Historia wojen XXI wieku
W trzeciej
dekadzie XXI wieku coraz większe poparcie znajdowały ruchy nacjonalistyczno-populistyczne.
Ich pomysłem na rządzenie było mobilizowanie zwolenników do walki z zewnętrznym
wrogiem, którego istnienie należało ludziom wmówić. Taką strategię najchętniej
przyjmowały rządy słabo radzące sobie na polu gospodarki gdyż konieczność
wydawania pieniędzy na obronę przed zakusami wszechobecnego wroga stanowiła
dobre wytłumaczenie dla problemów ekonomicznych. Paradoksalnie, rozwój sieci
internetowej, który w teorii powinien umożliwić porozumienie pomiędzy narodami,
w praktyce je uniemożliwił, doprowadził bowiem do zupełnego upadku
uniwersalnych wartości oraz obiektywnej prawdy. Każdy, oczywiście, mógł napisać
w sieci prawdę, ale co z tego jeśli czytało to jedynie wąskie grono. Prawdą
obiektywną lub wartością uniwersalną stawało się to, co miało najwięcej kliknięć. Wielkie korporacje internetowe promowały w
sieci takie informacje, jakie uważały za korzystne dla swoich interesów.
Natomiast agresywnie nastawione rządy opłacały pozbawionych wszelkiej
przyzwoitości trolli, którzy za pieniądze rozpowszechniali każdą, nawet
najpodlejszą propagandę. Wkrótce zresztą
politycy zastąpili farmy trolli algorytmami, nie posiadającymi sumienia ani
przyzwoitości z natury rzeczy. Nieoczekiwanie silne okazały się tradycje kulturowe. Narody
wychowana w kulturze europejskiej potrafiły w większym stopniu oprzeć się
politycznym manipulacjom, mając we krwi prymat praw człowieka nad zakusami
państwa oraz empatię i szacunek dla odmiennych poglądów. Natomiast narody
wschodnie, z silnymi wpływami azjatyckimi były skłonne zaakceptować
ograniczenie praw demokratycznych w imię skuteczności przyznając rację
autokratom co do tego, że wszelkie dyskusje i przejmowanie się zasadami jedynie
utrudnia osiąganie rezultatów. Wzdłuż tej linii stopniowo rysował się nowy
podział świata na koalicję państw wiernych tradycyjnej demokracji oraz na
państwa autorytarne. Jeśli chodzi o te ostatnie to ich liczba stopniowo malała
na skutek pochłaniania jednych przez drugie, gdyż żaden autokrata nie może
znieść istnienia innego autokraty, który prowadzi swoją politykę, a tolerowanie
tego uważa za okazywanie słabości. W rezultacie tworzyło się jedno autorytarne
imperium. Formalnie miało to formę federacji, ale w im więcej w internetowym
wizerunku mniejszego państwa wchodzącego w jej skład mowy było o niezależności
,niezawisłości i niepodległości tym mniej ich było naprawdę.
Wybuch
konfliktu stawał się nieuchronny. Na szczęście postęp w technologii ograniczył
skalę katastrofy. Od dłuższego czasu wojska obu stron używały wyłącznie
bezzałogowych środków walki. Konieczność ochrony życia człowieka kierującego
czołgiem lub pilotującego samolot ograniczała możliwości maszyny, niepotrzebnie
zabierała miejsce i podnosiła koszty. Posyłanie żywych żołnierzy na pole walki
pomiędzy drony mijało się z celem gdyż nie mieli oni żadnych szans na przeżycie.
W tej sytuacji niedługo przed wybuchem trzeciej wojny światowej zawarto „Traktat
o ograniczeniu strat ludzkich w trakcie przyszłego konfliktu” , nazwanego w
skrócie TOST. . Przewidywał on, że w razie wybuchu wojny rozegrana zostanie ona
na ograniczonym, z góry wyznaczonym obszarze, z którego uprzednio ewakuowana
zostanie ludność, a walczące strony zobowiążą się do wysyłania swoich
bezzałogowych środków walki wyłącznie na ten teren. Demokraci podpisali traktat
głównie z powodów humanitarnych, natomiast autokraci mieli dodatkowo powody
praktyczne. Autokrata chce bowiem mieć korzyści z rządzenia państwem , a
rządzenie państwem nawet zwycięskim, ale zniszczony korzyści daje niewiele.
Oczywiście, po obu stronach znaleźli się krytycy ale generalnie traktat zyskał
poparcie i został dotrzymany. Zanim doszło do wybuchu wojny wyznaczono obszar
na pograniczu obu koalicji, o wymiarach mniej więcej 100 na 200 km i tam
skierowano obie armie. Pierwszy etap
wojny, trwający około pół roku, rzeczywiście nie przyniósł ofiar w ludziach,
poprawił natomiast w znacznym stopniu wyniki przemysłu zbrojeniowego gdyż ilość
niszczonego sprzętu, który należało zastąpić była ogromna. Po pewnym czasie ekonomiści
zaczęli wskazywać, że pomimo braku strat w ludziach dewastacja i brak możliwości
ekonomicznego wykorzystania obszaru o powierzchni 20 000 kilometrów kwadratowych powoduje zbyt
wysokie koszty. Zawarto wobec tego układ TOST2, w myśl którego wojnę
przeniesiono na bezużyteczny obszar Sahary wydzierżawiony w tym celu od Czadu i
Republiki Środkowoafrykańskiej.
Tam wojna na drony toczyła się
dalej, z tym że następowały coraz dalej idące zmiany technologiczne. O ile z
samego początku niektóre drony były jeszcze kierowane zdalnie to wkrótce
operatorów zastąpiła sztuczna inteligencja. Okazał się bowiem, że żaden ludzki
operator nie jest w stanie w pełni wykorzystać możliwości samolotu lub czołgu.
Do pewnego momentu przynajmniej dowództwo było żywe ale wkrótce też się okazało,
że ludzcy generałowie są za mało efektywni i popełniają za dużo błędów. Od tego
czasu walczyły ze sobą algorytmy, a obie walczące strony jedynie dostarczały
sprzętu, jaki ulegał zniszczeniu. Aby ograniczyć koszty podpisano TOST3 zgodnie
z którym wojna została całkowicie przeniesiona do wirtualnej rzeczywistości. Z
początku obie strony włożyły sporo wysiłku w opracowanie algorytmów, na podstawie
których wykreowano wirtualne pole walki. Ponieważ algorytmy były samouczące się
bardzo szybko nikt już nie był w stanie powiedzieć na jakich zasadach obecnie
działają. Wojna toczyła się gdzieś w chmurze,
a zadaniem ludzi było jedynie dostarczać coraz więcej pamięci i mocy
obliczeniowej. Produkcja woskowa w tradycyjnym rozumieniu została wstrzymana, a
cały wysiłek wojenny spoczywał na branży informatycznej.
Sytuacja w zasadzie była
zadowalająca. Nikt nie ginął, nie było zniszczeń ani fizycznych walk. W aneksie
do TOST3 ustalono, że co pół roku walczące algorytmy generowały wspólny raport
o aktualnych wynikach wojny. Na jego podstawie dokonywano korekty granicy. Ponieważ
wirtualne walki toczyły się ze zmiennym szczęściem granice przesuwały się tam i
z powrotem. Ludzie żyjący na pograniczu przyzwyczaili się do tego. Nikt nie
okazywał nadmiernego triumfalizmu z powodu chwilowego zajęcia terenu, gdyż
doświadczenie wskazywało, że sytuacja szybko może ulec zmianie. Powszechne
zastosowanie znalazły obrotowe, dwujęzyczne tabliczki z nazwami ulic i
instytucji. Wszystkie urzędy posiadały po dwa komplety stosowanych ustaw i
rozporządzeń obowiązujących po obu stronach
konfliktu i korzystały z tych, które
akurat obowiązywały. Żadnej fizycznie istniejącej broni nie było potrzeby produkować.
Wojna na tych zasadach toczyła
się przez większą część drugiej połowy XXI wieku, do czasu kiedy jakieś plemię
uzbrojone w dzidy nadeszło gdzieś z południa i zajęło Europę od Atlantyku po
Ural.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz