Kontrola umysłu
Karol, mój
kolega z liceum, odezwał się po niemal dziesięciu latach. Jego telefon mnie
ucieszył bo w czasach szkolnych bardzo go szanowałem. W klasie nie zabiegał o tanią popularność
wynikającą z posiadania modnych ciuchów ani innych gadżetów. Rzadko brał udział
w imprezach, a jeśli już dawał się zaprosić to bardziej nadawał się do rozmowy
niż do picia i tańca. Działaliśmy razem
w harcerstwie, do którego mnie wciągnął. Prowadził drużynę chłopców wywodzących
się z tak zwanej trudnej dzielnicy. Myślę, że wielu z nich , jak to się mówi,
wyszło na ludzi głównie dzięki Karolowi.
Potrafił przekazać im tradycyjne, proste, harcerskie wartości takie jak
prawdomówność, wierność zasadom, w które się wierzy i poczucie solidarności.
Po
maturze nasze kontakty się urwały. Ja wybrałem studia na Politechnice, a on
poszedł na psychologię. Słyszałem, że po
dyplomie uzyskał etat w jakimś instytucie i zajął się pracą naukową. Kiedy zadzwonił do mnie z prośbą o spotkanie
zgodziłem się bez wahania. Umówiliśmy
się w kawiarni w centrum miasta. Na początek padły typowe w takiej sytuacji
pytania z rodzaju ”co u ciebie słychać?”
. Kiedy już każdy z nas miał za sobą
pozbawioną szans na sukces próbę streszczenia w kilku zdaniach
dziesięciu lat życia, Karol niespodziewanie zaproponował:
-
`Chodźmy do parku, tu nie można bezpiecznie rozmawiać.
Zapłaciliśmy
rachunek i wyszliśmy z kawiarni. Nie da
się ukryć, że byłem zdziwiony. Zastanawiałem się o czym on chce ze mną mówić ,
że do tego stopnia obawia się podsłuchania.
Takiej ostrożności spodziewałbym się po ludziach mających do załatwienia
jakieś szemrane interesy, a nie po koledze z liceum zajmującym się psychologią.
Zacząłem się nawet obawiać czy on nie zdziwaczał i nie zaczął wierzyć w jakieś
teorie spiskowe. Jego pierwsze słowa
wypowiedziane w parku potwierdzały te obawy. Rozejrzał się wokoło, a gdy upewnił się, że
nikt nie może nas usłyszeć zapytał:
-
Co sądzisz o współczesnym świecie?
-
W jakim sensie? – zaskoczony odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
-
Czy zgodzisz się, że, jak to się określa, świat schodzi na psy?
-
Rzeczywiście, są powody do niepokoju. Ale bez przesady, dobre strony też można
dostrzec.
Karol
zignorował moją niezbyt konkretną odpowiedź i wygłosił dłuższą przemowę.
-
Zawsze wierzyłem, że w miarę upływu czasu ludzie będą się stawać coraz bardziej
racjonalni, że znikną różnego rodzaju zabobony, przesądy i uprzedzenia. Tymczasem to idzie w odwrotnym kierunku. Światopogląd naukowy jest w odwrocie. Weźmy dla przykładu ruchy antyszczepionkowe. Jest niepodważalnym faktem, że dzięki
szczepieniom wyeliminowano epidemie, które dawniej dziesiątkowały ludności, a
jednak wielu ludzi to obecnie neguje i wierzy w spisek firm farmaceutycznych. Dla ścisłości – dodał. – Ja nie mam nic przeciwko
sceptycyzmowi, który poddaje pod wątpliwość niektóre uznane teorie. Tacy
sceptycy wielokrotnie dokonywali epokowych odkryć. Gdyby Kopernik nie
zakwestionował pozornie oczywistego faktu, że Słońce krąży wokół Ziemi, to nie
poznalibyśmy budowy naszego układu planetarnego. Jednak różnica polega na tym,
że Kopernik pozornie oczywistym,
naocznym dowodom na to, że Słońce obiega
Ziemię przeciwstawił mocniejsze, choć mniej oczywiste dowody na to, że jest
przeciwnie. Natomiast obecnie mamy mnóstwo ludzi, którzy kwestionują naukowe
ustalenie nie mając żadnych dowodów lub wręcz na przekór nim. Na przykład wciąż są ludzie, którzy uważają,
że Ziemia jest płaska, pomimo wszystkich zdjęć z orbity kosmicznej, pomimo
rejsów samolotami i statkami wokół globu i wielu innych niezbitych dowodów.
Przyznam szczerze, że obawiam się takich ludzi, bo kompletnie nie rozumiem ich
sposobu myślenia. Jednak najbardziej
martwi mnie poziom obecnych polityków.
Dawniej zdarzali się mężowie stanu, których celem było przekonanie ludzi do
pewnej wizji i skłonienie ich po podjęcia działań czasem trudnych i niepopularnych w chwili obecnej lecz
prowadzących do korzyści dla ogółu w przyszłości. Teraz mamy głównie populistów, dla których
jedynym celem jest zdobycie władzy. Czytają badania opinii publicznej i mówią
ludziom to, co oni w większości chcą usłyszeć.
Kiedy dzięki temu już dorwą się do władzy, to dbają głownie o to aby się
szybko wzbogacić, a nad odległymi w czasie skutkami swojej polityki w ogóle się
nie zastanawiają. Jednak najgorsze jest to, że w dobie internetu nie da się
odróżnić odpowiedzialnego, uczciwego polityka od dążącego do władzy za wszelką
cenę populisty. Każdy łobuz, który ma do
dyspozycji dosyć środków aby nająć firmy od public relations oraz wystarczającą
liczbę internetowych trolli może wykreować się na męża stanu, a uczciwego,
konkurencyjnego polityka obrzucić błotem.
Przeciętny wyborca nie jest w stanie odróżnić wirtualnego wizerunku od
rzeczywistego charakteru polityka.
-
Masz sporo racji. – przyznałem. – Ale dlaczego mi to mówisz?
-
Bo nie godzę się z takim stanem rzeczy i chciałbym to zmienić. – oświadczył
Karol. – Nie jestem w stanie walczyć z kłamstwami i PR-owymi sztuczkami
stosowanymi w kampanii wyborczej, bo ci którzy z nich korzystają mają do dyspozycji
potężne środki finansowe i cała machinę propagandową. Doszedłem do wniosku, że
jedynym sposobem jest dokonanie zmiany mentalności polityków, którzy w wyniku takiej
kampanii dojdą do władzy. Mówiąc najprościej, trzeba sprawić żeby gość, który
dorwał się do władzy po to aby ustawić siebie, szwagra oraz innych krewnych i
znajomych zmienił swoje preferencje i żeby zaczął myśleć co może zrobić dla
dobra społeczeństwa i to nie w jednej
kadencji ale w dłuższej perspektywie.
-
Wszystko pięknie, łatwo powiedzieć, że trzeba zmienić mentalność tego kto
dorwał się do władzy. Ale jak to zrobić?
-
Pracuję nad tym od kilku lat i zaczynam dochodzić do wyników. Z moich
doświadczeń wynika, że grupa ludzi działająca wspólnie jest w stanie drogą
koncentracji myśli zmodyfikować mentalność wybranej osoby.
-
Zmiany czyjejś mentalności drogą koncentracji myśli? Nie wierzę. Przede
wszystkim wydaje mi się, że mentalność jest w znacznej mierze uwarunkowana
genetycznie. Jedni mają wrodzoną chciwość, a inni skłonność do altruizmu.
Niektórzy są z natury rzeczy bardziej agresywni, a inni obdarzeni empatią.
Oczywiście, takie genetyczne wrodzone skłonności da się w pewnym zakresie
zmodyfikować przez wychowanie, oddziaływanie kultury i wpływ otoczenia, ale to
długi proces. Nie wierzę, że wystarczy pomyśleć i w ten sposób zmodyfikować
czyjąś osobowość.
