Wróżenie z grzybów
Ryszard od dziecka lubił sobie powróżyć. Oczywiście, nie używał w tym celu żadnej szklanej kuli ani fusów ale wymyślał różne, własne sposoby w zależności od tego co akurat działo się wokół niego. Dla przykładu, kiedy szedł do szkoły nie czując się zbyt pewnie przed klasówką z matematyki to myślał sobie tak:
- Jeśli pośród pierwszych dziesięciu samochodów, jakie przejadą ulicą będzie choć jeden czerwony, to klasówka dobrze mi pójdzie.
Wyniki takich wróżb często się sprawdzały, tym bardziej, że często, gdy mocno mu na czymś zależało, trochę szachrował oszukując samego siebie. Na przykład w klasie maturalnej zadurzył się w Jolce. Miał ochotę zaprosić ją na randkę i wracając ze szkoły wróżył sobie czy ma u niej jakieś szanse.
- Jeśli idąc do domu naliczę przynajmniej dziesięć BMW, które mnie miną to Jolka się zgodzi.
Kiedy od domu dzieliła go już tylko jedna przecznica, a spostrzegł do tej pory tylko sześć BMW, to skręcił w bok i poszedł okrężną drogą. Spacerował ulicami tak długo aż naliczył dziesięć. Usprawiedliwiał się sam przed sobą:
- Przecież nie powiedziałem „Jeśli idąc do domu najkrótszą drogą….” więc mogłem nieco zboczyć z trasy.
W rezultacie sam uwierzył, że tego rodzaju wróżby się sprawdzają.
Inną jego pasją było zbieranie grzybów. Co roku nie mógł się doczekać na jesienny wysyp. Niby nie zależało mu na ilości, wmawiał sobie, że nie o to chodzi aby nazbierać pełny kosz. Udawał sam przed sobą, że chodzi o spacer po pięknym jesiennym lesie, o wdychanie świeżego powietrza i o wrażenia estetyczne, jakich dostarczały grzyby. Borowiki pięknie komponowały się pośród mchu, ceglaste kapelusze kozaków wspaniale wyglądały wśród żółknących paproci. To wszystko prawda, ale mimo wszystko ilość też miała znaczenie. Lubił chodzić na grzyby po pracy. Ludzi w lesie w dni robocze było mniej niż w weekendy. Poza tym uważał, że po południu lepiej się szuka grzybów bo słońce schodziło już poniżej koron drzew i jego prześwitujące przez listowie promienie nie utrudniały wypatrywania. Niestety, dni w połowie października są już krótkie i kiedy w tę środę wybrał się do lasu zmierzch już się zbliżał. Ryszard, jak zwykle, powróżył sobie rozpoczynając grzybobranie:
- Jeśli w ciągu pierwszych minut znajdę co najmniej pięć grzybów to zbiór będzie dziś udany.
Była to w gruncie rzeczy samospełniająca się przepowiednia, bo jeśli od początku było sporo grzybów, to na ogół było tak do końca. I na odwrót, jeśli od początku niczego nie było to znaczy, że akurat nie udało się trafić na wysyp. Tego dnia było średnio. W ciągu pierwszych pięciu minut znalazł dwa grzyby, co nie wróżyło dobrze. I tak było już do końca. Znalazł kilka sztuk, w tym nawet ładnego, wyrośniętego prawdziwka ale szału nie było. Czyli wróżba się sprawdziła. Kiedy była już pora wracać nagle przyszło mu do głowy wypowiedzenie kolejnej wróżby:
- Jeśli znajdę jeszcze jednego grzyba to bezpiecznie wrócę do domu.
Dopiero kiedy to pomyślał to zdał sobie sprawę co zrobił. Ponieważ wierzył w swoje wróżby to zrozumiał, że musi jeszcze co najmniej jednego grzyba znaleźć bo inaczej nie wróci bezpiecznie. Tymczasem w lesie robiło się już ciemno. Zaczął gorączkowo biegać wypatrując miejsc, w jakich, według jego doświadczenia, grzyby powinny rosnąć. Zagajniki świerkowe, dęby rosnące pośród sosen, młode brzózki, jednym słowem wszystkie leśne zakamarki, w jakich zazwyczaj grzyby rosły. Nie było już prawie nic widać. Zapalił latarkę w telefonie i nadal gorączkowo biegał całymi minutami po ciemnym lesie świecąc pod drzewa. Niestety, grzybów nie było. W pewnym momencie telefon wyświetlił ostrzeżenie o niskim poziomie naładowania baterii. Chwilę później zgasł. Ryszard nie mógł już nawet zadzwonić po pomoc, a w trakcie gorączkowej bieganiny w poszukiwaniu tego jeszcze jednego grzyba zupełnie stracił orientację. Ogarniała go panika.
Rodzina zgłosiła zaginięcie krótko po północy. Akcja poszukiwawcza, w którą zaangażowana jest policja i straż pożarna do tej pory nie dała rezultatów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz