środa, 15 stycznia 2020

Historia wojen XXI wieku


Historia wojen XXI wieku
                W trzeciej dekadzie XXI wieku coraz większe poparcie znajdowały ruchy nacjonalistyczno-populistyczne. Ich pomysłem na rządzenie było mobilizowanie zwolenników do walki z zewnętrznym wrogiem, którego istnienie należało ludziom wmówić. Taką strategię najchętniej przyjmowały rządy słabo radzące sobie na polu gospodarki gdyż konieczność wydawania pieniędzy na obronę przed zakusami wszechobecnego wroga stanowiła dobre wytłumaczenie dla problemów ekonomicznych. Paradoksalnie, rozwój sieci internetowej, który w teorii powinien umożliwić porozumienie pomiędzy narodami, w praktyce je uniemożliwił, doprowadził bowiem do zupełnego upadku uniwersalnych wartości oraz obiektywnej prawdy. Każdy, oczywiście, mógł napisać w sieci prawdę, ale co z tego jeśli czytało to jedynie wąskie grono. Prawdą obiektywną lub wartością uniwersalną stawało się to,  co miało najwięcej kliknięć.  Wielkie korporacje internetowe promowały w sieci takie informacje, jakie uważały za korzystne dla swoich interesów. Natomiast agresywnie nastawione rządy opłacały pozbawionych wszelkiej przyzwoitości trolli, którzy za pieniądze rozpowszechniali każdą, nawet najpodlejszą propagandę.  Wkrótce zresztą politycy zastąpili farmy trolli algorytmami, nie posiadającymi sumienia ani przyzwoitości z natury rzeczy. Nieoczekiwanie  silne okazały się tradycje kulturowe. Narody wychowana w kulturze europejskiej potrafiły w większym stopniu oprzeć się politycznym manipulacjom, mając we krwi prymat praw człowieka nad zakusami państwa oraz empatię i szacunek dla odmiennych poglądów. Natomiast narody wschodnie, z silnymi wpływami azjatyckimi były skłonne zaakceptować ograniczenie praw demokratycznych w imię skuteczności przyznając rację autokratom co do tego, że wszelkie dyskusje i przejmowanie się zasadami jedynie utrudnia osiąganie rezultatów. Wzdłuż tej linii stopniowo rysował się nowy podział świata na koalicję państw wiernych tradycyjnej demokracji oraz na państwa autorytarne. Jeśli chodzi o te ostatnie to ich liczba stopniowo malała na skutek pochłaniania jednych przez drugie, gdyż żaden autokrata nie może znieść istnienia innego autokraty, który prowadzi swoją politykę, a tolerowanie tego uważa za okazywanie słabości. W rezultacie tworzyło się jedno autorytarne imperium. Formalnie miało to formę federacji, ale w im więcej w internetowym wizerunku mniejszego państwa wchodzącego w jej skład mowy było o niezależności ,niezawisłości i niepodległości tym mniej ich było naprawdę.
                Wybuch konfliktu stawał się nieuchronny. Na szczęście postęp w technologii ograniczył skalę katastrofy. Od dłuższego czasu wojska obu stron używały wyłącznie bezzałogowych środków walki. Konieczność ochrony życia człowieka kierującego czołgiem lub pilotującego samolot ograniczała możliwości maszyny, niepotrzebnie zabierała miejsce i podnosiła koszty. Posyłanie żywych żołnierzy na pole walki pomiędzy drony mijało się z celem gdyż nie mieli oni żadnych szans na przeżycie. W tej sytuacji niedługo przed wybuchem trzeciej wojny światowej zawarto „Traktat o ograniczeniu strat ludzkich w trakcie przyszłego konfliktu” , nazwanego w skrócie TOST. . Przewidywał on, że w razie wybuchu wojny rozegrana zostanie ona na ograniczonym, z góry wyznaczonym obszarze, z którego uprzednio ewakuowana zostanie ludność, a walczące strony zobowiążą się do wysyłania swoich bezzałogowych środków walki wyłącznie na ten teren. Demokraci podpisali traktat głównie z powodów humanitarnych, natomiast autokraci mieli dodatkowo powody praktyczne. Autokrata chce bowiem mieć korzyści z rządzenia państwem , a rządzenie państwem nawet zwycięskim, ale zniszczony korzyści daje niewiele. Oczywiście, po obu stronach znaleźli się krytycy ale generalnie traktat zyskał poparcie i został dotrzymany. Zanim doszło do wybuchu wojny wyznaczono obszar na pograniczu obu koalicji, o wymiarach mniej więcej 100 na 200 km i tam skierowano obie armie.  Pierwszy etap wojny, trwający około pół roku, rzeczywiście nie przyniósł ofiar w ludziach, poprawił natomiast w znacznym stopniu wyniki przemysłu zbrojeniowego gdyż ilość niszczonego sprzętu, który należało zastąpić była ogromna. Po pewnym czasie ekonomiści zaczęli wskazywać, że pomimo braku strat w ludziach dewastacja i brak możliwości ekonomicznego wykorzystania obszaru o powierzchni  20 000 kilometrów kwadratowych powoduje zbyt wysokie koszty. Zawarto wobec tego układ TOST2, w myśl którego wojnę przeniesiono na bezużyteczny obszar Sahary wydzierżawiony w tym celu od Czadu i Republiki Środkowoafrykańskiej.
Tam wojna na drony toczyła się dalej, z tym że następowały coraz dalej idące zmiany technologiczne. O ile z samego początku niektóre drony były jeszcze kierowane zdalnie to wkrótce operatorów zastąpiła sztuczna inteligencja. Okazał się bowiem, że żaden ludzki operator nie jest w stanie w pełni wykorzystać możliwości samolotu lub czołgu. Do pewnego momentu przynajmniej dowództwo było żywe ale wkrótce też się okazało, że ludzcy generałowie są za mało efektywni i popełniają za dużo błędów. Od tego czasu walczyły ze sobą algorytmy, a obie walczące strony jedynie dostarczały sprzętu, jaki ulegał zniszczeniu. Aby ograniczyć koszty podpisano TOST3 zgodnie z którym wojna została całkowicie przeniesiona do wirtualnej rzeczywistości. Z początku obie strony włożyły sporo wysiłku w opracowanie algorytmów, na podstawie których wykreowano wirtualne pole walki. Ponieważ algorytmy były samouczące się bardzo szybko nikt już nie był w stanie powiedzieć na jakich zasadach obecnie działają. Wojna toczyła się gdzieś w chmurze,  a zadaniem ludzi było jedynie dostarczać coraz więcej pamięci i mocy obliczeniowej. Produkcja woskowa w tradycyjnym rozumieniu została wstrzymana, a cały wysiłek wojenny spoczywał na branży informatycznej.
Sytuacja w zasadzie była zadowalająca. Nikt nie ginął, nie było zniszczeń ani fizycznych walk. W aneksie do TOST3 ustalono, że co pół roku walczące algorytmy generowały wspólny raport o aktualnych wynikach wojny. Na jego podstawie dokonywano korekty granicy. Ponieważ wirtualne walki toczyły się ze zmiennym szczęściem granice przesuwały się tam i z powrotem. Ludzie żyjący na pograniczu przyzwyczaili się do tego. Nikt nie okazywał nadmiernego triumfalizmu z powodu chwilowego zajęcia terenu, gdyż doświadczenie wskazywało, że sytuacja szybko może ulec zmianie. Powszechne zastosowanie znalazły obrotowe, dwujęzyczne tabliczki z nazwami ulic i instytucji. Wszystkie urzędy posiadały po dwa komplety stosowanych ustaw i rozporządzeń obowiązujących po  obu stronach konfliktu  i korzystały z tych, które akurat obowiązywały. Żadnej fizycznie istniejącej broni nie było potrzeby produkować.
Wojna na tych zasadach toczyła się przez większą część drugiej połowy XXI wieku, do czasu kiedy jakieś plemię uzbrojone w dzidy nadeszło gdzieś z południa i zajęło Europę od Atlantyku po Ural.