-
Oczywiście, że nie wystarczy pomyśleć. Konieczne jest wielowymiarowe działanie
grupy osób. Weźmy przykład. Powiedzmy, że chcesz z jakiegoś powodu przewrócić
regał z książkami. Gdybyś w tym celu chciał do popchnięcia mebla użyć
cienkiego, długiego drutu, to oczywiście nic z tego nie będzie bo drucik się
ugnie. Taki drut ma praktycznie jeden wymiar – tylko długość. Weźmy teraz
narzędzie dwuwymiarowe, powiedzmy płaską, metalową taśmę mierniczą, która
oprócz długości ma szerokość. Też nic z tego nie będzie, bo taśma nadal nie ma
wystarczającej sztywności. Ale jeśli weźmiemy trójwymiarowy pręt, który oprócz
długości i szerokości ma grubość, to przy jego pomocy możemy popchnąć,
przechylić i przewrócić regał. A
przecież wymiarów może być jeszcze więcej. Tak samo jest z oddziaływaniem przez
koncentrację myśli. Jedna osoba nie będzie w stanie zmienić niczyjej mentalności.
Podobnie dwie. Ale większa grupa skoncentrowana na tym samym celu jest w stanie
wytworzyć oddziaływanie wielowymiarowe,
na tyle silne, że mogące wpłynąć na umysłowość wybranej osoby.
-
Chcesz powiedzieć, że działając grupowo można na odległość sterować czyimś
zachowaniem? – zapytałem z niedowierzaniem.
-
Nie, tego nie powiedziałem. Nie da się
sterować czyimś zachowaniem. W tym celu należałoby w jakiś sposób widzieć i
słyszeć to co on, i na tej podstawie odpowiednio reagować. Nie da się za kogoś
podejmować szczegółowych decyzji co do tego jak on ma się zachować ale można wpłynąć na jego mentalności i
zasady którymi on się kieruje przy
podejmowaniu tych decyzji.
-
To jest możliwe?
-
Tak. Zmiana mentalności i zasad, jakimi człowiek się kieruje w działaniu jest
możliwa. Weźmy na przykład człowieka, który był zadeklarowanym homofobem,
nienawidził gejów, obrażał ich i prześladował. Aż w pewnym momencie okazało
się, że jego syn jest gejem. To zmieniło mentalność tego człowieka, a w
rezultacie jego zachowanie. Aby coś takiego zaszło potrzebny jest wstrząs.
Uwierz mi, że z moich badań wynika, że działająca wspólnie, skoncentrowana
grupa może na odległość wywołać taki wstrząs w czyimś mózgu.
-
Dlaczego mi o tym mówisz? –zapytałem.
-
Bo chciałbym cię prosić o pomoc, o udział w moim projekcie badawczym. Zwracam się z tym do ciebie, bo cię znam i
wiem, że zasługujesz na pełne zaufanie. Jest bardzo istotne aby całą sprawę
zachować w ścisłej tajemnicy. Gdyby politycy dowiedzieli się o możliwości wpływania
na ludzką mentalność to skutki byłyby fatalne. Nie ma wątpliwości, że
wykorzystaliby to do prania ludzkich mózgów i wszczepiania im swojej ideologii.
Dlatego moja metoda musi pozostać sekretem. Zamierzam zmienić kilku wpływowych
polityków w uczciwych mężów stanu. O
moim projekcie wie jedynie garstka ludzi, co do których mam pewność, że mnie
nie zdradzą. Czy chciałbyś dołączyć do
tego grona?
-
Cóż, cel jest szczytny, ale wątpię czy się do tego nadaję. O ile dobrze
zrozumiałem, miałbym dodać kolejny wymiar do tego mentalnego narzędzia. Żeby to
zadziałało musiałbym skoncentrować myśli na tym samym co cała grupa, czy tak?
-
Dokładnie tak.
-
I tu mam problem. –powiedziałem. – Niestety, jestem sceptykiem i przyznam
szczerze, nie całkiem wierzę , że to o czym mówisz jest możliwe. Obawiam się, a
właściwie jestem pewien, że w decydującym momencie, zamiast koncentrować się na
tym co reszta grupy, na przekór wszystkiemu pomyślałbym o czymś głupim i
spieprzył wszystko. `Niestety, tak już mam. Nie umiem panować nad myślami, a
zwłaszcza kiedy wiem, że powinienem myśleć o czymś poważnym, to mimo woli myślę
o głupotach.
-
Fakt, to byłby problem. – przyznał Karol. – A gdybym cię przekonał?
-
W jaki sposób?
-
Po prostu zobaczysz jak to działa i się przekonasz. Przyjdź jutro około szóstej
pod nasz instytut. Budynek stoi przy
placu, na którym mieści się wiele sklepów i barów. Jeden z nich jest ulubiony
przez kibiców, z tego najgorszego gatunku, którymi nie tyle kieruje miłość do
piłki i swojej drużyny co nienawiść do całej reszty świata. Wraz z grupką
współpracowników spróbujemy zmienić mentalność kilku kiboli. My będziemy w
budynku i postaramy się na nich wpłynąć na odległość. Ty możesz być na zewnątrz
i obserwować skutki.
Zgodziłem
się. Nazajutrz przyszedłem na plac pod instytutem, usiadłem na ławce i czekałem
na to co się miało wydarzyć. Z początku nie za wiele się działo. Ludzie spacerowali chodnikami, zaglądali do
sklepów i lokali. Wokół jednego z nich rzeczywiście kręciło się sporo młodych
mężczyzn, przeważnie ogolonych na łyso, z szalikami w klubowych barwach. W
pewnym momencie dwu takich osiłków wytoczyło się z baru. Mieli na sobie czarne
dżinsy i skórzane kurtki. Szli z wolna chodnikiem patrząc spode łba, jakby
szukając okazji do awantury. Mimo woli odwróciłem wzrok aby nie ściągnąć na siebie
ich uwagi. Czekałem aż miną moją ławkę patrząc kątem oka w stronę gdzie powinni
się pojawić. Przez dłuższą chwilę ich nie dostrzegłem, a kiedy zaciekawiony
odwróciłem głowę, zauważyłem, że stoją w miejscu naprzeciw siebie z dziwnymi
minami. Wyglądało to, jakby się nad czymś zastanawiali, chociaż jeszcze przed
chwilą sprawiali wrażenie gości, którym myślenie sprawia przykrość.
Jednocześnie zdjęli z szyi klubowe szaliki i spoglądali na nie z wyraźnym
zakłopotaniem. Po chwili wyrzucili je do kosza na śmieci i skierowali się do
pobliskiego magazynu z odzieżą. Po kilkunastu minutach wyszli z niego niosąc
duże torby na zakupy. Nie mieli w nich jednak nowych nabytków, lecz zapewne
rzeczy, które poprzednio mieli na sobie bo ubrani byli w nowe ciuchy. Nosili
eleganckie, tweedowe marynarki, dobrane pod kolor spodnie i eleganckie koszule.
Na nogach zamiast ciężkich glanów mieli miękkie mokasyny. Skierowali się do sąsiedniej księgarni, a po
paru minutach wyszli z niej z książkami w dłoniach. Zasiedli na sąsiedniej ławce
i zaczęli lekturę. Dostrzegłem, że jeden z nich czyta tomik poezji, a drugi
dzieło o konieczności szacunku dla naturalnego środowiska.
Wstałem
ławki i pobiegłem do instytutu. Odszukałem Karola.
-
Przyznaj się. – zażądałem.- Podpuszczasz mnie. Ci dwaj to dwaj twoi kumple
podstawieni aby ze mnie zażartować.
-
Nie. – spokojnie zaprzeczył Karol. – Byłeś świadkiem sukcesu autentycznego
eksperymentu. Udało nam się zamienić dwu kiboli w intelektualistów. Czy teraz
mi wierzysz? Przyłączysz się do nas?
Spojrzałem
mu w oczy. Za dobrze go znałem aby nie wiedzieć, że mówi prawdę.
-
Wierzę ci. – powiedziałem. - I jestem gotów przyłączyć się do twoje grupy. Czy
jednak w zamian mógłbyś coś dla mnie zrobić?
-
Co takiego?
-
Pamiętasz Magdę? – wymieniłem imię naszej szkolnej koleżanki. – Muszę ci się do
czegoś przyznać. Od liceum się w niej kocham. Ale nie wierzę aby ona mogła się
mną zainteresować. Czy przy pomocy twojej metody dałoby się sprawić, żeby
zwróciła na mnie uwagę?
Niespodziewanie
Karol wybuchnął śmiechem.
-
Co cię tak bawi? – zapytałem nieco urażony. – To takie śmieszne, że myślę o Magdzie? Uważasz, że to
absurdalne, że nie mam szans?
Karol
spoważniał.
-
Nie o to chodzi. - powiedział. – Ale nie mogę spełnić twojej prośby.
Korygowanie umysłów ludzi przy pomocy mojej metody jest w ogóle dyskusyjne moralnie.
Sam się zastanawiam czy mam do tego prawo. Jestem w stanie wyzbyć się
wątpliwości w sytuacji gdy działam w interesie ogółu. Natomiast w żadnym wypadku nie mogę
wykorzystywać swoich możliwości w sprawach prywatnych. Zastanów się o co mnie
prosisz. Czym by się to różniło od użycia pigułki gwałtu?
-
Jest zasadnicza różnica. – oświadczyłem z oburzeniem. – Ktoś kto podaje
dziewczynie taką pigułkę chce ją wykorzystać. A ja chciałbym dać Magdzie
szczęście.
-
Nie kwestionuje twoich dobrych intencji. Ale szczęśliwego związku nie tworzy się
w taki sposób. Ludzie lubią drogi na skróty. Stąd taka wiara w mit miłości od pierwszego
wejrzenia. Pstryk! I już mamy szczęśliwą, zakochaną parę. Nawet jeśli takie
nagłe wzajemne zafascynowanie się zdarzy, to nie jest to recepta na długotrwały
związek. Wcześniej czy później oczarowanie minie, różowe okulary spadną z oczu
i zacznie się kryzys. W rzeczywistości na trwałą i szczęśliwą miłość trzeba zapracować.
To jest trochę jak ze zbieraniem runa leśnego. Większość ludzi woli zbierać
grzyby bo nie trzeba się specjalnie napracować tylko trzeba mieć szczęście.
Idziesz sobie przez las i nagle widzisz pięknego prawdziwka. Natomiast zbieranie
jagód nie ma już tylu amatorów, bo tutaj szczęście nie pomoże. Trzeba
cierpliwie popracować kilka godzin. To
samo dotyczy miłości. Jeśli chcesz być z Magdą szczęśliwy, to nie licz na to,
że ktoś za ciebie zmieni jej sposób widzenia świata, tylko daj coś od siebie,
okaż jej, że jesteś gotów wiele dla niej zrobić, udowodnij, że jest dla ciebie
ważna. Zrezygnuj dla niej z czegoś, stań się lepszą wersją samego siebie, włóż
w to jakiś wysiłek. Nie rezygnuj jeśli nie da to efektu od razu.
Zrobiło
mi się głupio, bo zrozumiałem, że on ma słuszność.
-
Masz rację. -przyznałem. – Przepraszam za ten głupi pomysł. Jeśli chcę zasłużyć
na Magdę, to powinienem na to zapracować. Ale czy ty myślisz, że ja mam u niej
jakieś szanse?
-
Oj, zakochani, zakochani. Gdzie wy macie oczy? Powiem ci czemu mimo woli wybuchnąłem
śmiechem, kiedy powiedziałeś, że potrzebujesz mojej pomocy bo myślisz o
Magdzie, ale uważasz, że nie ma szans na to żeby ona się tobą zainteresowała. Otóż
kilka dni temu, szukając godnych zaufania osób do realizacji mojego projektu z
taką samą propozycją jak do ciebie zwróciłem się do Magdy. I wiesz co mi
odpowiedziała? Że bardzo chętnie, ale ma prośbę. Otóż podobasz jej się od czasu
liceum ale ona nie wie jak sprawić żebyś zwrócił na nią uwagę. Podobnie jak ty
poprosiła żeby zmodyfikować ci umysł. Co za zbieg okoliczności.
-
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz