piątek, 14 listopada 2025

Willa

 

Willa

                Powiadają, że można zakochać się w jakimś budynku. To niezbyt trafny związek frazeologiczny, ale właśnie coś takiego przydarzyło się Tadeuszowi.  Po raz pierwszy ujrzał tę willę, gdy jako nastolatek włóczył się po peryferiach swojego miasta.  Była połowa października. Panowała piękna, jesienna pogoda. Złociste liście drzew kontrastowały z błękitnym niebem i tworzyły kobierce na trawnikach ogrodu otaczającego willę.  Jej jasne ściany były oświetlone jesiennym słońcem.  Nie potrafił określić co tak go urzekło w tym domu. Na pierwszy rzut oka wyglądał on na jakieś sto lat. Powstał pewnie  gdzieś pod koniec XIX wieku. Widać było, że ta willa została zbudowana dla jakiejś zamożnej rodziny. Zamożnej, lecz cechującej się dobrym gustem i nie odczuwającej potrzeby afiszowania się ze swoją zamożnością. W odróżnieniu o innych budynków z tego okresu willa nie posiadała nadmiernej ilości ozdób. Jej prostą bryłę rozcinały jedynie gzymsy pomiędzy piętrami i ryzalit ponad drzwiami wejściowymi ulokowanymi pośrodku fasady. Nakryta była czterospadowym, mansardowym dachem. Tadeusz dopiero później doszedł do wniosku, że od pierwszego wejrzenia zafascynowały go eleganckie proporcje budynku, który w jakiś dziwny sposób wydawał się jednocześnie solidny i lekki. Mimo, że wieku kilkunastu lat na ogół nie miewa się takich myśli, to już wtedy przeszło mu przez głowę, że chciałby kiedyś w tym domu zamieszkać z rodziną. Zdawał sobie sprawę, że zapewne będzie to niespełnione marzenie.

                Myśli o willi nie opuszczały go. W kolejnych latach wielokrotnie wybierał się na spacer w tę stronę aby ponownie spojrzeć na nią. Z czasem zauważył, że ten dom, chociaż piękny, jest jakiś dziwny. Powinien tętnić życiem, rozbłyskać światłami w oknach, a w ogrodzie powinny radośnie bawić się dzieci. Nic takiego nigdy nie miało miejsca. Ogród był pusty i cichy, a światło, jeśli już to pojawiało się w jednym oknie. Tadeusz dyskretnie starał się zasięgnąć informacji o lokatorach willi. Ustalił, że mieszka w niej samotny starszy mężczyzna. Po kilku latach w willi zanikły na dobre nawet te mizerne oznaki życia. Budynek przez kilka lat stał ciemny, aż wreszcie został wystawiony na sprzedaż. Tadeusz zdawał sobie sprawę, że wciąż nie stać go taki zakup ale skontaktował się z biurem nieruchomości.  Zapytał o poprzednich właścicieli. Agent nie był skłonny aby o tym mówić ale przyciśnięty przyznał, że ostatni lokator zniknął w nieustalonych okolicznościach. Sąsiadów zaniepokoiła cisza panująca w willi. Powiadomili służby. W obawie, że starszy pan zamieszkujący dom zmarł zdecydowano włamać się do środka, lecz nikogo żywego ani umarłego wewnątrz nie znaleziono. Nieobecność lokatora była zbyt długa aby mogło chodzić o jakiś urlop czy podróż. Gdyby z jakiegoś powodu postanowił się wyprowadzić to raczej by kogoś poinformował, zostawił jakieś dyspozycje, a nie porzucał swojej willi na łaskę losu. Trudno było rozwikłać tę zagadkę. Przypuszczano, ze właściciel gdzieś wyjechał i w trakcie wyjazdu zginął tak, że nie odnaleziono jego ciała. Mógł się na przykład utopić w jakimś bagnie albo zabłądzić gdzieś w górskim, niedostępnym  lesie. Miał kilku dalekich krewnych, którzy po pewnym czasie wystąpili o uznanie go za zmarłego, co otworzyło im drogę do dziedziczenia willi. Ponieważ nie mogli się porozumieć co do jej podziału postanowili wystawić ją na sprzedaż i podzielić się pieniędzmi. Tadeusz poprosił agenta o pokazanie domu. Nawet jeśli go nie kupi to przynajmniej pozna wnętrze fascynującego go budynku.

                To wnętrze go zaskoczyło. O ile willa od zewnątrz wyglądała pogodnie, to w środku sprawiała zupełnie inne wrażenie. Nie można było mieć zastrzeżeń do ilości pomieszczeń. Było tam wszystko co trzeba, na parterze hol, kuchnia, jadalnia, salon i biblioteka, na piętrze sypialnie i pokoje dziecięce, a w mansardowym dachu dodatkowe pokoje gościnne. Do tego trzy łazienki. Dziwny był natomiast układ tych pomieszczeń. Prowadziły do nich dość kręte korytarzyki, sprawiające, że w tym wnętrzu można było się zgubić. Na dodatek hol i korytarze wyłożone były ciemną boazerią co powodowało, że układ wnętrza wydawał się jeszcze bardziej tajemniczy. Chodząc z  agentem nieruchomości po willi  kilka razy stracili orientację.  To wszystko Tadeusza nie zniechęcało. Nadal pragnął aby był to jego rodzinny dom. Niestety, tak jak przypuszczał, zakup willi przekraczał jego możliwości finansowe na tym etapie życia.  Dowiedział się, że kupił ją znacznie starszy od niego mężczyzna, który mówił, że zawsze marzył o zakupie tego domu. Tadeusz rozumiał go i zazdrościł mu. Postanowił nie rezygnować, tylko zacząć oszczędzać i jeśli willa ponownie zostanie zaoferowana na sprzedaż, obiecał sobie że tym razem ja kupi. Stało się to jego obsesją. Rzucił się w wir pracy, poświęcił wszystko inne dla tego celu i przyniosło to efekty. Po latach miał już spore oszczędności.

                Los mu sprzyjał. Po kilkunastu latach willa ponownie została wystawiona na sprzedaż. Co ciekawe historia się powtórzyła gdyż właściciel, tak jak poprzedni, też zniknął bez śladu. Tadeusza to nie zniechęciło. Nie oglądając powtórnie wnętrza zaakceptował  w biurze nieruchomości cenę nie próbując nawet się targować.  Gdy już zostały podpisane wszystkie dokumenty u notariusza wprowadził się do willi szczęśliwy, że jego młodzieńcze marzenie się spełniło. Co ciekawe, układ wnętrza wydał mu się nieco inny niż wtedy gdy oglądał dom podczas pierwszej próby zakupu.  Pamięć potrafi płatać figle. Ten układ był jednak naprawdę dziwny. Nawet po kilku tygodniach Tadeusz wciąż gubił się we własnym domu. Na przykład był przekonany, że ten korytarz prowadzi do biblioteki, bo niedawno tamtędy tam trafił. Tymczasem dziś idąc tą samą drogą znalazł się w jadalni.

                Jego szczęście ze spełnienia marzeń stopniowo gasło. Zaczynał rozumieć, że pracując przez tyle lat na zakup tej willi wiele nieuchronnie utracił. Przez to dorabianie się nie założył rodziny. Zrozumiał, że jest już za późno, że pokoje dziecinne na piętrze pozostaną puste, że wnętrza domu ani ogrodu nie wypełnią radosne dziecięce głosiki.  Chodził po pokojach i zakamarkach willi starając sobie przypomnieć, że niemal od zawsze o tym marzył, że niczego innego tak nie pragnął. Jednak teraz brakowało mu kogoś z kim mógłby dzielić się swoją radością.

                Któregoś dnia idąc po kolacji z jadalni do holu znów się zagubił. Tym razem nie chodziło o to, że jakiś korytarzyk poprowadził go w inne miejsce niż chciał.  W ogóle nie mógł wyjść z tego korytarzyka. Okazał się on kręty, ciemny i pozbawiony drzwi wyjściowych. Tadeusz szedł w nim najpierw długo w jedną stronę i nie znalazł wyjścia. Postanowił wrócić do jadalni. Zawrócił i poszedł w przeciwną stronę ale wkrótce trafił na ślepą ścianę. Biegał tak, coraz bardziej zdenerwowany tam i z powrotem co chwila napotykając zakręty, których, jak mu się zdawało, przed chwilą nie było.  Wreszcie zrozumiał, że do swojej willi już nie wróci, ale też jej nie opuści.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz