Cząstka elementarna
Wiadomo
jak to jest ze znajomością fizyki współczesnej. Wszyscy słyszeli, że E = mc2,
i że nic nie może poruszać się szybciej od światła. I tyle. O co tam jeszcze chodziło Einsteinowi z
tą teorią względności to, powiedzmy sobie szczerze, prawie nikt nie ma pojęcia. O późniejszych teoriach w
ogóle szkoda gadać. Wszystkie te zasady nieoznaczoności, teorie pola i coraz to
nowe cząstki elementarne to domena wąskiego, elitarnego grona. Publikacje na ten temat ukazują się w
pismach specjalistycznych, a próby popularyzacji na polu zwykłej prasy kończyły
się zazwyczaj niepowodzeniem, bo tematyka była zbyt hermetyczna dla szerokiej
publiczności. Do czasu. Sytuacja zmieniła się
kiedy ze swoją teorią wystąpił dr Weisfeld. Spróbujemy tu streścić ją zwykłym
językiem bez używania naukowego żargonu. Dr Weisfeld zadał sobie następujące
pytanie: skoro w każdym z trzech kierunków w przestrzeni możemy się poruszać
się tam i z powrotem, to dlaczego w czasie można poruszać się tylko w jedną
stronę, od przeszłości do przyszłości? Rozważania doprowadziły go do wniosku,
że odpowiada za to pewna cząstka elementarna. Gdyby jej nie było, to możliwe
byłyby pętle w czasie, czyli dałoby się powrócić do określonego momentu w
przeszłości. Autor teorii szczegółowo ją uzasadnił, wyliczył nawet w jaki
sposób można wytworzyć tę cząstkę pilnującą kierunku, w którym płynie czas.
Należało zderzyć ze sobą pewne dwa izotopy pędzące ze ściśle określoną energią
kinetyczną. Było tylko jedno „ale”.
Teoria przewidywała, że cząstka jest niewykrywalna. Znane są cząstki
elementarne, które nie mają ładunku elektrycznego, które nie mają masy ani
momentu pędu, ale ta nie ma nic. Wobec tego nie da się jej wykryć, bo jest taka
jakby jej nie było.
Teoria
dr Weisfelda została omówiona w kilku artykułach popularnonaukowych i od razu wzbudziła
sensację. Możliwość powrotu w czasie każdemu przemawiała do wyobraźni. Ludzie
obdarzeni empatią marzyli o tym, że dałoby się wrócić do momentu przed
katastrofą, w której zginęło wielu ludzi i uratować im życie. Kibice piłkarscy
chcieliby cofnąć czas do momentu kiedy ich ulubiona drużyna straciła głupią
bramkę. Spekulanci giełdowi chcieliby sprzedać akcje przed kryzysem. Ludzie
masowo zaczęli domagać się kontynuacji badań nad cząstką Weisfelda. Tylko różni
jajogłowi intelektualiści marudzili, że trudno byłoby uzgodnić moment, do
którego wszyscy chcieliby wrócić, że zmiana przebiegu wydarzeń będąca po myśli
jednych, innym byłaby nie na rękę. Takie tam profesorskie gadanie, którego nikt
nie słuchał.
Pod
presją opinii publicznej rząd wyasygnował środki na eksperyment polegający na
zderzeniu izotopów, które miało wygenerować cząstkę. Niektórzy sceptycy pytali
po co wydawać pieniądze na próby wykrycia cząstki, której zgodnie z teorią
wykryć się nie da. Entuzjaści badań odpowiadali, że jeśli jednak cząstka
zostanie wykryta, to przynajmniej będzie wiadomo, że teoria jest błędna.
Konferencja,
na której profesor Sandhill kierujący eksperymentem miał ogłosić jego wyniki
zgromadziła oprócz fizyków kwantowych licznych dziennikarzy z prasy i
telewizji. Jego wystąpienie było zaplanowane na siedemnastą czterdzieści pięć.
Profesor rozejrzał się po twarzach słuchaczy, a następnie spojrzał na zegarek.
Było dokładnie za kwadrans szósta. Lubił punktualność, więc bez dalszej zwłoki
rozpoczął referat.
-Wiem,
że chcielibyście państwo poznać wynik eksperymentu. – powiedział. – Rzetelność
naukowa nakazuje mi jednak najpierw omówić stanowisko badawcze. Poproszę o
pierwszy slajd.
Na
ekranie pojawił się schemat. Profesor Sandhill szczegółowo omówił metody, jakie
zastosowano aby dwa izotopy zderzyły się ze sobą z wymaganą energią.
Zaprezentował aparaturę, która miała zarejestrować pojawienie się cząstki.
-
Nie będę dłużej trzymał państwa w niepewności. Cząstki nie udało się wykryć,
czego należało się spodziewać, jeśli teoria doktora Weisfelda jest słuszna.
Wynik eksperymentu jest zatem jednoznaczny ale jego interpretacji może być
różna. Po pierwsze, teoria może być po prostu błędna. Wtedy żadnej cząstki by
nie było. Druga możliwość jest taka, że teoria jest słuszna, zgodnie z nią
cząstka się pojawiła, ale nie wykryliśmy jej bo zgodnie z teorią jest
niemożliwa do wykrycia. Widzę jeszcze trzecią możliwość. Teoria może być
prawdziwa w tym zakresie, że dla zapewnienia jednokierunkowego przepływu czasu
potrzebna jest ta cząstka. Jednak nie wykryliśmy jej nie dlatego, że jest
niewykrywalna, lecz dlatego że się nie pojawiła. A jeśli tej cząstki nie ma, to
zgodnie z teorią dr Weisfelda grozi nam, że wpadniemy w pętlę czasu.
Referent
nie był pewien czy wszyscy słuchacze uchwycili subtelną ironię, jaka zawarł w
ostatnim zdaniu. Profesor rozejrzał się po twarzach słuchaczy, a następnie spojrzał
na zegarek. Było dokładnie za kwadrans szósta. Lubił punktualność, więc bez
dalszej zwłoki rozpoczął referat.
-Wiem,
że chcielibyście państwo poznać wynik eksperymentu. – powiedział. – Rzetelność
naukowa nakazuje mi jednak najpierw omówić stanowisko badawcze. Poproszę o
pierwszy slajd.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz