Scenariusz C
Tamta rozmowa
zaskoczyła Marka jak grom z jasnego nieba. Poprzednio wszystko się układało i zdawało się zmierzać w dobrym
kierunku. Fajnie mu się z Ewą
rozmawiało. Ona chętnie się z nim spotykała, nigdy nie odmawiała gdy zapraszał
ją do kina, kawiarni czy po prostu na spacer. Śmiała się z jego żartów i
sprawiała wrażenie szczęśliwej w jego towarzystwie. Aż nagle tamtego dnia,
chociaż nic na to nie wskazywało, nagle powiedziała:
- Wybacz, ale
nie możemy się więcej widywać. Witek mi się oświadczył i zgodziłam się wyjść za
niego. Zawsze będę cię miło wspominać, ale musimy zakończyć tę znajomość.
Był tak
zaskoczony i zszokowany, że nie potrafił znaleźć słów. Po prostu pożegnał się i
odszedł. Później przez telefon prosił ją jeszcze o ostatnią rozmowę aby
dowiedzieć się dlaczego.
- Gdyby było
inaczej chciałbym przegadać z tobą wiele nocy lub nawet całe życie. –
odpowiedziała. – Ale jest jak jest. Na coś się zdecydowałam, do czegoś się
zobowiązałam i muszę być wobec niego i siebie uczciwa. Uwierz mi, że żadna
ostatnia rozmowa w niczym nie pomoże. Lepiej zakończyć to zdecydowanie. Może to
bardziej boli ale dzięki temu szybciej minie. Mnie też nie jest łatwo. Płakałam
kiedy usuwałam twój numer z telefonu ale proszę abyś zrobił to samo z moim.
Spełnił jej
prośbę ale pytanie „dlaczego” nie dawało mu spokoju. Dopiero po rozstaniu
zrozumiał ile ona dla niego znaczy i nie mógł pogodzić się ze stratą. W czym
tamten okazał się lepszy? Wyglądał raczej przeciętnie, zarówno w dosłownym jak
i w finansowym sensie. Marek skłaniał się do wniosku, że rywal po prostu wcześniej
zdecydował się zadeklarować czego chce. Współcześni faceci zwlekają z
decyzjami, lubią w nieskończoność flirtować i wchodzić w coraz to nowe związki,
niby to na próbę, ale bez determinacji aby takie próby wypadały pozytywnie. Być
może z punktu widzenia dziewczyny więcej od wymarzonego ideału wart jest facet
przeciętny, ale gotowy do podjęcia odpowiedzialności za bycie mężem i ojcem.
Marek chciałby wyjaśnić Ewie, że przeciągał tę zabawę nie dlatego, że nie miał
wobec niej poważnych zamiarów, ale z tego powodu, że chciał jej pozwolić
nacieszyć się życiem, nie pchać jej zbyt wcześnie w gary i pieluchy. Teraz
chciałby jej to wytłumaczyć, ale było
już za późno. Miał wobec niej tyle planów, których już nie zrealizuje. Na
przykład zamierzał ją zabrać na weekend do Finlandii. Sam nie wiedział czemu,
kurde, Finlandia. Może chodziło o to, że to nie jest ograny kierunek. Kiedy
chłopak zaprasza dziewczynę na romantyczny weekend to zazwyczaj pada na Paryż,
Wenecję, czasem Barcelonę. Finlandia wydawała mu się bardziej oryginalna. Poza
tym Ewa, jakoś mu się z tą Finlandią komponowała. Mogłaby ogrzać chatę
zbudowaną z bali na granitowym wzgórzu ponad polodowcowym jeziorem. Nieważne,
już nigdzie z nią nie pojedzie.
Po tamtej
rozmowie jego życie się załamało. Wciąż wspominał te krótkie chwile, gdy czuł
się szczęśliwy w jej towarzystwie.
Starał się nie myśleć o tym co ona obecnie robi. Unikał szukanie informacji na
jej temat na portalach społecznościowych, bo obawiał się, że wszystko czego się
dowie będzie bolało. Nie mógł uniknąć tego, że wspólni znajomi od czasu do
czasu wspominali o niej w jego obecności. Wynikało z tego, że w jej życiu nic
wielkiego się nie dzieje. Ale jemu, gdyby mógł być z nią, też nie chodziłoby o
nic wielkiego. Wystarczyłoby mu zjeść z nią posiłek, móc posiedzieć obok niej wieczorem
spoglądając razem na gwiazdy. Nie dawała mu spokoju myśl czy ten cholerny Witek
zdaje sobie sprawę jakie ma szczęście mogąc na co dzień cieszyć się takimi
prostymi sprawami.
Marek popadał
w coraz większą depresję. Firma, w której poprzednio robił błyskotliwą karierę
przestała go interesować. Przykładał się do pracy coraz słabiej, aż wreszcie
całkowicie ją porzucił i w ostatnich miesiącach żył tylko z doraźnych zleceń, a
na koniec już tylko z oszczędności. Dojrzewał do decyzji, że pora ze wszystkim
skończyć. Piąta rocznica tamtej rozmowy wydawała się odpowiednim terminem. Od
dłuższego czasu leczył się na depresję i zażywał leki, przy przepisywaniu których
lekarz za każdym razem mocno podkreślał, że należy je dawkować stopniowo i w
żadnym przypadku nie brać na raz większej ilości, bo to się może tragicznie
skończyć. Marek poszperał w internecie i ustalił w przybliżeniu co oznacza ta
większa ilość. Od dłuższego czasu z
kolejnych przepisywanych recept odkładał po kilka pigułek. Miał już w zasadzie
dość aby zrealizować swój zamiar. Postanowił dla pewności za ostatnie pieniądze
wykupić najnowszą receptę i zażyć wszystko hurtem.
W kolejce
do okienka w aptece stała przed nim
starsza pani. Podała plik recept tłumacząc aptekarce, że to dla ciężko chorego
męża. Dziewczyna nie wykazywała chęci wdawania się w rozmowę. Krążyła po aptece
przynosząc z różnych regałów poszczególne lekarstwa i nabijając je na kasę fiskalną.
Na koniec podsumowała:
- Dwieście
osiemdziesiąt trzy czterdzieści.
Staruszka na
chwilę zastygła w bezruchu. Drżącymi palcami zaczęła grzebać w podniszczonej
portmonetce.
- Nie
myślałam, że to aż tyle kosztuje…
Aptekarka
przewróciła oczami.
- Czyli jak,
co mam wycofać z kasy?
- Nie wiem. –
bezradnie powiedziała starsza pani. – Mąż jest ciężko chory. Lekarz przepisał
to wszystko…
Marek podjął
decyzję bez wahania. Sięgnął do kieszeni i podał staruszce plik swoich
ostatnich banknotów.
- Proszę,
niech pani zapłaci.
Wyblakłe,
niebieskie oczy starszej pani wypełniły się łzami.
- Ale ja nie
wiem kiedy będę mogła panu oddać. Z ostatniej emerytury musiałam kupić opał, bo
mąż nie może leżeć w zimnym mieszkaniu…
- Nic mi pani
nie jest winna. Mnie te pieniądze nie będą już potrzebne.
Nie słuchając
dalszych podziękowań odwrócił się i wyszedł z apteki bo nie miał już za co
wykupić swojej ostatniej recepty. Miał nadzieję, że zapas jaki zgromadził
wystarczy. W domu wysypał z fiolki wszystkie tabletki, połknął i popił wodą. Położył
się na kanapie i czekał na efekt. Stopniowo ogarniała do senność.
Kiedy się
obudził znajdował się w sterowni. Nie widział pracującego tu operatora ale
wyczuwał jego obecność. Przed nim, jak na ekranie komputera, wyświetlały się
niezliczone pliki. Nie była to jednak zwykła, płaska projekcja. Podświetlone na
złocisty kolor obiekty pojawiały się w przestrzeni na tle granatowego nieba.
Pomiędzy nimi przebiegały linki w rożnych odcieniach żółci. Wyglądało to jak
trójwymiarowa, koronkowa pajęczyna. Operator przez cały czas pracował nad
plikami. Tworzył jedne, kasował bądź edytował inne, niektóre przesuwał w
odleglejszą część przestrzeni, a niektóre przeciągał na pierwszy plan. Kreował
nowe połączenia oraz usuwał stare. Cały obraz zmieniał się dynamicznie ale nie
tworzyło to wrażenia chaosu. Przeciwnie, dało się odczuć, że panuje w tej zmienności
jakiś wyższy porządek.
Marek usłyszał
głos operatora. Nie usłyszał go w dosłownym tego słowa znaczeniu, ale w każdym razie
głos dotarł do niego.
- Pewnie ci
się wydaje, że być wszechmocnym to sama przyjemność. Niestety, nie do końca.
Owszem, nagradzanie cnotliwych i karanie występnych daje jakąś satysfakcję.
Czasem jednak nie można nagrodzić wszystkich, którzy by na to zasługiwali,
trzeba wybierać i pozostaje po tym coś w rodzaju poczucia winy. Nie mogłem
obdzielić Ewą was obu. Musiałem się na coś zdecydować. Sądziłem wtedy, że on
bardziej na nią zasługuje. Jednak zaimponowałeś mi w tej aptece. Postanowiłem
sprawdzić, czy nie dałoby się czegoś dla ciebie zrobić. Na ogół nie da się już
odwrócić pewnych spraw, na przykład kiedy pojawią się dzieci. Ale w twoim przypadku
widzę pewne możliwości.
Operator
przybliżył plik opisany jako „Scenariusz A”, otworzył go i przez chwilę
studiował.
- Tak jak
myślałem. – stwierdził. – Nic wielkiego się nie stanie jeśli go usuniemy.
Skasował „Scenariusz
A” i utworzył „Scenariusz B”.
Marek się
obudził.
- Co za sen! –
pomyślał.
Spojrzał na
twarz leżącej obok niego Ewy. Miała lekko podpuchnięte powieki. Na skórze widać
było ślady po niestarannie usuniętym, wczorajszym makijażu.
- Znowu
chrapałeś jak jasna cholera. Jak zwykle jestem przez ciebie niewyspana.
Pofukując za
złości wygramoliła się z łóżka i poszła do łazienki. Wróciła po chwili jeszcze
bardziej nabuzowana.
- Ile razy mam
ci powtarzać żebyś opuszczał deskę od kibla?! No i ile razy można prosić żebyś składał
ciuchy kiedy się rozbierasz co mycia, a nie rozrzucał ich po całym domu. Mam dość
zbierania twoich skarpetek z podłogi.
Marek spojrzał
na nią zamyślony.
- Ewuniu,
musimy popracować nad Scenariuszem C.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz