Inwestycja
Firma Benett &
Hill Investments weszła na rynek przebojem. Pośród innych funduszy
inwestycyjnych wyróżniała się agresywną strategią, która, jak na razie,
przynosiła wysokie stopy zwrotu. Inne
instytucje finansowe, szczególnie te o długiej tradycji, utrzymywały, że to
kwestia szczęścia, które kiedyś się skończy, a wtedy zamiast zysków nieuchronnie
pojawią się straty. Panowie Benett i
Hill, założyciele i współwłaściciele funduszu uchodzili za twardych,
bezwzględnych graczy, którzy nie stosują się do zasad etyki uznawanych w branży.
Oni sami twierdzili, że takie opinie to jedynie przejaw zawiści starych
pierdzieli z konkurencji nie rozumiejących ducha obecnych czasów.
Henry Benett,
prezes funduszu, przeglądał na laptopie ostatnie notowania giełdowe kiedy do
jego gabinetu wszedł Thomas Hill, wiceprezes do spraw rozwoju.
- Muszę ci
czymś powiedzieć. – oświadczył od progu nie bawiąc się w formułki powitalne.
Henry oderwał
wzrok od ekranu i ruchem głowy wskazał wspólnikowi skórzany fotel stojący po
drugiej stronie mahoniowego biurka.
- Kawy?
- Dzięki.
Piłem przed chwilą.
- OK. W czym
rzecz? Wyglądasz na podekscytowanego.
- Byłem
wczoraj na gali wręczenia nagród biznesowych Izby Inwestorów Finansowych. W
sumie drętwa impreza, na której wypada być. To całe towarzystwo wzajemnej
adoracji przyznaje sobie nawzajem jakieś statuetki i wygłasza o sobie
pompatyczne mowy pochwalne. Myślałem, że to całkiem stracony wieczór, ale przypadkiem
nawiązałem rozmowę z pewnym profesorem z wydziału ekonomii na uniwersytecie. Facet
opowiedział mi o swojej metodzie prognozowania zmian kursów spółek giełdowych.
- Jeszcze
jeden maniak, który uważa, że da się przewidzieć nieprzewidywalne? A niezawodną
metodę pozwalającą przewidzieć liczby wylosowane na loterii też opracował?
-Moja pierwsza
refleksja była identyczna jak twoja. – powiedział Hill. – Jednak kiedy go
wysłuchałem zmieniłem zdanie. Profesor sprawia wrażenie, że wie o czym mówi. To
nie jest szalony naukowiec opanowany przez idee fixe. Dzisiaj rano sprawdziłem
go przez wyszukiwarkę. Jest szanowany
jako ekonomista ale oprócz tego ma drugi fakultet z matematyki. Zajmuje się teorią
nieliniowych cząstkowych równań różniczkowych, czy czymś takim. W każdym razie na podstawie tego co można
znaleźć w internecie facet wygląda na
poważną postać. Nikt nie uważa go za odjechanego maniaka. I powiem ci coś
jeszcze. To jest typ pięknoducha, który w ogóle nie myśli o pieniądzach, jakie
można zarobić na tej jego metodzie. Dla niego liczy się pierwszeństwo publikacji, ilość cytowań, uznanie w świecie
nauki, te sprawy. Zakładając, że ta jego
metoda nadaje się do praktycznego stosowania trzeba się spieszyć jeśli chcemy na tym zarobić. Bo w innym wypadku to się
stanie powszechnie znane i nie uzyskamy przewagi nad konkurencją.
- Wiem, że
znasz się na ludziach. – powiedział z namysłem Benett. – Skoro uważasz, że ten
profesor rzeczywiście wymyślił coś, co może nam dać przewagę na rynku to ci
wierzę. Nasza firma ma taką pozycję, jaką ma dzięki temu, że nieraz umieliśmy
dostrzec wartość w czymś, co inni uważali za bezwartościowe. Wobec tego powinienem
się umówić na spotkanie z panem profesorem. Masz jakąś wizytówkę, czy coś?
xxx
Kiedy Henry
Benett z profesorem wymienili już wszystkie komunały obowiązkowe na wstępie
biznesowego spotkania, prezes przeszedł bezpośrednio do rzeczy.
- Podobno
opracował pan metodę prognozowania zmian kursów giełdowych, panie profesorze.
Czy mógłby pan powiedzieć coś więcej na ten temat? Bo nie ukrywam, że na
pierwszy rzut oka brzmi to nieprawdopodobnie.
- Pracuję nad
publikacją na ten temat. Jeśli jednak miałbym wyjaśnić o co chodzi w paru
zdaniach to należy zacząć od tego, że nikt nie jest w stanie przewidzieć przyczyn
powodujących wahanie kursów. Dla przykładu, jeśli jakaś firma naftowa odkryje
duże złoże na terenie, na którym posiada koncesję to, oczywiście, na wiadomość
o tym jej kurs wystrzeli. Takiego wydarzenia nie można przewidzieć. Ewentualnie
można uzyskać nielegalnie informację od kogoś zorientowanego w tej firmie, ale
wykorzystanie takiej wiedzy do gry na giełdzie byłoby przestępstwem. Natomiast
jeśli już coś podobnego się wydarzy i kurs się rozhuśta, to da się prognozować przebieg
jego wahań. Zwykle odbywa się to tak, że po dobrej wiadomości inwestorów
ogarnia euforia i kurs wystrzela w kosmos. Następnie następuje zazwyczaj
korekta, kurs opada i z reguły opada zbyt nisko, więc po pewnym czasie ponownie
rośnie. Moja metoda pozwala przewidzieć jak będą się kształtować kursy w
poszczególnych dniach. Jest to oparte w znacznej mierze na statystyce. Udało mi
się zabrać dane na temat rozkładu w populacji poszczególnych typów inwestorów.
Bo pośród nich występują różne modele zachowania. Weźmy odwrotny przykład, w
którym zachodzi zdarzenie, na skutek którego kurs jakiejś firmy spada. Wśród
inwestorów mamy panikarzy, którzy od razy sprzedają akcje za dowolną cenę. Mamy
ostrożnych pesymistów, którzy obserwują kurs i decydują się na sprzedaż dopiero
wtedy gdy spadnie poniżej określonego poziomu. Mamy też ryzykantów, którzy
zawsze grają przeciw trendom, to znaczy, gdy wszyscy sprzedają, to oni kupują i
odwrotnie. Tych schematów zachowania jest sporo. W wyniku moich badań wiem jaki
procent pośród inwestorów zajmują określone typy i wiem jak dany typ inwestora
reaguje w określonej sytuacji.
- Rozumiem, -
powiedział Henry Benett. – I na tej podstawie potrafi pan przewidzieć zmiany
kursu w czasie.
- To wymaga przejścia
czterech etapów. – kontynuował wyjaśnienia profesor. – Po pierwsze należy sformułować
model matematyczny zjawiska. Dokonałem tego. Zbudowałem układ równań, w których
współczynniki są określone statystycznie. Po drugie, należy wykazać, że taki
układ równań posiada rozwiązanie. To również mi się udało. Jeśli chodzi o
szczegóły to odsyłam do mojej publikacji, która niedługo się ukaże. Po trzecie,
należy znaleźć to rozwiązanie. Ja je znalazłem.
- Panie
profesorze, - przerwał podekscytowany prezes. – czy przed publikacją nie
chciałby pan przetestować swojego modelu?
- Ale…
- Żadnego ale.
Zrobimy tak: - Benett włączył notebooka i przez chwilę analizował wykresy
pokazujące kursy giełdowe. – O, tu mamy odpowiedni przypadek. Dzisiaj kurs
Jupiter Pharmaceutics spadł o ponad 30 %, bo jeden z ich podstawowych leków
został wycofany z obrotu przez komisję. Czy może pan dla przetestowania swojej
metody przewidzieć, co będzie się działo z ceną ich akcji w najbliższych
dniach?
- Sądzę, że
mogę. Ale…
- Żadnego ale.
Jestem gotów zaraz negocjować z panem kontrakt. Jeśli przedstawi pan dziś
prognozy, które się sprawdzą, nasz fundusz inwestycyjny przy najbliższej okazji
zainwestuje spore środki w akcje firmy, której kurs wykaże wahania i podzieli
się z panem zyskiem.
xxx
- Thomas, jak
zwykle miałeś nosa. – powiedział Benett do wspólnika. – Spójrz tutaj. Na wykres
kursów przekazany mi tydzień temu przez profesora naniosłem rzeczywiste zmiany.
Zgadza się doskonale. W żadnym momencie różnica pomiędzy prognozą a przebiegiem
kursu, jaki miał miejsce nie przekracza dwu procent.
- Faktycznie. Dziesięć
dni temu nigdy bym w to nie uwierzył.
- Ile środków
na inwestycje możemy w krótkim terminie zgromadzić?
- Jeśli spieniężymy
obligacje i wykorzystamy limit kredytu obrotowego to jakieś pięćdziesiąt
milionów.
- OK. Zbieramy
środki i czekamy na załamanie kursu jakiejś firmy. Profesor przewidzi kiedy
cena akcji osiągnie absolutny dołek, wtedy kupimy pakiet, a następnie na
podstawie prognozy będziemy wiedzieć kiedy opłaci się go sprzedać w momencie gdy
po odbiciu nastąpi chwilowe maksimum. I wiesz, co? Miałeś rację, ten profesor
to pięknoduch, który pomimo swojej wiedzy ekonomicznej nie umie zarabiać.
Zgodził się w kontrakcie na pięć procent od naszych zysków. Gdyby lepiej negocjował
byłem skłonny zaoferować mu trzydzieści.
xxx
- Panie profesorze,
- powiedział Henry Benett. – proszę spojrzeć. Kurs Giga Software Corp. leci na
łeb na szyję, bo okazało się, że ich system operacyjny jest łatwy do
zhakowania. Inwestorzy nie wierzą zapewnieniom zarządu, że luki zostaną szybko zamknięte
w nowej wersji oprogramowania. Nasz firma przygotowała znaczne środki finansowe.
Pana zadaniem jest przewidzieć kiedy kurs osiągnie minimum, a następnie kiedy
wzrośnie do chwilowego maksimum. Kiedy może pan przedstawić prognozę?
- Za jakieś
trzy, cztery godziny. Ale…
- Żadnego ale.
W biznesie należy wykorzystywać okazje, jakie się nadarzają. Czekam na wykres.
xxx
- Co się
dzieje do jasnej cholery, profesorze? – wrzeszczał Benett do telefonu. –
Prognozował pan, że na trzeci dzień kurs spadnie do minimum wynoszącego 47%
wartości sprzed załamania. Po kolejnych pięciu dniach miało nastąpić odbicie do
65`% . Zainwestowaliśmy w te akcje w trzecim dniu spadków ponad pięćdziesiąt
milionów, a od tej pory nie było żadnego odbicia. Kurs wciąż leci na pysk.
Straciliśmy już ponad połowę zainwestowanych środków. Kiedy ten trend się
odwróci?
- Pan nigdy
nie dał mi skończyć. – stwierdził spokojnie profesor. – Mówiłem, że opracowanie
metody wymaga przejścia czterech etapów. Należy opracować model matematyczny,
wykazać że ma on rozwiązanie i znaleźć to rozwiązanie. Tyle zdołałem panu
powiedzieć. Natomiast nigdy nie dał mi pan wyjaśnić, że czwarty etap to
wykazanie, że jest tylko jedno rozwiązanie. Otóż tego nie wykazałem. Okazuje
się, że rozwiązań mojego układu równań jest więcej niż jedno i właśnie
realizuje się inne niż to, jakie panu przekazałem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz