NAGŁE OLŚNIENIE
Norman palcem wskazującym prawej ręki
dotknął płytki analizatora. Urządzenie porównało jego lnie papilarne ze wzorem
zakodowanym w bazie danych. Błysnęła zielona dioda, rozległ się modulowany
sygnał dźwiękowy i drzwi mieszkania rozsunęły się. Norman wszedł do chłodnego,
klimatyzowanego wnętrza.
- Dora! – zawołał –Jesteś już?
Odpowiedziała mu cisza. Rozejrzał się po holu i na
niewielkim wyświetlaczu na jednej ze ścian dostrzegł napis „Odtwarzanie”.
Musnął dłonią umieszczony obok sensor. Na gładkiej powierzchni ściany pojawiła
się szczelina w kształcie prostokąta. Drzwi samoczynnie odsunęły się, a z głębi
otworu doleciał zapach świerkowego lasu i tony jakiejś starej symfonii.
Norman stanął we framudze i spojrzał
w głąb pokoju. Na środku podłogi siedziała po turecku Dora, obrócona plecami do
wejścia. Z zamkniętymi oczami wsłuchiwała się w dobiegające zewsząd potężne
akordy. Wokół, na wszystkich ścianach, wyświetlany był trójwymiarowy obraz
lasu. Konary świerków kołysały się lekko, niemal muskając osoby znajdując się
wewnątrz pomieszczenia. Norman zrobił trzy kroki i delikatnie dotknął ramienia
kobiety. Odwróciła głowę, wstała i
pocałowała go w policzek. Dotknęła ekranu trzymanego w dłoni pilota.
Muzyka przycichła, przestała wypełniać całą przestrzeń pokoju. Wydawało się, że
dobiega teraz jedynie z wąskiego paska ściany otaczającego
pokój na wysokości głowy.
- Cześć! – powiedziała Dora.- Jaki
miałeś dzień?
- Wielki! – oznajmił Norman. –
Zgadnij, co będziemy robić dziś po południu?
- Masz tak monumentalną minę, że
prawdopodobnie dostałeś z powrotem licencję na pilotowanie pojazdów w czasie.
Zgadłam?
Na twarzy Normana pojawił się wyraz
zdziwienia połączonego z zawodem.
- Skąd wiesz? – spytał zbity z tropu.
- Kobieca intuicja, kochanie. A wracając
do twojego poprzedniego pytania, chcesz
zapewne zabrać mnie na wycieczką w przeszłość.
- Owszem. –potwierdził Norman. – Na
jaką epokę masz dzisiaj ochotę?
- Czy to ma jakiekolwiek znaczenie? O
ile znam twój kunszt pilotażu, i tak spudłujesz o dwieście lat. Czy nie za to
straciłeś ostatnim razem licencję?
Norman przeszedł nad tą uwagą do
porządku dziennego.
- Chętnie przyjrzałbym się bitwie pod
Poitiers. – zaproponował. – Musiałbym sprawdzić, ale to było chyba gdzieś w
czternastym wieku.
Dora zmarszczyła z dezaprobatą swój śliczny nosek.
- Po pierwsze, były dwie bitwy pod Poitiers. Jedną
Frankowie stoczyli z Arabami, a drugą z
Anglikami. – wyjaśniła. – Najbardziej jednak martwi mnie to, że wciąż masz tak
proste zainteresowania. Jak nie uczta u Nerona to jakaś wymiana ciosów na
maczugi. Czy naprawdę nie interesuje cię nic bardziej subtelnego?
- Nie bądź snobką. – odparł Norman. –
W przeszłość jeździ się przecież dla rozrywki.
- Zgoda, ale czy rozrywką musi być tylko
jakaś rozpusta albo krwawa rzeź? Nie lepiej poszukać wrażeń intelektualnych?
- Do
czego zmierzasz?
- Gdyby tak podpatrzeć akt tworzenia…
- w zamyśleniu wyszeptała Dora. – Zobaczyć jak Leonardo da Vinci maluje Monę
Lisę. Stwierdzić, czy kobieta, która mu pozowała miała ten właśnie uśmiech, czy
też powstał on tylko dzięki geniuszowi malarza. Albo patrzeć jak Michał Anioł
rzeźbi swojego Dawida.
- Coś w tym jest. – przyznał Norman.-
Widzę jednak pewną trudność. To przecież
trwało bardzo długo. Nie możemy siedzieć miesiącami w prehistorii patrząc jak
Michał Anioł odłupuje po kawałku marmuru.
- Masz rację. Mówiłam tylko
przykładowo. W gruncie rzeczy mam ochotę na coś jeszcze bardziej
wysublimowanego. Na intelekt in statu nascendi.
- Mów po ludzku. – zdenerwował się
Norman. – O co ci chodzi?
- Czy zastanawiałeś się kiedyś komu
właściwie zawdzięczasz możliwość podróżowania w czasie?
- Pracowało nad tym mnóstwo
inżynierów…
- Nie w tym rzecz. – przerwała mu
Nora. – Chodzi mi o podstawy teoretyczne. Dzisiaj te formuły zna każdy
szóstoklasista. Kiedyś jednak była to rzecz, która wyprzedziła swoją epokę o
pół wieku.
- Pamiętam. – przypomniał sobie
Norman. - Jakiś facet, ni stąd nie
zowąd, opublikował te wzory w pierwszej połowie dwudziestego pierwszego wieku.
Podał je bez dowodu, a fizycy teoretyczni potrzebowali kilku lat aby
potwierdzić ich słuszność, mimo że sprawdzały się w praktyce.
- Świetnie. – pochwaliła go Dora. – O
to właśnie mi chodzi. Ten człowiek, przed ogłoszeniem swoich wzorów nie
zajmował się w ogóle fizyką, a w każdym razie nie był znany z żadnych
publikacji. Początkowo nikt mu nie
wierzył. Znani fizycy powszechnie wyśmiewali jego formuły. A przecież okazało
się, że miał rację. Znamy dokładnie
dzień, w którym on dokonał swojego odkrycia. To fascynujące móc obserwować
przebłysk intelektu, który przesuwa ludzkość w nową epokę. Cały rozwój cywilizacji to proces w zasadzie
ciągły, ale takie właśnie genialne pomysły wielkich ludzi sprawiają, że nabiera
on tempa. Przecież w tym człowieku musiało to istnieć gdzieś w środku. Musiał
się z tym nosić, czuć, że jest bliski wielkiego odkrycia. I nagle – ta jedna
iskra geniuszu – już wie. To jest tak. To takie jasne, zwarte logiczne i
piękne. Piękne i proste jak piękne i proste może być tylko prawo natury. Czujesz
to Norman? Czy chcesz obserwować
narodziny ludzkiej, genialnej myśli?
- Chyba to kupię. – powiedział
Norman. – Zaczyna mnie to brać. Sam jestem ciekaw jak on na to wpadł. Wiemy
przecież z historii, że przed tym nie miał żadnych osiągnięć w zakresie fizyki,
a znani fizycy teoretyczni potrzebowali sporo czasu aby udowodnić wzory, które
on podał intuicyjnie. Całej nauce wiele lat zajęło to aby dojść do miejsca, w którym ten człowiek znalazł się
jednym skokiem. Wziął to jakby z powietrza. Całkiem jakby zbudował piękną,
strzelistą budowlę, pod którą dopiero później położono fundamenty.
- I to właśnie dzięki niemu będziemy mogli
przyjrzeć się tej historycznej chwili. – Dora uśmiechnęła się przekornie. –
Ciekawa jestem, czy przypuszczał, że przez swoje odkrycie ściągnie nas sobie na
kark?
- A więc zdecydowane, lecimy. Znajdź
dla nas stroje z dwudziestego pierwszego
wieku. Tylko dokładnie czytaj
instrukcję. Powkładaj to prawidłowo, żeby nie było wpadki jak wtedy, kiedy na
balu u królowej Wiktorii wpięłaś wachlarz we włosy.
***
Wylądowali bez najmniejszego
wstrząsu. Przyrządy uspokajająco fosforyzowały seledynowym blaskiem.
- No, no. – pochwalił Dora. – Jeszcze
będzie z ciebie pilot.
Wyjrzała przez osłonę.
- To tu. – stwierdziła. – Poznaję ten
dom. W naszych czasach wisi na nim tablica pamiątkowa. Sprawdź jeszcze raz, czy
jesteśmy we właściwym dniu.
Nie było wątpliwości. Na wyświetlaczu
widniała data znana ze wszystkich encyklopedii. Dora i Norman opuścili pojazd.
Zapadał wieczór. Dom był ciemny, jedynie od tyłu, od ogrodu, jaśniało szerokie
okno wychodzące na taras.
- Musimy się tam dostać. – wyszeptała
Dora.
Ścisnęła mocno ramię Normana. Była
wyraźnie podekscytowana.
Przeszli cicho przez sięgający tyłu
domu trawnik. Po pędach winorośli wspięli się na taras. Przez okno zajrzeli do jasnego wnętrza.
- To on! – szepnęła Dora ze
wzruszeniem.
Człowiek o twarzy znanej z pomników,
portretów i fotografii, siedział wygodnie rozparty w fotelu patrząc na
telewizor.
- Hm…- mruknął Norman. – Inaczej to
sobie wyobrażałem. Ten gość, jakby nigdy nic, ogląda mecz piłkarski.
- Poczekaj. – w głosie Dory nadal
wyczuwało się wzruszenie.- To musi już w nim być. Teraz potrzeba tylko
iskierki aby się wyzwoliło, aby ludzkość dokonała kroku ku podróżom w czasie.
Obyśmy tylko tego nie przeoczyli.
Stali za oknem patrząc z uwagą poprzez firanki na siedzącego bez ruchu
uczonego. W międzyczasie skończył się mecz. Wielki człowiek słuchał wieczornych
wiadomości.
- Ziewa. – zdziwił się Norman. –
Słuchaj, która to już godzina?
- Jedenasta piętnaście według
aktualnego czasu.
- Sterczymy tu już prawie trzy
godziny, a jemu ani się śni wymyślać tego prawa.
- A na co ty liczyłeś? Że wrzaśnie
„Eureka!”? Może on już wie? Do północy niewiele ponad pół godziny. Przecież to
na pewno było dziś. – Dora zaczęła zdradzać pierwsze oznaki zdenerwowania.
- Rany, on rozkłada wersalkę! –
niemal krzyknął Norman. – Kładzie się spać!
- Czasem przed zaśnięciem miewa się
najlepsze pomysły – powiedziała Dora bez większego przekonania. – Która
godzina?
- Jedenasta czterdzieści. Rany
boskie! A co będzie jak on nic nie wymyśli?
- To niemożliwe. Wiemy przecież, że
dzisiaj wymyślił. Musi wymyślić.
- Za dziesięć dwunasta. Co to ma
znaczyć? Przecież jeśli on dzisiaj nie odkryje swoich wzorów to… Nie możemy do
tego dopuścić!
- Norman! Daj spokój! Pamiętasz
pierwszą zasadę kodeksu podróży w czasie? „Pod żadnym pozorem nie ingerować w
przebieg wydarzeń w historii”. Daj spokój. Nie tylko dożywotnio odbiorą ci
licencję, ale trafisz do więzienia.
- Ja mam w nosie licencję! Nie
zostanę w tej zakichanej epoce! Jest za pięć dwunasta. Jeśli on nie wymyśli
teraz swoich wzorów, to loty w czasie nie rozwiną się i nie będziemy mogli
wrócić. – z rozpaczą zabębnił pięściami w szybę. – Panie! Wstawaj pan!
Człowiek w pokoju na chwilę zastygł w
zdumieniu. Z wahaniem podszedł do okna.
- Co państwo robią na moim tarasie? –
zapytał z niepewną miną. Obecność obcego mężczyzny za oknem pośrodku nocy
każdego by wytrąciła z równowagi. Jedynie miła powierzchowność Dory działała
uspokajająco.
- Człowieku! – wrzeszczał Norman. – A
pana prawo?! Co z tymi wzorami?
- Jakie wzory? – zdenerwował się
facet. – Zgłupiał pan? Włazi pan o północy na mój taras i gada i jakichś
prawach i wzorach!
- Spokojnie. – powiedziała Dora. – Proszę
pana, niech pan o nic nie pyta tylko bierze kartkę i długopis. Podyktuję panu
coś. Proszę pisać….
***
Kilkanaście lat później Jan Kowalski,
właściciel zakładu naprawy pralek automatycznych, otrzymał nagrodę Nobla w
zakresie fizyki za przełomowe odkrycia w zakresie teorii czasoprzestrzeni.
to lubię !:)
OdpowiedzUsuń