Zegary
Wydarzenia
jakie miały miejsce w mieszkaniu przy ulicy Pogodnej do tej pory nie znalazły
naukowego wytłumaczenia. Powołana w tym celu komisja złożona z szanowanych powszechnie
uczonych nie opracowała dotychczas raportu, a z nieoficjalnych przecieków
wynika, że nie nastąpi to szybko, gdyż to co zaszło po prostu wymyka się próbom
racjonalnego opisu. W tej sytuacji poniżej
zrelacjonujemy jedynie rzetelnie fakty powstrzymując się od ich
interpretacji.
Wszystko
zaczęło się z chwilą zakupu zegara do łazienki.
-
Zegar do łazienki? – zdziwił się Henryk. – Po co ci? Przecież mamy już zegary
we wszystkich pokojach i w kuchni.
-
Jak to po co? – odpowiedziała Katarzyna. – Żeby wiedzieć, która godzina. Tobie
jest wszystko jedno. Wracasz z pracy i musisz pilnować czasu tylko wtedy, kiedy
jest jakiś mecz żeby w porę włączyć telewizor. Poza tym masz luzik. A ja muszę
ze wszystkim zdążyć. Ugotować, posprzątać, wyprać, wyprasować. Nie noszę
zegarka, więc lubię w każdym miejscu mieć zegar na widoku żeby stale wiedzieć
która godzina.
-
Ale w łazience…?
-
Zwłaszcza w łazience jest mi potrzebny zegar. Rano muszę zrobić makijaż. Przy
tym łatwo stracić poczucie czasu i spóźnić się do pracy. Wygodnie byłoby móc zerkać jednym okiem na cyferblat i mieć
wszystko pod kontrolą.
-
Chyba byłby potrzebny jakiś
wodoszczelny. W łazience często jest
para, i w ogóle wilgoć…
-
To się postaraj i znajdź taki. Skoro są zegarki dla nurków działające sto
metrów pod wodą, to do łazienek też powinny być.
Znalezienie
zegara odpornego na wilgoć nie okazało się wcale trudne. Wkrótce odpowiedni
czasomierz zawisł na ścianie obok lustra przy umywalce. Przez dłuższy czas
wszystko przebiegało normalnie. Dopiero po kilku tygodniach Kasia zaczęła
narzekać, że łazienkowy zegar źle chodzi.
-
Co znaczy „źle chodzi”? – spytał Henryk. – To niemożliwe. Spóźniać się, albo
spieszyć to mogły stare zegary jeśli
miały źle wyregulowany mechanizm.
Zegary elektroniczne nie mogą źle chodzić. A jeśli nawet to na tyle, że
nie będziesz w stanie tego zauważyć.
-
Widać kupiłeś jakiś chiński szjas. Najwyraźniej Chińczycy potrafią spieprzyć
nawet coś czego się spieprzyć nie da.
Henryk
dopóki mógł ignorował jej zastrzeżenia aż do chwili, gdy wydarzyło się coś, co
sprawiło, że nie dało się dłużej zaprzeczać faktom. Pewnego sobotniego ranka golił się w łazience.
Na blacie obok umywalki grało niewielkie radyjko. Właśnie dobiegła końca
reklama suplementu diety niezawodnie uzupełniającego braki magnezu u mężczyzn
po trzydziestym roku życia.
-
Jest dziewiąta. Zapraszamy na wiadomości radia „Super FM” . – rozległ się głos
spikera. – Dzisiaj w Warszawie odbędzie się…
Henryk
nie był ciekaw co dziś odbędzie się w Warszawie. Ponieważ skończył golenie
wyszedł z łazienki i udał się do kuchni aby zaparzyć poranną kawę. Sprawdził
ilość wody w ekspresie, włożył nową kapsułkę
i nacisnął guzik. W kuchni również grało radio. Właśnie dobiegła końca
reklama suplementu diety niezawodnie uzupełniającego braki magnezu u mężczyzn
po trzydziestym roku życia.
-
Jest dziewiąta. Zapraszamy na wiadomości radia „Super FM” . – rozległ się głos
spikera. – Dzisiaj w Warszawie odbędzie się…
-
Zaraz! – wykrzyknął Henryk – Co jest grane? Jaka dziewiąta? Przecież dziewiąta
w łazience była przed chwilą.
-
Mówiłam ci, że zegar w łazience źle chodzi. – z satysfakcją stwierdziła
Katarzyna.
-
Nie rozumiesz. Nie chodzi o to, co pokazuje zegar. Tam te same wiadomości radio
nadało kilka minut wcześniej.
-
Skoro zegar się spieszy, to oczywiste jest, że tam dziewiąta była wcześniej… -
Kasia zorientowała się, że mówi nielogicznie. – No tak. Ale jeśli zegar się
spieszy, to wiadomości powinny być po dziewiątej według jego czasu, czyli o
dziewiątej prawdziwego czasu. – skorygowała swoje wnioski.
-
No właśnie. Wygląda na to, że nie tyle zegar w łazience się spieszy, co czas
tam szybciej płynie.
-
A może po prostu ci się wydawało? To się nazywa deja vu. Masz wrażenie, że coś co przeżywasz pierwszy raz już się
wcześniej odbyło.
Historia
z różnicą czasu pomiędzy łazienką a kuchnią była tak nieprawdopodobna, że
Henryk był skłonny uznać, że faktycznie coś mu się przywidziało. Postanowili sprawdzić jeszcze raz. Oboje
udali się do łazienki. W radiu dobiegał końca znany przebój grupy Queen. Zaraz
po nim stacja rozpoczęła nadawanie starego hitu Abby. Odsłuchali kawałek i
przeszli do kuchni. Sekwencja piosenek powtórzyła się po kilku minutach. Abba
po Queen. Kasia i Henryk byli na tyle wstrząśnięci, że nawet nie
próbowali komentować tego co oczywiste. Przyjęli po prostu do wiadomości fakt,
że czas w łazience wyprzedza czas w kuchni. Przez kilka
dni ignorowali to zjawisko. W końcu kilka minut to żadna różnica. Udawali, że nic się nie dzieje, ale potrzeba
wyjaśnienia zagadki u obojga siedziała gdzieś w tyle głowy. Pierwszy nie
wytrzymał Henryk.
-
Słuchaj, - zwrócił się do Kasi.- Ja tego nie potrafię wytłumaczyć. Trzeba brać
rzeczy takimi, jakie są. Ale zastanawiam
się jak to jest. Bo od kiedy powiesiliśmy zegar w łazience, czas płynie tam w
innym tempie. Są dwie możliwości. Albo to czas płynie inaczej, a zegar po
prostu go pokazuje. Albo ten zegar zmusza czas do zmiany tempa. To znaczy zegar narzuca czasowi
swój własny rytm.
-
No nie, daj spokój. – obruszyła się Katarzyna. – Ta druga możliwość jest bez
sensu. Jak niby jakiś chiński zegar z marketu miałby narzucać tempo czasu?
-
A pierwsza możliwość jest bardziej sensowna? – zaoponował Henryk. – Że czas
miałby płynąć w różnym tempie w kuchni i łazience, a chiński zegar z marketu
miałby się w tym połapać? O ile dobrze rozumiem teorię Einsteina to byłoby
możliwe gdyby kuchnia oddalała się od łazienki z prędkością zbliżoną do
prędkości światła, ale o ile wiem w
naszym mieszkaniu nie miał miejsca żaden Wielki Wybuch, a nasza kuchnia i
łazienka to nie są dwie galaktyki oddalające się od siebie we wszechświecie.
-
Czekaj, to się da łatwo sprawdzić. – oznajmiła Kasia z błyskiem w oku.
-
Niby jak? – Henryk nie od razu złapał co ona ma na myśli.
-
Chodź, zobaczysz.
Poprowadziła
go do łazienki. Okno pomieszczenia wychodziło na zachodnią stronę. Zegar
wskazywał dziesiątą piętnaście rano. Katarzyna zdjęła go ze ściany i sięgnęła
do pokrętła pozwalającego przesuwać wskazówki. Zaczęła przesuwać je w przód.
Kiedy na tarczy pojawiła się godzina czternasta za oknem pojaśniało i na niebie
pojawiło się słońce. W miarę jak Kasia
przesuwała wskazówki wokół tarczy zaczęło ono szybko opadać w kierunku
horyzontu aż wreszcie zniknęło za nim. Nad miastem zaczęły zapadać ciemności.
Kobieta pobladła. W szybkim tempie cofnęła wskazówki na dziesiątą szesnaście.
Słońce wyskoczyło zza horyzontu i w kierunku przeciwnym do swej odwiecznej
wędrówki przemknęło po niebie aż zniknęło za dachem budynku przechodząc na jego
wschodnią stronę.
Przez
chwilę nic nie mówili.
-
Czyli jednak zegar. – stwierdził wreszcie Henryk. – To się nawet zgadza.
Przecież wszystko rozpoczęło się dopiero kiedy go tu powiesiliśmy.
-
Rany Boskie! – załamała ręce Katarzyna – Człowieku, coś ty takiego kupił?!
- Spokojnie, nic się nie dzieje.
– stwierdził Henryk. – Wystarczy pilnować żeby czas pokazywany przez ten zegar
zgadzał się z tym co pokazują inne. W razie czego trochę przesuniemy wskazówki
i wszystko będzie w porządku.
Przez kilka dni tego się
trzymali. Pilnowali żeby czas płynął jednakowo w całym domu i udawali, że nie
ma sprawy. Henryk nie byłby jednak facetem gdyby nie zaczął kombinować jak
można wyciągnąć korzyści z tej niezwykłej sytuacji. Zaczął od drobnych
machlojek z piwem. Brał puszkę z lodówki w kuchni, szedł do łazienki, przesuwał
zegar pół godziny do przodu, nalewał piwo do szklanki i wypijał. Następnie
cofał zegar i wracał do kuchni. O tej porze piwo w lodówce było jeszcze nie
wypite, więc mógł je wypić ponownie. Któregoś dnia przyłapała go na tym
Katarzyna.
- Człowieku, co ty wyprawiasz?!
– wykrzyknęła. – Z czasoprzestrzenią nie można igrać. Można o tym przeczytać w
każdej powieści science - fiction. A ty po to żeby wypić o jedno piwo więcej
ryzykujesz naruszenie naturalnej kolejności rzeczy. Jak jakiś menel, który dla
alkoholu zrobi wszystko, nie myśląc o konsekwencjach.
- I co takiego może się stać? –
próbował się bronić. – Najwyżej, kiedy czas w kuchni dojdzie do momentu, w
którym wypiłem piwo w łazience, to ono po prostu powinno zniknąć z mojego
organizmu. A przyjemności z wypicia już mi nic nie odbierze.
Obiecał jednak, że więcej się to
nie powtórzy. Nie mógł się jednak pozbyć myśli o innych możliwościach, jakie
się otwierają. Któregoś dnia postanowił podzielić się nimi z Katarzyną.
- Spójrz, co dałoby się zrobić,
gdyby przesunąć zegar w łazience nie o parę godzin, ale o kilka dni lub tygodni
do przodu. – mówił rozgorączkowanym tonem. – Wysłuchalibyśmy w radiu wiadomości
ekonomicznych i wiedzielibyśmy jak zmienią się kursy walut i notowania
giełdowe. A później wystarczy wrócić do początkowego czasu panującego w reszcie
mieszkania i zainwestować w co trzeba. To byłby pewny zarobek.
Katarzyna spojrzała na niego
poważnie. W jej oczach było widać zadumę pomieszaną ze smutkiem.
- Czy ty też jesteś taki? –
zadała retoryczne pytanie. – Czy ty też, jak wielu innych, jesteś gotów dla
pieniędzy zrobić wszystko? Czy dla zysku gotów jesteś uruchomić mechanizmy,
których nie rozumiesz, ryzykując że porządek w czasoprzestrzeni się zawali? A
gdzie w tym wszystkim jest moralność i poczucie przyzwoitości? Jaki pożytek ma
społeczeństwo z tego, że ktoś taniej kupi, a następnie drożej sprzeda akcje lub
o waluty? I po co to wszystko? Czy potrzebujesz do szczęścia tych pieniędzy?
- A ty? – zapytał. – Czy jesteś
szczęśliwa bez tego?
- Oczywiście, że tak.
Henryk zamyślił się. Po chwili
wziął ją za rękę i poprowadził do łazienki.
- Wiem już co zrobię. –
oświadczył. – Jesteś szczęśliwa i ja jestem szczęśliwy z tobą. Poza tym tak
pięknie wyglądasz. Niech tak zostanie.
Zdjął zegar ze ściany i rzucił
na podłogę. Następnie nadepnął nogą na tarczę zatrzymując wskazówki na tej
chwili.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz