czwartek, 14 grudnia 2023

Prezenty

 

Prezenty

                Pani Julia o prezentach świątecznych, jak co roku, zaczęła myśleć już w listopadzie. Nie należała nigdy do ludzi, którzy pozostawiają to na ostatnią chwilę i w przeddzień Wigilii wydają w pośpiechu mnóstwo pieniędzy na bezsensowne prezenty, z którymi obdarowani mają tylko kłopot. Po rozpakowaniu muszą udawać, że się cieszą, a później zastanawiają się co z tym zrobić żeby nie zagracało domu. Aby wybrać trafiony prezent nie trzeba silić się na kreatywność ani oryginalność. Nie należy też podążać za modą i sugerować się sponsorowanymi, marketingowymi podpowiedziami w czasopismach i mediach społecznościowych. Potrzebna jest przede wszystkim empatia. Trzeba wczuć się w potrzeby bliskich, starać się odgadnąć ich marzenia.

                Lucjan, brat pani Julii, co roku siadał do Wigilii na tym samym krześle naprzeciw niej, a obok Kazimierza, swojego szwagra czyli brata jego żony Genowefy. Co roku wdawali się w dyskusje o polityce co chwila napełniając i opróżniając kieliszki. Pani Julia co roku kupowała im pod choinkę po butelce wina bo wiedziała, że z tego się na pewno ucieszą. Pewnie ucieszyli by się jeszcze bardziej z czegoś mocniejszego, ale pani Julia znała granice. Nie zamierzała rozpijać krewnych.

                Jej mąż Tadeusz, który zawsze siadał obok niej, też by się ucieszył z jakiejś butelki, ale od niej zawsze dostawał parę ciepłych skarpetek. Prezent ma cieszyć ale powinien też być praktyczny.

                Genowefy, która zajmowała zawsze krzesło obok swojego męża Lucjana pani Julia nie lubiła. Uważała, że brat zasługuje na kogoś lepszego. Genowefa zawsze uważała się za lepszą ale nie w tym sensie o jaki by chodziło. Wywyższała się. Zazwyczaj milczała podczas Wigilii wyraźnie dając do zrozumienia, że nie ma o czym rozmawiać z resztą rodziny. Pani Julia co roku musiała ciężko się napracować żeby przygotować wigilijną kolację. Miała prawo oczekiwać, że zaproszona rodzina to doceni, pochwali i podziękuje. Genowefa, owszem, dziękowała ale w taki sposób żeby wbić szpilę. Na przykład spróbowała makówek z bakaliami, nie żałując sobie i nakładają kopiasto na talerzyk, a po zjedzeniu potrafiła powiedzieć: „Bardzo smaczne, musiałaś się strasznie napracować ale bakalie trudno było w tym roku dostać, prawda?” Że niby mało tych bakali w tym maku. Obyś się, Gieniu, zakrztusiła tymi rodzynkami. Wobec tego pani Julia starała się odpłacić pięknym za nadobne. Kupowała co roku Genowefie krem na zmarszczki i podczas rozpakowywania dodawała : „Moja droga, zawsze staram się każdemu kupić coś praktycznego, a wyraźnie widać, że tobie takiego kremu potrzeba”.

                Helenka, żona Kazimierza, to zupełnie inna historia. Jako jedyna z rodziny poczuwała się do pomocy Julii, nosiła kolejne potrawy z kuchni i nalegała że pozmywa po kolacji. Przy Wigilijnym stole tylko ona potrafiła tak po ludzku, ciepło porozmawiać z Julią, zapytać co u niej, wysłuchać i odpowiednio zareagować. Gdy Julia opowiadała, że coś jej się powiodło, Helenka szczerze cieszyła się z tego, a gdy usłyszała, że Julia ma problem to umiała znaleźć słowa współczucia i pocieszenia  Bidulka, nie miała lekko z tym Kazimierzem, który był nieodrodnym bratem Genowefy. Helenka była taka romantyczna, a on zachowywał się jak ostatni prostak. W ogóle nie rozumiał czego kobieta potrzebuje. Więc Julia zawsze, dla pocieszenia, kupowała jej piękną, romantyczną książkę o miłości.

                Pani Julia już na początku grudnia jak co roku pięknie zapakowała te butelki, skarpetki, krem i książkę. W dniu Wigilii, zanim pojawiła się na niebie pierwsza gwiazdka kładła prezenty pod choinkę. Następnie zasiadała samotnie przy stole i patrzyła na puste krzesła. Widziała cienie tych, co zasiadali na nich przed laty. Wspominała te rozmowy, złośliwe docinki i serdeczne słowa. Minione wigilie przewijały się jej przed oczyma jak film, w którym z roku na rok ubywało postaci i przybywało pustych krzeseł. Brakowało jej zakrapianych rozmów Kazimierza i Juliana o polityce, wybaczyła już Genowefie, tęskniła za Tadeuszem i Helenką. Po skromnej, samotnej kolacji wyjmowała prezenty spod choinki, rozpakowywała i chowała głęboko w szafce. Za rok wyjmie je znowu i opakuje. Chyba, że wcześniej spotka się tymi, za  którymi tęskniła.