sobota, 14 stycznia 2023

Szron

 

Szron

                - No, chyba wystarczy – powiedział Patryk odstawiając łopatę pod ścianę chałupy zbudowanej z solidnych bali.

                Kamil ocenił wzrokiem wielkość odśnieżonego terenu.

                - Zgadza się. – stwierdził. – Oba auta powinny się zmieścić.

                Przez ostatnią godzinę pracowali nad odrzuceniem śniegu, który blisko półmetrową warstwą pokrywał podwórko przy drewnianej chacie wynajętej przez nich na okres kilkudniowych, zimowych wakacji  aby uzyskać miejsce do zaparkowania samochodów. Zostawili wozy załadowane bagażami na placyku odległym o pół kilometra  gdyż zaspy śnieżne zalegające na poboczach uniemożliwiały parkowanie nigdzie   bliżej bez blokowania drogi.

                - Hej, dziewczyny! – zawołał Patryk przez drzwi w głąb chaty. – Skończyliśmy odśnieżanie. Idziemy teraz po auta. Przygotujcie grzańca, należy się nam po takiej robocie.

                Brnąc przez zaśnieżone chodniki dotarli do samochodów, a następnie przejechali  na przygotowany parking przy chałupie. Poprzednio przynieśli ze sobą tylko podręczne torby, a teraz zaczęli wyładowywać z pojazdów resztę bagażu oraz sprzęt narciarski. W kuchennej izbie parowały już kubki z podgrzanym i przyprawionym winem  przygotowane przez ich partnerki: Kamę i Ewelinę.

                - Wynajęcie tej chałupy to był dobry pomysł. – stwierdził Patryk. – Może tu nie ma wygód jak w nowoczesnym pensjonacie, ale za to jest klimat. Pamiętam to z dzieciństwa, kiedy jeździliśmy z rodzicami na ferie. Za to codziennie będzie trzeba palić w piecach.

                - Dobrze, że przynajmniej jest zasięg. – powiedziała Ewelina. – Telefon i internet działa. Z tymi piecami będzie trochę roboty, ale masz rację, ten oldskulowy klimat jest tego wart. Na razie rozpaliliśmy w kuchni żeby wam podgrzać wino. Jak wypijecie to zajmijcie się pozostałymi piecami, a my zaczniemy rozpakowywać bagaże. 

                Po godzinie kiedy piece we wszystkich izbach zaczęły już promieniować miłym ciepłem, cała czwórka pozdejmowała kurtki i zasiadła do kolacji. Na stole rozłożone były kanapki przygotowane przez kobiety oraz stała kolejna butelka wina.

                - Jak tu cicho. – stwierdziła Kama. – W żadnym pensjonacie, ani tym bardziej w mieście czegoś takiego nie ma.

                - Spójrzcie na te kwiaty, jakie szron namalował na szybach. –powiedział Kamil. – Na nowoczesnych oknach z podwójnymi szybami tego nie zobaczycie.  Ja to widzę po raz pierwszy od wielu lat. Dzieciństwo mi się przypomina.

                - Mówi się na to kwiaty – rzekła Kama spoglądając na okno. – ale mnie to się kojarzy raczej z mapą. Popatrzcie tutaj – ten kształt przypomina kontur Indii. Tu, z prawej poniżej mamy nawet namalowany szronem Cejlon. Chociaż teraz się mówi Sri Lanka.

                - Ciekawe, - powiedział Patryk. – cała szyba jest zaszroniona tylko w jednym miejscu zostało małe kółko z czystym szkłem. Wypada tak mniej więcej w połowie wysokości tych Indii, na zachodnim wybrzeżu. Tam chyba leży Bombaj. Obecnie Mumbai.

                Kolacja skończyła się dość szybko, bo wszyscy poczuli senność po podróży i po nawdychaniu się górskiego powietrza. Ponownie zgromadzili się przy stole rankiem  na śniadanie.  Ewelina podczas posiłku przesuwała palcem po ekranie smartfona, czytając i odpisując na wiadomości.

                - Ciekawe – powiedziała w pewnej chwili. – Pamiętacie, jak wczoraj rozmawialiśmy o tej  mapie ze szronu na  oknie? Dzisiaj jest w interncie wiadomość, że w Indiach, w pobliżu Mumbaiu, miała miejsce straszna katastrofa kolejowa. Cały pociąg wpadł do rzeki bo woda podmyła jakiś wiadukt. Jest bardzo wiele ofiar.

                - W Indiach często zdarzają się katastrofy kolejowe. – powiedział Kamil. – Coś chyba z tymi ich pociągami jest nie tak.

                - Ale swoją drogą ciekawy przypadek, że akurat wczoraj na całym zaszronionym oknie było jedno czyste miejsce akurat w pobliżu Mumbaiu.

                Wszyscy spojrzeli na okno, ale na skutek ciepła wczorajszy obrazek ze szronu już się zmienił.

                - Wszyscy zjedli? – ponaglił Patryk. – No to zbieramy się na narty. W końcu głównie po to tu przyjechaliśmy. 

                Towarzystwo powróciło do chałupy po zmroku. Zostawili narty w przedsionku, dołożyli do pieców i zasiedli do posiłku.

                - Fajnie się jeździło. – stwierdziła Kama. – Trasy dobrze przygotowane, śniegu w cholerę, a ludzi niezbyt wielu.

                - Mamy szczęście, że nie mamy dzieci, bo możemy omijać terminy ferii. – rzekła Ewelina. – W ich trakcie są pewnie mega kolejki do wyciągów.

                - Trochę mnie denerwują te protesty ekologów. – powiedział Patryk. – Widzieliście te ogłoszenia? Że niby trasy są wyznaczone niebezpiecznie i ratraki mogą spowodować zejście groźnych lawin. Zwłaszcza kiedy napadało tyle śniegu co w tym roku.

                - Nie przejmuj się. – rzekł Patryk. – Oni zawsze szukają dziury w całym. Każda inwestycja ich zdaniem jest szkodliwa. Jak nie zagraża jakimś kumakom czy innym płazom, to grozi lawinami.

                Ewelina od pewnego czasu wpatrywała się w zaszronione okno.

                - Te wzory się od wczoraj zmieniły. –stwierdziła. – Dzisiaj to widzę coś jakby Amerykę Południową. Powyżej są  nawet takie kropki jak Antyle.

                - I znowu w całej zaszronionej szybie jest jedno kółko czystego szkła. Wypada gdzieś w Brazylii.

                Wszyscy spojrzeli po sobie ale nie komentowali już więcej tego tematu.

                Rano Ewelina przeglądała internet z pewną nerwowością.

                - O kurde! – wykrzyknęła w pewnym momencie. – Wiecie co tu piszą? W Brazylii, w stanie Parana nocą nastąpiła katastrofa górnicza. Na skutek opadów rozpłynęła się jakaś hałda z odpadami i błoto zalało całe sąsiednie miasteczko. Podobno ekolodzy przestrzegali przed takim niebezpieczeństwem ale firma górnicza twierdziła, że wszystko jest w porządku.

                Całe towarzystwo spojrzało na okno, ale wzór ze szronu był już inny niż wieczorem.

                - Wygląda na to, że mamy tu prorocze okno. – spróbował zażartować Patryk. – Szkoda, że nie pokazuje jakie akcje pójdą w górę na giełdzie.

                Wszyscy udali, że się śmieją, ale wypadło to nieco sztucznie.

                Po śniadaniu towarzystwo udało się na narty. Tak jak wczoraj wrócili do chałupy wkrótce po zmroku. Każdy starał się to ukryć przed innymi ale wszyscy nerwowo spoglądali na pokryte szronem okno.

                - Znowu jest małe kółeczko z niezamarzniętej szyby – stwierdziła Ewelina.

                - Wokół niego widać jakieś linie ale nie to nie jest zarys żadnego kontynentu. To wygląda jak jakiś schemat, czy coś.

                Kamil nagle zbladł. Szybko wybiegł do przedsionka i z kieszeni kurtki wyciągnął mały, kolorowy folder. Rozłożył go.

                - Jasny gwint! – powiedział. – Wiedziałem, że mi to coś przypomina. Spójrzcie, tu mam folder jaki wczoraj wziąłem z miejscowej informacji turystycznej. Tutaj jest schemat wyciągów narciarskich w naszym resorcie.

                Wszyscy przez chwilę porównywali układ linii na schemacie ze wzorem na szybie.

                - Kurde! Prawie jeden do jeden- stwierdził Patryk. – A to kółko wypada akurat tam gdzie leży miejscowość, w której stoi nasza  chałupa.

                - Myślicie, że tego śniegu ponad trasami wyciągów jest tyle, że może zejść duża lawina? – zapytała Kama.

                - Chyba nie wierzycie w takie rzeczy? – odezwała się Ewelina- Chociaż…

                - Jasne, że nie. – powiedział Kamil. – To czysty przypadek, chociaż mało prawdopodobny. Ale wiecie co, chyba nie dam rady zostać do końca. Zastanawiałem się dzisiaj nad tym podczas jazdy i doszedłem do wniosku, że nie dam rady skończyć w terminie ważnego projektu. Będę musiał się spakować i wieczorem wracać.

                - Skoro tak, to trudno. Ale skoro ty musisz jechać to nie ma sensu żebyśmy tu zostawali.

                Wszyscy zabrali się gorączkowo do pakowania.