez reportera człowiek rzeczywiście wyglądał jak on. Coś mu mówiło, że to kolejny sobowtór.  Kolejny ale nie ostatni. Wkrótce potem inny znajomy zadzwonił aby poinformować, że widział  go na trybunach podczas meczu siatkówki transmitowanego w telewizji. Do tego na drugim końcu kraju.  Liczba sobowtórów szybko rosła.

Wspomniał o tym swojemu kuzynowi, który był wyznawcą teorii spiskowych. Ten od razu znalazł wyjaśnienie.

- Niemożliwe, żebyś miał tylu sobowtórów. To przez szczepienia.

- Jak to przez szczepienia? – nie zrozumiał Bartek.

- Powinienem powiedzieć, że przez udawane szczepienia – wyjaśnił kuzyn . - Oni udają, że cię szczepią na jakąś chorobę, a naprawdę pobierają twoje DNA żeby cię sklonować.

- Po co mieliby mnie klonować?

- Jak to po co? Na sprzedaż. Na przykład jakiś obcy kraj chciałby umieścić u nas swojego agenta. Wtedy kupują twojego sobowtóra i podstawiają go za ciebie. Rzecz nie do wykrycia. Wszystko się zgadza, wygląd, odciski palców, DNA.

- Ale gdyby mnie teraz sklonowali to te moje klony byłby małymi dziećmi.

- Widać pobrali ci DNA kiedy byłeś szczepiony jako dziecko i od razu stworzyli klony. Teraz one się ujawniają.

Wyjaśnienia kuzyna jakoś Bartka nie przekonały. Nie rozumiał skąd nagle wzięło się tylu mężczyzn wyglądających jak on. Jednak ta sprawa zaczęła go nie tylko intrygować ale również bawić. Wyszukiwał w internecie lub w gazetach zdjęcia imprez masowych – koncertów, meczów, manifestacji. O ile tylko zdjęcie posiadało odpowiednią rozdzielczość za każdym razem w tłumie odnajdywał swoją twarz. Ta zabawa zaczynała go cieszyć. Do momentu kiedy zobaczył swoje zdjęcie w opublikowanym przez policję liście gończym. Podpis głosił, że poszukiwany mężczyzna podejrzany jest o liczne napady na banki.

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz