Referendum
Ludzie
przekonani, że Ziemia jest płaska istnieli zawsze ale na ogół nie afiszowali
się ze swoimi poglądami. Każdy kto wątpił w kulistość naszej planety obawiał
się, że zostanie wyśmiany i uznany za zacofanego nieuka. Do czasu.
Irena i Jan Płaskowscy
byli głęboko wierzący. Uważali, że ich wiara nie da się pogodzić z teoriami
Kopernika, Galileusza oraz Newtona i byli zdecydowani dać temu świadectwo. Przez
wiele lat głosili swoją prawdę jedynie pośród krewnych i znajomych, co z natury
rzeczy nie umożliwiało szerszego propagowania ich przekonań. Przełom nastąpił
wraz z upowszechnieniem się internetu. Państwo Płaskowscy najpierw założyli
stronę www.zemiajestplaska.org,
później forum dyskusyjne na popularnym portalu, a wreszcie konto na Facebooku. Ilość wejść na ich strony gwałtownie rosła. W
pierwszej kolejności ujawnili się ludzie podzielający ich poglądy, którzy
dotychczas obawiali się do nich przyznawać. Kiedy jednak zorientowali się, że wielu innych myśli
podobnie, wyszli z ukrycia i zaczęli otwarcie pisać o swoich przekonaniach. Strony
poświęcone płaskości Ziemi szybko stały się popularne wśród internautów, którzy
udostępniali je znajomym dla żartu, opatrując linki ironicznymi komentarzami. Jednak
ironia nie przeszkadzała wyznawcom państwa Płaskowskich, którzy organizowali im
liczne spotkania w całym kraju. Na jednym ze spotkań spontanicznie pojawił się
pomysł zorganizowania referendum w sprawie płaskości ziemi. Zawiązał się
komitet zbierający podpisy pod wnioskiem skierowanym do parlamentu. Zwolennicy
państwa Płaskowskich zaangażowali się w akcję z całą energią, a pozostali
internauci dla zabawy. Nic dziwnego, że w tych warunkach szybko uzbierano ponad
pół miliona podpisów. Paczki z listami poparcia trafiły do Senatu. Proponowane
pytanie brzmiało: „Czy wbrew kłamliwym twierdzeniom elit Ziemia jest płaska?”
Decyzja o
dalszym postępowaniu zapadła w wąskim gronie czołowych polityków partii
rządzącej Duma i Tradycja. Ktoś tam nieśmiało zasugerował, że to raczej
niepoważne ale został szybko skarcony przez prezydium. Uznano, że nie można
lekceważyć głosu kilkuset tysięcy ludzi, tym bardziej, że jak wskazywały
badania, w płaskość Ziemi wierzył głównie twardy elektorat partii.
- A co będzie
jak zagłosują na „tak”? – ktoś ośmielił się wyrazić wątpliwość. – W końcu mamy
XXI wiek…
- Bez
przesady, aż tak głupi ludzie nie są. A nawet jakby głosować poszli sami
fanatycy to frekwencja będzie niska i wynik nie będzie wiążący.
- Ale gdyby
jednak…?
- No to co z
tego? Przecież nie obiecujemy, że spłaszczymy Ziemię. A w razie czego jakoś damy
radę. Jak zawsze.
Przeważył
pogląd, że referendum będzie pułapką dla opozycji, bo albo będzie można ją
oskarżyć o lekceważenie zwykłych ludzi albo o brak powagi i konsekwencji.
Opozycyjna
partia Wolnych Demokratów dostrzegała ten dylemat. Z jednej strony opowiedzenie
się za odrzuceniem wniosku o referendum mogło być odebrane jako próba
ograniczania praw i wolności gwarantowanych konstytucją. Z drugiej strony
elektorat partii, w przeważającej mierze wykształcony, mógł odebrać akceptację referendum jako kpinę
ze zdrowego rozsądku. Postanowiono
głosować przeciw, co i tak niczego nie zmieniło wobec postawy partii rządzącej.
Wniosek przeszedł. Nastąpiła zwyczajowa polemika pomiędzy politykami. Partia
rządząca zarzuciła opozycji brak zrozumienia i pogardę dla zwykłych ludzi, a
opozycja zarzuciła rządzącym populizm.
Po ogłoszeniu
terminu referendum przez prezydenta zaczęła się kampania, która jednak
przebiegała dość niemrawo. Politycy obu stron, za radą swoich doradców
PR-owych, dystansowali się od sprawy gdyż, niezależnie od wyniku, grozić mogły straty wizerunkowe. Kościół oficjalnie odciął
się od tego tematu uznając, że zabierając głos znajdzie się w niewygodnej
pozycji. Biskupi w listach pasterskich oznajmili, że religia i nauka to dwa
różne porządki, których nie należy mieszać. Nie przeszkodziło to niektórym
proboszczom podczas kazań sugerować w okrągłych słowach, że trzeba dawać
świadectwo swojej wierze wbrew uznanym autorytetom.
W kampanię z
całą energią zaangażowali się jedynie państwo Płaskowscy wspierani przez swoich
fanatycznych zwolenników. Nie mieli wielkich środków na bilbordy ani, tym
bardziej, na spoty i reklamy w mediach. Ruszyli wobec tego w objazd po kraju
wygłaszając na spotkaniach płomienne przemówienia zawierającymi liczne cytaty z
Pisma.
Internauci
mieli świetną zabawę. Pojawiły się hasztagi #splaszczymy_ja, #niechcemyjuznaokraglo
i wiele podobnych. Prześcigano się w publikowaniu szyderczych memów. Zabawa
zaczęła się jednak wymykać spod kontroli. W postępie geometrycznym rosła liczba
osób, które uznały, że tym razem politycy przesadzili i należy ich ukarać głosując
za płaskością ziemi, aby wykazać absurd sytuacji. Ludzie organizowali się w
grupy na mediach społecznościowych i mobilizowali do udziału w referendum.
W walkę o okrągłość Ziemi nikt się specjalnie nie
angażował. Dopiero na krótko przed terminem referendum na konferencji zebrali
się rektorzy wyższych uczelni państwowych i wystosowali list wskazujący na powagę
sytuacji, która zagraża kompromitacją polskiej nauki na forum międzynarodowym.
Naprędce zorganizowano debatę telewizyjną, w której do pojedynku z panem
Płaskowskim wytypowano profesora Okrąglewicza z Instytutu Geografii PAN.
Debata poszła
nie po myśli naukowców. Na wstępie prowadzący debatę redaktor telewizji
publicznej zwrócił się do profesora:
-Proszę
przekonać telewidzów, że Ziemia jest okrągła. Mam pan czterdzieści pięć sekund.
Zanim
profesor, przyzwyczajony do półtoragodzinnych wykładów, zdążył po kilku
zdaniach wstępu przejść do rzeczy, odebrano mu głos. Natomiast Jan Płaskowski,
patrząc natchnionym wzrokiem wprost w kamerę, oznajmił proroczym tonem, że Bóg
po to dał nam oczy abyśmy oglądali otaczający nas świat i po to dał nam rozum
abyśmy umieli ocenić sami co widzimy, nie ufając różnego rodzaju uczonym
faryzeuszom.
Następnie
uczestnicy debaty zadawali sobie nawzajem pytania.
- Jeśli,
jak pan twierdzi, ziemia jest płaska to znaczy, że na wschodzie i zachodzie powinna mieć swój
kres.
-Panie profesorze
– przerwał mu redaktor – teraz jest pora
na zadawanie pytań, a nie na formułowanie twierdzeń.
- Zmierzam do
pytania – odrzekł nieco wyprowadzony z równowagi Okrąglewicz. –Wobec tego
samolot lecący na zachód, na przykład z San Francisco, powinien dolecieć do
końca świata. Jak pan zatem wytłumaczy, że ten samolot dolatuje do Tokio od
wschodu?
- W Piśmie
napisane jest, - odpowiedział Płaskowski z niezmąconą pewnością siebie – że
twój koniec twym początkiem się stanie.
Okrąglewicz
nie znał na tyle Pisma, aby zaprzeczyć, że faktycznie jest tam tak napisane. Napisano
tam tyle rzeczy, że tego nie mógł wykluczyć, cokolwiek to miało znaczyć. Z
rosnącą irytacją zadał kolejne pytanie:
- Jeśli płaska
ziemia jest otoczona przez ocean to dlaczego nie przelewa się on przez jej
krawędź? Przyzna pan, że morza powinny w tej sytuacji odpłynąć od lądów i
zniknąć.
- Pan już
zadał pytanie. – stwierdził prowadzący. – Teraz kolej pana Płaskowskiego.
- Kiedy
znajdzie się pan poza miastem, na rozległym polu, i rozejrzy wokół siebie to co
pan widzi? Ziemię płaską czy zakrzywioną?
- Płaską –
przyznał profesor – Ale to jest kwestia skali. Ziemia ma tak duży promień, że
człowiek odnosi wrażenie…
- Ale
stwierdził pan, że widzi płaską Ziemię.
Debata
przebiegała przez cały czas w podobny sposób, co powodowało wzrastającą
irytację profesora. Przyszła pora na wystąpienia końcowe. W wyniku uprzedniego
losowania jako pierwszy przemawiał Jan Płaskowski.
- Nie wszyscy
urodziliśmy się w bogatych rodzinach. – rozpoczął patrząc wprost w kamerę. –
Wielu waszych rodziców ciężko pracowało aby zapewnić wam strawę, a na zakup
książek już nie starczało. Mimo najlepszych chęci nie byli w stanie zapewnić
wam wyższego wykształcenia. Ale dali wam najcenniejsze co mieli – swoją miłość.
Przekazali wam też swoje zasady. Uczyli was aby nazywać rzeczy po imieniu.
Nazywać białe białym, a czarne czarnym. Wielu innych miało w życiu łatwiej.
Nierzadko dlatego, że ich rodzice współpracowali z władzami w poprzednim
systemie. Później ci, którym łatwiej przyszło osiągnąć tytuły naukowe, zaczęli
wam mącić w głowie. Zaczęli mówić, że czarne jest białe, lub że wszystko jest
szare. Twierdzą, że ziemia jest okrągła, mimo że każdy na własne oczy może
zobaczyć, że jest płaska. Dość już tego. Nie dajcie sobie wmówić, że jesteście
gorsi tylko dlatego, że nie było wam dane zdobyć wykształcenia. Ufajcie swoim
zmysłom danym wam przez Pana, i wzywam was, powiedzcie co widzicie.
Profesor Okrąglewicz
ze zdenerwowania zapomniał o przygotowanym uprzednio wystąpieniu końcowym i spontanicznie
zareagował na mowę oponenta.
- Niech pan
nie opowiada, że poprzedni system uniemożliwiał zdobycie wykształcenia. Co
jak co, ale akurat kształcić się było można. Jeśli ktoś nie zdobył
wykształcenia to nie na skutek represji tylko z własnego wyboru, bo zamiast się
uczyć wolał chodzić na wagary i popijać piwo w parku. Pan tu udaje proroka ale
jest pan fałszywym prorokiem. Miesza pan w głowach ludziom, którzy mają już
dostatecznie w głowach namieszane.
Pański pomysł z tym referendum jest poroniony, bo nie może być tak, że
gromada nieuków będzie decydować o faktach naukowych, które odkryte zostały
przez najwybitniejsze umysły ludzkości.
Późniejsze
analizy wskazywały, że ta przemowa profesora miała decydujący wpływ na wynik
referendum. Ponad 80% opowiedziało się za płaskością ziemi przy około 55%
frekwencji. W poglądy państwa Płaskowskich wierzyło jedynie kilka procent.
Kilkanaście procent zagłosowało dla żartu, a drugie tyle na złość politykom. W
sumie to nie wystarczyłoby aby przekroczyć wymagany próg frekwencji. Jednak
wystąpienie profesora spowodowało, że wielu ludzi z podstawowym wykształceniem
poczuło się obrażonymi i głosując na tak postanowiło odegrać się na
zarozumiałych elitach.
Wynik
referendum wywołał polityczną burzę. Opozycja wystąpiła z wnioskiem o wotum
nieufności dla ministrów edukacji oraz nauki i szkolnictwa wyższego, motywując
to tym, że są oni odpowiedzialni za katastrofalny stan wiedzy w społeczeństwie
ujawniony w głosowaniu. Partię rządzącą wynik zaskoczył i w pierwszej chwili
spowodował panikę. Gorączkowo szukano sposobu na unieważnienie referendum.
Jednym z pomysłów było uznanie, że płaskość ziemi jest sprzeczna z prawem
europejskim. Po szczegółowej analizie okazało się jednak, że ani traktaty
unijne ani żadna z licznych dyrektyw nie wymagają aby Ziemia była okrągła.
Zaczęto wobec tego zastanawiać się nad konsekwencjami głosowania i badać jakie
zmiany w prawie należy w związku z tym wprowadzić. Większość
konstytucjonalistów stała na stanowisku, że trzeba wprowadzić zmiany w
programach nauczania geografii. Prawnicy spierali się jednak co do tego, czy
należy całkowicie wykreślić twierdzenia o kulistości Ziemi i jasno stwierdzić w
podręcznikach, że jest ona płaska, czy też należy prezentować obie teorie jako
równoprawne. W pierwszej kolejności drogą rozporządzenia Ministerstwa
Gospodarki wprowadzono zakaz produkcji oraz dystrybucji globusów.
Profesor
Okrąglewicz znajdował się na skraju depresji, gdyż bardzo przejmował się
artykułami prasowymi obarczającymi go winą za fatalny występ w debacie, a w
konsekwencji za kompromitujący wynik referendum. Jeden z jego bliskich
znajomych, ważny polityk opozycji, zaprosił go dla pocieszenia do swojego
apartamentu na Helu. Obaj panowie stali ze szklaneczkami whisky na tarasie, z
którego, ponad wydmami, roztaczał się wspaniały widok na morze.
- Widzisz jak
to jest. – stwierdził polityk. – Wy, intelektualiści, zarzucacie nam często, że
uprawiamy PR, że wypowiadamy się mało konkretnie, nie bacząc na fakty, tylko
kierując się wynikami sondaży. No i proszę. Powiedziałeś szczerą prawdę i
skutki są jakie są.
Profesor
pociągnął łyk ze szklaneczki i pokręcił zrezygnowany głową.
- Nie obwiniaj
się. – ciągnął działacz opozycji – Nie ty za to odpowiadasz. Problem jest
generalny i dotyczy demokracji. Jak to zorganizować aby każdy głos liczył się
tak samo podczas gdy nie każdy ma odpowiednią wiedzę i nie w pełni rozumie świat
jaki go otacza? W tej sytuacji trzeba tak manipulować ludźmi, aby dokonywali
racjonalnych wyborów, często dotkliwych dla nich na krótką metę, lecz
korzystnych długofalowo. I co więcej, trzeba tak to zorganizować aby wierzyli,
że to jest ich własny wybór. To wymaga porozumienia ponad partiami. Wszystkie
liczące się siły polityczne powinny umówić się, że nie schodzą poniżej pewnego
poziomy debaty i nie nadużywają populizmu, bo inaczej suweren uchwali, że
ziemia jest płaska.
Dwaj mężczyźni
zamyślili się spoglądając na morze. Nagle zaczęło dziać się coś dziwnego. Fale zmieniły
kierunek, a na powierzchni wody pojawił się silny prąd skierowany od lądu.
Morze uciekało ku horyzontowi ukazując coraz większe połacie mokrego piasku w
miarę jak woda przelewała się w oddali przez krawędź Ziemi.
Genialne🙂
OdpowiedzUsuńLudwiku rozwaliłeś system tym opowiadaniem! powinno wejść do kanonu literatury.
OdpowiedzUsuń