piątek, 15 maja 2020

Scenariusz C


Scenariusz C
Tamta rozmowa zaskoczyła Marka jak grom z jasnego nieba. Poprzednio wszystko  się układało i zdawało się zmierzać w dobrym kierunku.  Fajnie mu się z Ewą rozmawiało. Ona chętnie się z nim spotykała, nigdy nie odmawiała gdy zapraszał ją do kina, kawiarni czy po prostu na spacer. Śmiała się z jego żartów i sprawiała wrażenie szczęśliwej w jego towarzystwie. Aż nagle tamtego dnia, chociaż nic na to nie wskazywało, nagle powiedziała:
- Wybacz, ale nie możemy się więcej widywać. Witek mi się oświadczył i zgodziłam się wyjść za niego. Zawsze będę cię miło wspominać, ale musimy zakończyć tę znajomość.
Był tak zaskoczony i zszokowany, że nie potrafił znaleźć słów. Po prostu pożegnał się i odszedł. Później przez telefon prosił ją jeszcze o ostatnią rozmowę aby dowiedzieć się dlaczego.
- Gdyby było inaczej chciałbym przegadać z tobą wiele nocy lub nawet całe życie. – odpowiedziała. – Ale jest jak jest. Na coś się zdecydowałam, do czegoś się zobowiązałam i muszę być wobec niego i siebie uczciwa. Uwierz mi, że żadna ostatnia rozmowa w niczym nie pomoże. Lepiej zakończyć to zdecydowanie. Może to bardziej boli ale dzięki temu szybciej minie. Mnie też nie jest łatwo. Płakałam kiedy usuwałam twój numer z telefonu ale proszę abyś zrobił to samo z moim.
Spełnił jej prośbę ale pytanie „dlaczego” nie dawało mu spokoju. Dopiero po rozstaniu zrozumiał ile ona dla niego znaczy i nie mógł pogodzić się ze stratą. W czym tamten okazał się lepszy? Wyglądał raczej przeciętnie, zarówno w dosłownym jak i w finansowym sensie. Marek skłaniał się do wniosku, że rywal po prostu wcześniej zdecydował się zadeklarować czego chce. Współcześni faceci zwlekają z decyzjami, lubią w nieskończoność flirtować i wchodzić w coraz to nowe związki, niby to na próbę, ale bez determinacji aby takie próby wypadały pozytywnie. Być może z punktu widzenia dziewczyny więcej od wymarzonego ideału wart jest facet przeciętny, ale gotowy do podjęcia odpowiedzialności za bycie mężem i ojcem. Marek chciałby wyjaśnić Ewie, że przeciągał tę zabawę nie dlatego, że nie miał wobec niej poważnych zamiarów, ale z tego powodu, że chciał jej pozwolić nacieszyć się życiem, nie pchać jej zbyt wcześnie w gary i pieluchy. Teraz chciałby  jej to wytłumaczyć, ale było już za późno. Miał wobec niej tyle planów, których już nie zrealizuje. Na przykład zamierzał ją zabrać na weekend do Finlandii. Sam nie wiedział czemu, kurde, Finlandia. Może chodziło o to, że to nie jest ograny kierunek. Kiedy chłopak zaprasza dziewczynę na romantyczny weekend to zazwyczaj pada na Paryż, Wenecję, czasem Barcelonę. Finlandia wydawała mu się bardziej oryginalna. Poza tym Ewa, jakoś mu się z tą Finlandią komponowała. Mogłaby ogrzać chatę zbudowaną z bali na granitowym wzgórzu ponad polodowcowym jeziorem. Nieważne, już nigdzie z nią nie pojedzie.
Po tamtej rozmowie jego życie się załamało. Wciąż wspominał te krótkie chwile, gdy czuł się  szczęśliwy w jej towarzystwie. Starał się nie myśleć o tym co ona obecnie robi. Unikał szukanie informacji na jej temat na portalach społecznościowych, bo obawiał się, że wszystko czego się dowie będzie bolało. Nie mógł uniknąć tego, że wspólni znajomi od czasu do czasu wspominali o niej w jego obecności. Wynikało z tego, że w jej życiu nic wielkiego się nie dzieje. Ale jemu, gdyby mógł być z nią, też nie chodziłoby o nic wielkiego. Wystarczyłoby mu zjeść z nią posiłek, móc posiedzieć obok niej wieczorem spoglądając razem na gwiazdy. Nie dawała mu spokoju myśl czy ten cholerny Witek zdaje sobie sprawę jakie ma szczęście mogąc na co dzień cieszyć się takimi prostymi sprawami.
Marek popadał w coraz większą depresję. Firma, w której poprzednio robił błyskotliwą karierę przestała go interesować. Przykładał się do pracy coraz słabiej, aż wreszcie całkowicie ją porzucił i w ostatnich miesiącach żył tylko z doraźnych zleceń, a na koniec już tylko z oszczędności. Dojrzewał do decyzji, że pora ze wszystkim skończyć. Piąta rocznica tamtej rozmowy wydawała się odpowiednim terminem. Od dłuższego czasu leczył się na depresję i zażywał leki, przy przepisywaniu których lekarz za każdym razem mocno podkreślał, że należy je dawkować stopniowo i w żadnym przypadku nie brać na raz większej ilości, bo to się może tragicznie skończyć. Marek poszperał w internecie i ustalił w przybliżeniu co oznacza ta większa ilość.  Od dłuższego czasu z kolejnych przepisywanych recept odkładał po kilka pigułek. Miał już w zasadzie dość aby zrealizować swój zamiar. Postanowił dla pewności za ostatnie pieniądze wykupić najnowszą receptę i zażyć wszystko hurtem.
W kolejce do  okienka w aptece stała przed nim starsza pani. Podała plik recept tłumacząc aptekarce, że to dla ciężko chorego męża. Dziewczyna nie wykazywała chęci wdawania się w rozmowę. Krążyła po aptece przynosząc z różnych regałów poszczególne lekarstwa i nabijając je na kasę fiskalną. Na koniec podsumowała:
- Dwieście osiemdziesiąt trzy czterdzieści.
Staruszka na chwilę zastygła w bezruchu. Drżącymi palcami zaczęła grzebać w podniszczonej portmonetce.
- Nie myślałam, że to aż tyle kosztuje…
Aptekarka przewróciła oczami.
- Czyli jak, co mam wycofać z kasy?
- Nie wiem. – bezradnie powiedziała starsza pani. – Mąż jest ciężko chory. Lekarz przepisał to wszystko…
Marek podjął decyzję bez wahania. Sięgnął do kieszeni i podał staruszce plik swoich ostatnich banknotów.
- Proszę, niech pani zapłaci.
Wyblakłe, niebieskie oczy starszej pani wypełniły się łzami.
- Ale ja nie wiem kiedy będę mogła panu oddać. Z ostatniej emerytury musiałam kupić opał, bo mąż nie może leżeć w zimnym mieszkaniu…
- Nic mi pani nie jest winna. Mnie te pieniądze nie będą już potrzebne.
Nie słuchając dalszych podziękowań odwrócił się i wyszedł z apteki bo nie miał już za co wykupić swojej ostatniej recepty. Miał nadzieję, że zapas jaki zgromadził wystarczy. W domu wysypał z fiolki wszystkie tabletki, połknął i popił wodą. Położył się na kanapie i czekał na efekt. Stopniowo ogarniała do senność.
Kiedy się obudził znajdował się w sterowni. Nie widział pracującego tu operatora ale wyczuwał jego obecność. Przed nim, jak na ekranie komputera, wyświetlały się niezliczone pliki. Nie była to jednak zwykła, płaska projekcja. Podświetlone na złocisty kolor obiekty pojawiały się w przestrzeni na tle granatowego nieba. Pomiędzy nimi przebiegały linki w rożnych odcieniach żółci. Wyglądało to jak trójwymiarowa, koronkowa pajęczyna. Operator przez cały czas pracował nad plikami. Tworzył jedne, kasował bądź edytował inne, niektóre przesuwał w odleglejszą część przestrzeni, a niektóre przeciągał na pierwszy plan. Kreował nowe połączenia oraz usuwał stare. Cały obraz zmieniał się dynamicznie ale nie tworzyło to wrażenia chaosu. Przeciwnie, dało się odczuć, że panuje w tej zmienności jakiś wyższy porządek.
Marek usłyszał głos operatora. Nie usłyszał go w dosłownym tego słowa znaczeniu, ale w każdym razie głos dotarł do niego.
- Pewnie ci się wydaje, że być wszechmocnym to sama przyjemność. Niestety, nie do końca. Owszem, nagradzanie cnotliwych i karanie występnych daje jakąś satysfakcję. Czasem jednak nie można nagrodzić wszystkich, którzy by na to zasługiwali, trzeba wybierać i pozostaje po tym coś w rodzaju poczucia winy. Nie mogłem obdzielić Ewą was obu. Musiałem się na coś zdecydować. Sądziłem wtedy, że on bardziej na nią zasługuje. Jednak zaimponowałeś mi w tej aptece. Postanowiłem sprawdzić, czy nie dałoby się czegoś dla ciebie zrobić. Na ogół nie da się już odwrócić pewnych spraw, na przykład kiedy pojawią się dzieci. Ale w twoim przypadku widzę pewne możliwości.
Operator przybliżył plik opisany jako „Scenariusz A”, otworzył go i przez chwilę studiował.
- Tak jak myślałem. – stwierdził. – Nic wielkiego się nie stanie jeśli go usuniemy.
Skasował „Scenariusz A” i utworzył „Scenariusz B”.
Marek się obudził.
- Co za sen! – pomyślał.
Spojrzał na twarz leżącej obok niego Ewy. Miała lekko podpuchnięte powieki. Na skórze widać było ślady po niestarannie usuniętym, wczorajszym makijażu.
- Znowu chrapałeś jak jasna cholera. Jak zwykle jestem przez ciebie niewyspana.
Pofukując za złości wygramoliła się z łóżka i poszła do łazienki. Wróciła po chwili jeszcze bardziej nabuzowana.
- Ile razy mam ci powtarzać żebyś opuszczał deskę od kibla?! No i ile razy można prosić żebyś składał ciuchy kiedy się rozbierasz co mycia, a nie rozrzucał ich po całym domu. Mam dość zbierania twoich skarpetek z podłogi.
Marek spojrzał na nią zamyślony.
- Ewuniu, musimy popracować nad Scenariuszem C.