W tej sytuacji publikuję następne opowiadanie z pogranicza fantastyki i grozy. Obawiam się jednak, że to o czym w nim mowa to już nie fantastyka tylko, niestety, rzeczywistość.
System
Pan Stefan,
pracownik pionu controllingu dużej korporacji, przywykł do bankowości
internetowej. Operacji na koncie osobistym dokonywał z laptopa i rzadko bywał w
oddziale banku. Gotówki w zasadzie nie używał i nie nosił jej ze sobą.
Jego
problemy rozpoczęły się 16 lutego podczas
zakupów w hipermarkecie. Podjechał do kasy z wózkiem wypełnionym po
brzegi, wypakował produkty na taśmę i, jak zwykle, podał kasjerce kartę
kredytową. Wystukał palcem wskazującym
PIN i nacisnął zielony klawisz. Po chwili na niewielkim wyświetlaczu
terminala pojawił się napis: „Transakcja
odrzucona”. W pierwszym odruchu
pomyślał, że to musi być jakiś błąd. Poprosił kasjerkę aby ponownie wprowadziła kartę. Tym razem wbijał
PIN wyjątkowo starannie, pilnując aby przypadkiem nie nacisnąć dwu klawiszy na
raz lub nie pomylić kolejności cyfr.
Efekt był taki sam.
-
Czy ten terminal dobrze działa? – zapytał nerwowo kasjerki.
-
Wszyscy płacą bez kłopotów. – odpowiedziała dziewczyna. – Coś jest nie tak z
pana kartą.
Ludzi
stojący za Stefanem w kolejce do kasy patrzyli na niego z wyrzutem.
-
Pierwszy raz coś takiego mnie spotyka. Karta dotąd zawsze działała.
Poczuł
zdenerwowanie bo zabrzmiało to jak tłumaczenie się, a nie czuł się winny całej sytuacji.
-
W takim razie muszę zrezygnować z zakupu. Nie mam przy sobie gotówki. – burknął
i zaczął wrzucać produkty z powrotem do wózka.
Kasjerka
wywróciła oczami i zabrała się do anulowania transakcji.
Stefan
najszybciej jak się dało wybrał się do
oddziału swojego banku.
-
Moja karta kredytowa nie działa. – zwrócił się
do dziewczyny siedzącej na stanowisku z napisem „obsługa klientów
indywidualnych”. – Miałem z tego powodu niezręczną sytuację w sklepie. Proszę
sprawdzić o co chodzi i tak to załatwić, żeby się więcej nie powtórzyło.
-
Mogę prosić o dowód i kartę?
Urzędniczka
wpisała numer karty do systemu, kliknęła kila razy w klawiaturę i oznajmiła:
-
Karta jest zablokowana.
Stefan
poczuł, że rośnie mu ciśnienie.
-
Co znaczy zablokowana? – powiedział z trudem panując nad sobą aby nie podnieść
głosu. – Dlaczego ? Nie mam żadnych zaległości. Co miesiąc reguluję
zadłużenie.
-
Rzeczywiście, to dziwne. – przyznała dziewczyna. – Saldo jest w porządku. Mam
tu tylko informację, że kartę zablokowano na podstawie wskazania systemu SOWA.
-
Co? Jaka sowa?!
-
Musi pan porozmawiać z dyrektorką oddziału. Ja naprawdę nie rozumiem skąd ten
problem.
Stefan
wkroczył do gabinetu dyrektorki bojowo nastawiony.
-
Jakiś system sowa zablokował mi kartę! Proszę mi wyjaśnić o co tu chodzi. –
zażądał od progu.
-
SOWA to skrót od System Oceny Wypłacalności Aktualnej. – powiedziała
dyrektorka. – Chodzi o to, że wydając kartę lub przyznając kredyt dokonujemy
oceny zdolności kredytowej klienta. Musimy jednak monitorować tę zdolność na
bieżąco, bo sytuacja klienta może ulec zmianie. Ktoś na przykład straci pracę,
albo będzie narażony na nieprzewidziane wydatki. W takich przypadkach system
podpowiada blokadę karty.
-
Rozumiem, ale co to ma wspólnego ze mną? Moja sytuacja się nie zmieniła.
Świetnie o tym wiecie. Na moje konto bieżące w waszym banku co miesiąc wpływa
pensja. Od czasu wydania karty kredytowej dostałem nawet podwyżkę.
-
W takim razie to rzeczywiście musi być jakaś pomyłka. – przyznała kobieta. –
Zaraz sprawdzę. Czy mogę prosić o kartę?
Wpisała
numer do systemu i spojrzała na ekran. Nagle oczy rozszerzyły się jej ze
zdumienia. Mimo woli przykryła dłonią usta i wykrzyknęła:
-
O mój Boże! Tak mi przykro!
-
O co chodzi? – domagał się wyjaśnień
Stefan. – Co takiego tam pani wyczytała?
-
Nie wiem czy mogę powiedzieć… - niepewnie wyszeptała dyrektorka.
Tego
było już za wiele dla Stefana. Obiegł
biurko i spojrzał na ekran komputera. Przebiegł wzrokiem tekst. Obok
swojego nazwiska zobaczył informację „Prognozowana data śmierci 27 luty.
Rekomendacja: blokada karty kredytowej”.
Zaśmiał
się nerwowo.
-
Czy ja dobrze rozumiem? Ta SOWA twierdzi, że umrę 27 lutego i z tego powodu
zablokowaliście mi kartę?
-
Tak – przyznała kobieta z rezygnacją.
-
To jakiś absurd! – Stefan już nie panował nad głosem. – Komputer mnie uśmierca,
a ja nie mogę korzystać z własnych pieniędzy. Żądam odblokowania karty bo jak
nie to zabieram pieniądze i przenoszę się do innego banku!.
-
Przykro mi ale mamy korporacyjne
procedury. – tłumaczyła się dyrektorka. – Nie mam uprawnień aby odblokować pana
kartę. Blokada została dokonana przez system automatycznie. Oczywiście
niezwłocznie zwrócę się do zwierzchników w pana sprawie. Na razie muszę pana
prosić aby podjął pan gotówkę z konta i
posługiwał się nią do czasy wyjaśnienia sprawy.
Stefan
mamrocząc pod nosem przekleństwa udał się do kasy. Złość nie przeszła mu przed
powrotem do domu. Od progu zaczął żalić się żonie:
-
Wiesz, co te dupki z banku wymyśliły? Zablokowali mi kartę. Ci pieprzeni
analitycy bankowi zarabiają za dużo kasy i żeby uzasadnić potrzebę swojego
istnienia wymyślają jakieś durne procedury. Za grosz nie mają zdrowego
rozsądku. Wprowadzili jakiś system komputerowy, który wyliczył, że 27 lutego
umrę i z tego powodu zablokowali mi kartę.
Żeby
ukoić nerwy nalał sobie sporą szklaneczkę whisky.
-
Wiesz co? – powiedziała żona.- Ja od pewnego czasu kiedy otwieram internet to
dostaję bez przerwy reklamy jakichś zakładów pogrzebowych. „Kiedy odejdzie ktoś
z twoich bliskich zorganizujemy mu godne pożegnanie. Jesteśmy liderem na
lokalnym rynku usług pogrzebowych”. I takie tam podobne teksty.
Stefan
zakrztusił się whisky. Kiedy już wykaszlał trunek z tchawicy powiedział:
- Kurde! Wygląda
na to, że ten pieprzony system o mojej przewidywanej śmierci zawiadomił nie
tylko bank.
Mimo, że żona próbowała obrócić wszystko w żart Stefan
nie mógł zasnąć tej nocy. Za każdym razem kiedy sen zaczynał go morzyć
przypominał mu się system SOWA. Ciśnienie mu rosło, czuł jakiś ucisk i gorąco
za mostkiem.
Rano, w pracy,
szef poprosił go na rozmowę.
- Stefan, czy
ty się dobrze czujesz? – zapytał bez żadnych wstępów.
- Tak. A
dlaczego pytasz?
- Mam ostatnio
dziwne telefony od różnych head hunterów.
Pytają czy nie potrzebuję kandydata na kontrolera finansowego. Jak
odpowiadam, że mam dobrego kontrolera to oni zaczynają coś kręcić. Mówią, że
nigdy nie wiadomo, bo wszyscy żyjemy w stresie, pod presją, zdarzają się nagłe
wypadki, więc lepiej mieć kogoś w zanadrzu na wszelki wypadek. Proponują, że mimo wszystko wyślą mi CV, bo
co mi szkodzi odbyć z kimś rozmowę kwalifikacyjną skoro to do niczego nie
zobowiązuje.
Stefan poczuł,
że znowu rośnie mu ciśnienie. Miał przeczucie graniczące z pewnością, że raport
z systemu SOWA jakąś drogą trafił do agencji rekrutacyjnych. W pierwszym
odruchu chciał się poskarżyć szefowi na kłopoty, jakie go spotkały, ale z tyłu
głowy zapaliła mu się lampka ostrzegawcza. Szef niby jest w porządku, ale nigdy
nie wiadomo czy jednak nie zaprosi na rozmowę nowego kandydata na jego
stanowisko.
- Jak
właściwie u ciebie ze zdrowiem? –pytanie brzmiało niewinnie ale Stefan wyczuwał
lekką nutkę nieszczerości.- Kiedy miałeś ostatnie badania okresowe?
- Jakoś
niedawno. W październiku, czy coś…
- No i jak? To
znaczy jakie miałeś wyniki?
- Normalne,
wiesz jak to jest. Tylko jakiś
cholesterol przekroczony. Ale wiadomo, że oni zaniżają normy żeby nam wciskać
różne suplementy diety.
- Coś
niewyraźnie wyglądasz. Masz jakiś problem?
- A kto ich
nie ma? – Stefan unikał odpowiedzi wprost. – Nie, nic niezwykłego się nie
dzieje.
- Wiesz co?
Idź ty jeszcze raz do lekarza. Nie chciałbym musieć korzystać z oferty tych
łowców głów.
Szef zaśmiał
się z własnego dowcipu, Stefan mu zawtórował, ale na własny użytek uznał to za
raczej czarny humor.
Po pracy
postanowił zrobić w internecie rozeznanie na temat systemu SOWA. Kiedy tylko włączył przeglądarkę od razy
wyskoczyła mu reklama. W oczy rzucało się logo skomponowane z płomienia i
krzyża oraz napis: „Mamy piętnaście lat doświadczenia w kremacji zwłok”. Ze
zdenerwowania tak mu się trzęsły ręce,
że nie mógł trafić w kursorem w krzyżyk aby zamknąć to ogłoszenie.
Wyobrażał
sobie, że po wpisaniu w przeglądarkę „system SOWA” od razu znajdzie jakieś
informacje na interesujący go temat. Okazało się jednak, że firma, która
opracowała system nie szuka rozgłosu i nie chwali się swoimi osiągnięciami.
Przeglądarka podała linki do kilku systemów o nazwie SOWA, ale żaden z nich nie
był przeznaczony do oceny wypłacalności klientów banków. Najwyraźniej producent oprogramowania oraz
bankierzy cenili sobie dyskrecję i nie umieszczali informacji na temat swoich interesów w sieci.
Dopiero po dłuższych poszukiwaniach
Stefan natrafił na komunikat jednego z banków, który był notowany na giełdzie, co z mocy prawa o
obrocie papierami wartościowymi obligowało go do publikowania ważnych informacji
biznesowych. Notatka głosiła, że bank ten zawarł z firmą Business Software
Excellence umowę na zakup i wdrożenie systemu SOWA. Jak wynikało z dalszych
poszukiwań Business Software Excellence unikała ostentacji. Ich strona
internetowa była nad wyraz skromna. Informowała, że firma tworzy doskonałe
oprogramowanie dla biznesu, ale nie podawała adresu siedziby. Pod zakładką
kontakt był tylko numer telefonu i adres mailowy. Najwyraźniej strategia
komunikacyjna firmy nie preferowała osobistych relacji z klientami. Po wykręceniu numeru kontaktowego odezwała się
muzyczka i nagrany głoś zaczął podawać jakie numery należy wybierać aby
połączyć się poszczególnymi działami
firmy. Stefan ponownie zagotował się ze złości bo żaden proponowany dział mu
nie pasował. Nie miał zamiaru rozmawiać ani z działem marketingu (wybierz 1),
ani z księgowością (wybierz 2) ani z żadną inną komórką organizacyjną jaka znajdowała
się na nagraniu. Nie mając lepszego wyboru nacisnął numer do działu public
relations. Taśma poinformowała go uprzejmie, że z troski o jakość obsługi
rozmowa będzie nagrywana. Wreszcie ktoś się odezwał.
- Taaak? –
rozmówca nie uznał za celowe się przedstawić.
- Dzwonię w
sprawie systemu SOWA. – Stefan zebrał
całą siłę woli aby zacząć rozmowę spokojnie.
- Jesteśmy
liderem na rynku systemów oceny wypłacalności. –oznajmił głos z drugiej strony.
- Nasz system SOWA opracowany został na podstawie wieloletnich doświadczeń w
wyniku pasji naszych programistów zdeterminowanych aby zapewnić stabilność
finansową naszych klientów.
- I ten wasz
system właśnie mnie uśmiercił. – przerwał Stefan tracąc opanowanie.
- Skoro pan
nie żyje to skąd pan dzwoni?
- Proszę bez
głupich żartów. Na podstawie rekomendacji tej waszej SOWY bank zablokował mi
kartę kredytową. A ja, do cholery, żyję
i chcę z niej korzystać. Na jakiej podstawie ogłaszacie na lewo i prawo,
że niedługo umrę?
- Jak
wspomniałem, mamy wieloletnie doświadczenie, na podstawie którego tworzymy
niezawodne algorytmy.
- Jaki
cholerny algorytm jest w stanie przewidzieć
kiedy umrę i na jakiej podstawie?
- To wbrew
pozorom jest całkiem proste. Na przykład analizujmy strukturę pana zakupów
dokonywanych kartą. Kupuje pan wiele produktów żywnościowych zawierających
tłuszcze pochodzenia zwierzęcego. Wydaje pan dużo na alkohol i inne używki. Nie uprawia pan sportu.
- Skąd niby
wiecie, że nie uprawiam sportu?
- Od wielu lat
nie kupił pan butów sportowych. W ogóle kupuje pan buty średnio raz na pół roku, co oznacza, że mało
pan spaceruje. Z informacji od
pańskiego dostawcy internetu wiemy, że codziennie kilka godzin spędza pan w
sieci. W sumie prowadzi pan bardzo niezdrowy tryb życia. Ponadto jest pan
silnie sfrustrowany.
- Niby czemu
silnie sfrustrowany?
- Sympatyzuje
pan z klubem piłkarskim, któremu grozi spadek z ligi. Uprzedzając pytanie,
wiemy to stąd, że śledzi pan w sieci wyniki tego klubu. Poza tym, stresuje pana
sytuacja polityczna.
- A to skąd
wiecie?
- Z analizy
statystycznej informacji, jakie pan czyta na portalach. Newsy zawierające
krytyczne oceny rządu czyta pan długo i starannie, natomiast informacje
pochlebne dla władzy pan ignoruje. Otwiera pan, rzuca tylko okiem i wraca na
stronę główną.
- Kto wam dał
prawo mnie inwigilować? To jest naruszenie mojej prywatności.
- Strony
internetowe informują, że używają pików cookies. Jak się panu nie podoba to
może pan nie wchodzić do sieci.
- Skąd pan w
ogóle wie z kim pan rozmawia? Nie przedstawiłem się, więc skąd pan wiec co ja
kupuję i co czytam?
- Ja mówię
przykładowo. Zapytał pan na jakiej podstawie prognozujemy długość życia więc
wymieniłem dane, na jakich w typowym przypadku się opieramy.
- Niech pan
przestanie pieprzyć głupoty! Jak można na podstawie listy zakupów uśmiercić człowieka i zatruć mu
życie?!
- Mamy ponad
dziewięćdziesiąt procent trafnych prognoz. Nasze algorytmy są sprawdzone, a
klienci zadowoleni. A właściwie czemu się pan tak denerwuje? Jeśli akurat w pana przypadku, co statystycznie jest możliwe
chociaż mało prawdopodobne, nasz system się myli to powinien się pan cieszyć,
że pożyje pan dłużej, a nie wściekać się bez sensu. – to powiedziawszy
pracownik pionu PR odłożył słuchawkę.
Pomimo tego,
że ostatnie stwierdzenie było w zasadzie logiczne, Stefan był tak zdenerwowany
przebiegiem rozmowy, że musiał się napić whisky, a wieczorem znów nie mógł
zasnąć.
Nazajutrz
zgłosił się do lekarza. Doktor zmierzył mu ciśnienie, osłuchał, zebrał wywiad i
zapytał:
- Co pana
wprawiło w taki stres? Jakieś problemy w pracy, a może w rodzinie?
Samo pytanie o
przyczynę zdenerwowania spowodowało, że Stefan na jej wspomnienie jeszcze
bardziej się zdenerwował i poczerwieniał na twarzy.
Lekarz chwilę
pomyślał i stwierdził:
- Nie będziemy
od razu włączać lekarstw na obniżenie ciśnienia, bo to byłoby leczenie skutków, a nie przyczyn.
Na razie przepiszę panu środki uspokajające. I bardzo proszę, niech się pan tak
tym wszystkim nie przejmuje.
- Łatwo
powiedzieć, niech się pan nie przejmuje. – myślał ze złością Stefan w drodze do
domu.
Po powrocie,
starając się stosować do zaleceń doktora, podjął próbę uspokojenia się. Nastawił relaksująca muzykę, nalał sobie
drinka i zaczął czytać jakąś pogodną książkę. Był już bliski zapomnienia o
systemie SOWA, kiedy na komórkę zadzwonił jego agent ubezpieczeniowy.
- Witam, panie
Stefanie – rozpoczął tonem wyuczonym na szkoleniach. – Analizowałem ostatnio
warunki pana polisy na życie z funduszem inwestycyjnym. Ponieważ wysokość
ubezpieczenia na wypadek śmierci jest znaczna, to alokacja składki na
inwestycje jest niewielka. Trochę szkoda, bo akurat indeksy giełdowe są nisko i
warto byłoby inwestować bo w najbliższym czasie należy się spodziewać powrotu hossy i wysokich zysków.
Gdybyśmy tak obniżyli wysokość odszkodowania na wypadek śmierci i zwiększyli
środki na fundusz inwestycyjny to mógłby pan w krótkim czasie nieźle zarobić.
Stefan
ponownie zagotował się ze złości, bo jako finansista od razu uchwycił sens
propozycji agenta.
- Czy ja
dobrze rozumiem? – zapytał poirytowanym głosem. – Proponujecie mi zmianę umowy,
tak aby obniżyć odszkodowanie na wypadek mojej śmierci? Proszę powiedzieć,
dostaliście informację z jakiegoś systemu, że prawdopodobnie umrę i chcecie
ograniczyć straty?
- Ależ panie Stefanie!
– zdziwił się agent. – Skąd takie podejrzenia? Zresztą ja nie wiem. W firmie
działa system komputerowy, który analizuje warunki polis klientów, a do mnie
trafiają tylko zalecenia co mam
proponować osobom, których jestem opiekunem ze strony naszego towarzystwa
ubezpieczeniowego.
Stefan niezbyt
uprzejmie podziękował za propozycję. Próba odzyskania spokoju wewnętrznego
spaliła na panewce. Postanowił, że następnego dnia uda się do prawnika, z
którym kiedyś chodził do liceum. Słabo przespał kolejną noc bo w głowie układał
sobie treść pozwu.
Dawny kolega,
obecny adwokat, nieco się przestraszył na jego widok.
- Oj, coś
marnie wyglądasz. Masz jakieś problemy?
Stefan
opowiedział o swoich perypetiach z systemem SOWA.
- A to łobuzy!
– stwierdził prawnik. – To jest niewątpliwie złamanie ustawy o ochronie danych
osobowych. Dałoby się też podciągnąć pod
naruszenie dóbr osobistych.
- Pomożesz mi
napisać skargę, pozew czy coś tym rodzaju?
Adwokat na
chwilę się zamyślił.
- To nie takie
proste. – stwierdził. – Draństwo jest ewidentne
ale od strony prawnej trochę się to
komplikuje. Moglibyśmy przygotować zawiadomienie do prokuratury, ale w sprawach
karnych musielibyśmy wskazać konkretną osobę fizyczną jako sprawcę. Tymczasem,
z tego co mówisz nie wiemy kto konkretnie rozsyła te komunikaty o twojej
zbliżającej się śmierci. W tej sytuacji
należałoby oskarżyć zarząd firmy o niewłaściwy nadzór nad pracownikami. Po
pierwsze musielibyśmy ustalić kto jest w tym zarządzie, co jest możliwe, ale obawiam się, że tym ludziom trudno będzie udowodnić celowe zaniedbanie obowiązków.
Spodziewam się, że prokuratura umorzy sprawę. Druga możliwość to wystąpienie z
pozwem cywilnym wobec tej firmy. Tu jednak pojawia się problem z prekluzją dowodową.
- Z czym?
- Mówiąc
najprościej, w sprawie cywilnej już na etapie pozwu należy wskazać wszystkie
dowody, bo później to już jest
niemożliwe. Tymczasem my mamy przekonanie, że ta firma udostępnia raporty na
twój temat ale dowodów na to nie mamy. Musielibyśmy zawnioskować do sądu o
przesłuchanie dyrektorki oddziału tego twojego banku. Jak znam życie taka
sprawa może trwać kilka lat. Musisz się
zastanowić czy chcesz się w to bawić.
Pan Stefan nie
zdążył podjąć decyzji gdyż zmarł na
zawał serca w dniu 27 lutego, dokładnie tak jak prognozował system SOWA.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz