niedziela, 14 maja 2017

Meteor



METEOR
Zebranie zarządu firmy Intercontinental Motors odbywało się w sali konferencyjnej na trzydziestym piętrze. Za oknem roztaczała się imponująca panorama wieżowców stojących na tle nieodległego, błękitnego oceanu.  Członkowie ścisłego kierownictwa firmy nie zwracali jednak  na nią uwagi . Po pierwsze, mieli ją za oknami na co dzień, a po drugie zebrali się po to aby omawiać coś, co było dla nich ważniejsze od najpiękniejszych  widoków – zwiększenie zysku firmy. Głos zabrał Bill Henderson, dyrektor marketingu.
- Panowie, - zaczął wystąpienie – w tym gronie nie muszę tłumaczyć jakie znaczenie dla wyników firmy ma wielkość sprzedaży. W obecnych czasach zaprojektowanie, przetestowanie i wprowadzenie na rynek nowego modelu samochodu w pełni spełniającego współczesne wymagania wymaga poniesienia olbrzymich nakładów. Jeśli auto nie sprzeda się w założonej  ilości egzemplarzy firma może znaleźć się w poważnych kłopotach. Z drugiej strony, jeśli model odniesie sukces i sprzedaż przewyższy plan to wyniki finansowe wystrzelą w kosmos, gdyż po pokryciu kosztów opracowania produktu, sprzedaż każdego kolejnego egzemplarza przynosi olbrzymi, czysty zysk. Cała sztuka polega na tym, aby przekroczyć krytyczną wielkość sprzedaży, co oznacza konieczność utrafienia w oczekiwania klientów w większym stopniu niż udało się to konkurencji.  Doskonale wiadomo czego klienci oczekują, ale uzyskanie przewagi konkurencyjnej nie jest proste. Znaczenie ma marka i renoma ale na nią trzeba pracować latami. Liczy się niezawodność, ale współczesne auta niemal bez wyjątku są niezawodne. Pożądane jest niskie zużycie paliwa, ale w tym zakresie, z powodów technicznych, poniżej pewnego minimum zejść się nie da. Oczekuje się, aby auto było piękne, ale zdecydowanie brzydkich w zasadzie już nie ma. Klienci chcieliby aby samochody były tanie, co jest jednak sprzeczne z pozostałymi wymaganiami. Krótko mówiąc, nie jest łatwo wyróżnić się na tle konkurencji. Panowie, według mnie, jedyną cecha, jaka daje nam szanse na zdobycie przewagi konkurencyjnej jest bezpieczeństwo, jednak rozumiane w nieco inny sposób niż konwencjonalne testy zderzeniowe. Pozwólcie, że zaprezentuję plan, dzięki któremu zwiększymy nasz udział w globalnym rynku o kilka procent.
Plan zawarty był w prezentacji składającej się dwudziestu czterech slajdów, z których każdy pod względem graficznym opracowany był perfekcyjnie. Decydujące znaczenie miała jednak osobowość Billa Hendersona, który potrafił przekonać zarząd do swoich propozycji. Plan został zatwierdzony jednogłośnie.
Niedługo później w sieci pojawił się film pokazujący deszcz spadających meteorytów. W krótkim czasie uzyskał kilkadziesiąt milionów wyświetleń gdyż był bardzo widowiskowy.  Nikt nie zwrócił uwagi na nieliczne komentarze sugerujące, że to nie jest autentyczne nagranie lecz komputerowa animacja.
Wkrótce na kilku portalach  znalazła się informacja, że teleskop umieszczony na orbicie wykrył zbliżające się do Ziemi liczne roje meteorytów powstałe w wyniki wybuchu gwiazdy supernowej. Internauci masowo udostępniali sobie linki. Wiadomość zyskała taką popularność, że międzynarodowa agencja kosmiczna obsługująca teleskop poczuła się w obowiązku opublikować sprostowanie.  Była w nim mowa o tym, że po pierwsze, meteoryty nie powstają z eksplozji supernowych, a ponadto żadnych nowych rojów w ogóle nie zaobserwowano. Sprostowanie to doczekało się jednak jedynie kilku tysięcy wyświetleń, podczas gdy informacja, którą usiłowano sprostować  nadal królowała w sieci.
Prawdziwe przerażenie wzbudziła internetowa wiadomość, że deszcz meteorytów, który spadł na autostradę w Malezji spowodował kilkadziesiąt ofiar śmiertelnych. Niektórzy kierowcy zginęli bezpośrednio od uderzeń, a dalsi w karambolu jaki powstał w rezultacie. Malezyjska policja opublikowała oświadczenie, że nic podobnego nie miała miejsca, ale kto by tam czytał jakieś oświadczenia Malezyjczyków. Na forach internetowych rozgorzały liczne dyskusje ekspertów, którzy zwracali uwagę na niedostrzegane dotychczas zagrożenie, jakie dla kierowców stwarzają spadające meteoryty. Na autorów wpisów, którzy twierdzili, że trafienie samochodu przez meteoryt jest mało prawdopodobne spadła fala hejtu.
W tej sytuacji nowy model samochodu wprowadzony na rynek przez Intercontinental Motors, nazwany Meteor, odniósł spektakularny sukces. Auto posiadało pod dachem warstwę włókna węglowego, która zdaniem firmy, jak pancerz chroniła kierowcę i pasażerów przed uderzeniami meteorytów. Udział Intercontinental Motors w globalnym rynku motoryzacyjnym w krótkim czasie  wzrósł o cztery i siedem dziesiątych procent.
Międzynarodowe stowarzyszenie producentów samochodów, zrzeszające liczne firmy, które utraciły część rynku postanowiło wystąpić przeciw Intercontinental Motors   z pozwem o naruszenie zasad uczciwej konkurencji.  Rozprawa odbywała się przed międzynarodowym trybunałem arbitrażowym. Prawnicy reprezentujący stowarzyszenie argumentowali, że Intercontinental Motors narusza renomę pozostałych producentów samochodów, sugerując w reklamach jakoby nie dbali oni w dostatecznym stopniu o bezpieczeństwo kierowców lekceważąc zagrożenie ze strony meteorytów.  W charakterze biegłych powołano uznanych profesorów astrofizyki, którzy jednoznacznie stwierdzili, że trafienie samochodu przez meteoryt jest nieprawdopodobne, z uwagi na to, że większość z nich spala się w atmosferze. Tych, które docierają do ziemi jest tak mało, że przypadkowe trafienie w poruszający się samochód może wystąpić  nie częściej niż raz na kilka miliardów lat. Zeznania złożył reprezentant rządu Malezji, który zaprzeczył informacjom o katastrofie, która rzekomo miała miejsce na autostradzie w jego kraju. Dodał, że malezyjska branża turystyczna poniosła z tego powodu znaczne straty związane ze spadkiem liczby przybywających turystów. Prawnicy stowarzyszenia podnosili, że informacje o rzekomym zagrożeniu są rozpowszechnianie w sieci przez wyspecjalizowanych hakerów, działających na zewnętrzne zlecenie. Musieli jednak przyznać, że nie znaleźli bezpośrednich dowodów na to, że hakerzy są finansowani przez Intercontinental Motors gdyż w zamkniętym światku komputerowych przestępców nie korzysta się z legalnych przelewów dokonywanych przez szanujące się banki.
Stanowisko Intercontinental Motors przedstawił osobiście Bill Henderson.  Z oburzeniem odrzucił sugestie  jakoby jego firma miała coś wspólnego z wywoływaniem internetowej psychozy na punkcie zagrożenia powodowanego przez meteoryty. Z patosem stwierdził, że najważniejsze jest poczucie bezpieczeństwa klientów, które model Meteor im daje. To czy niepokój kierowców ma uzasadnienie czy nie ma znaczenie drugorzędne, gdyż nikt nikomu nie ma prawa dyktować czego ma się obawiać. W podsumowaniu dodał, że jedynym powodem pozwu jest zawiść konkurentów, którzy w porę nie potrafili odczytać potrzeb zwykłych ludzi pragnących bezpiecznie poruszać się samochodami.
Wyrok oczekiwany był z zainteresowaniem. W dniu jego ogłoszenia na sali sądowej obecni byli liczni przedstawiciele prasy i telewizji. Sędzia na wstępie stwierdził, że nie ulega dla niego żadnej wątpliwości, iż realne zagrożenie dla samochodów ze strony meteorytów nie występuje.  Ta kwestia nie była jednak przedmiotem procesu. Dodał, że powody ludzkiego, subiektywnego strachu o życie również nie podlegają jurysdykcji sądu. Każdy ma prawo obawiać się czego chce. Gdyby wykazano, że firma Intercontinental Motors  celowo podsycała nieuzasadnione ludzkie obawy z zamiarem odebrania klientów konkurencji, zachowanie takie byłoby karalne. W niniejszym procesie jednak nie wskazano twardych dowodów, że coś takiego miało miejsce, a same sugestie, że pozwana firma mogłaby odnieść z tego korzyść nie są wystarczające. W tej sytuacji sąd nie ma innego wyjścia niż oddalić pozew.
Bill Henderson wydał krótkie oświadczenie dla mediów na stopniach przed wejściem do sądu. Stwierdził, że wyrok jest triumfem zasady wolnej konkurencji i prawa konsumentów do decydowania o tym,  czego potrzebują. Posłał uprzejmy lecz ironiczny uśmiech w kierunku prawników stowarzyszenia, którzy ze strapionymi minami stali za plecami dziennikarzy i wsiadł do oczekującej limuzyny.
Dzień był pogodny. Słońce zniżało się już ku zachodowi. Nagle, po przeciwnej stronie nieba pojawiło się coś jak drugie słońce. Jego blask szybko się wzmagał, rozrósł się do oślepiającego obłoku, z którego w kierunku miasta wystrzeliła jaśniejąca smuga. Huk nadszedł chwilę później, jak po przelocie naddźwiękowego odrzutowca.
Meteoryt trafił w limuzynę Billa Hendersona. Powłoka z włókna węglowego umieszczona pod dachem Meteora nie uchroniła dyrektora marketingu od śmierci na miejscu wypadku.