poniedziałek, 15 października 2018

Referendum


Referendum
                Ludzie przekonani, że Ziemia jest płaska istnieli zawsze ale na ogół nie afiszowali się ze swoimi poglądami. Każdy kto wątpił w kulistość naszej planety obawiał się, że zostanie wyśmiany i uznany za zacofanego nieuka. Do czasu.  
Irena i Jan Płaskowscy byli głęboko wierzący. Uważali, że ich wiara nie da się pogodzić z teoriami Kopernika, Galileusza oraz Newtona i byli zdecydowani dać temu świadectwo. Przez wiele lat głosili swoją prawdę jedynie pośród krewnych i znajomych, co z natury rzeczy nie umożliwiało szerszego propagowania ich przekonań. Przełom nastąpił wraz z upowszechnieniem się internetu. Państwo Płaskowscy najpierw założyli stronę www.zemiajestplaska.org, później forum dyskusyjne na popularnym portalu, a wreszcie konto na Facebooku.  Ilość wejść na ich strony gwałtownie rosła. W pierwszej kolejności ujawnili się ludzie podzielający ich poglądy, którzy dotychczas obawiali się do nich przyznawać. Kiedy jednak  zorientowali się, że wielu innych myśli podobnie, wyszli z ukrycia i zaczęli otwarcie pisać o swoich przekonaniach. Strony poświęcone płaskości Ziemi szybko stały się popularne wśród internautów, którzy udostępniali je znajomym dla żartu, opatrując linki ironicznymi komentarzami. Jednak ironia nie przeszkadzała wyznawcom państwa Płaskowskich, którzy organizowali im liczne spotkania w całym kraju. Na jednym ze spotkań spontanicznie pojawił się pomysł zorganizowania referendum w sprawie płaskości ziemi. Zawiązał się komitet zbierający podpisy pod wnioskiem skierowanym do parlamentu. Zwolennicy państwa Płaskowskich zaangażowali się w akcję z całą energią, a pozostali internauci dla zabawy. Nic dziwnego, że w tych warunkach szybko uzbierano ponad pół miliona podpisów. Paczki z listami poparcia trafiły do Senatu. Proponowane pytanie brzmiało: „Czy wbrew kłamliwym twierdzeniom elit  Ziemia jest płaska?”
Decyzja o dalszym postępowaniu zapadła w wąskim gronie czołowych polityków partii rządzącej Duma i Tradycja. Ktoś tam nieśmiało zasugerował, że to raczej niepoważne ale został szybko skarcony przez prezydium. Uznano, że nie można lekceważyć głosu kilkuset tysięcy ludzi, tym bardziej, że jak wskazywały badania, w płaskość Ziemi wierzył głównie twardy elektorat partii.
- A co będzie jak zagłosują na „tak”? – ktoś ośmielił się wyrazić wątpliwość. – W końcu mamy XXI wiek…
- Bez przesady, aż tak głupi ludzie nie są. A nawet jakby głosować poszli sami fanatycy to frekwencja będzie niska i wynik nie będzie wiążący.
- Ale gdyby jednak…?
- No to co z tego? Przecież nie obiecujemy, że spłaszczymy Ziemię. A w razie czego jakoś damy radę. Jak zawsze.
Przeważył pogląd, że referendum będzie pułapką dla opozycji, bo albo będzie można ją oskarżyć o lekceważenie zwykłych ludzi albo o brak powagi i konsekwencji.
Opozycyjna partia Wolnych Demokratów dostrzegała ten dylemat. Z jednej strony opowiedzenie się za odrzuceniem wniosku o referendum mogło być odebrane jako próba ograniczania praw i wolności gwarantowanych konstytucją. Z drugiej  strony  elektorat partii, w przeważającej mierze wykształcony,  mógł odebrać akceptację referendum jako kpinę ze zdrowego rozsądku.  Postanowiono głosować przeciw, co i tak niczego nie zmieniło wobec postawy partii rządzącej. Wniosek przeszedł. Nastąpiła zwyczajowa polemika pomiędzy politykami. Partia rządząca zarzuciła opozycji brak zrozumienia i pogardę dla zwykłych ludzi, a opozycja zarzuciła rządzącym populizm.
Po ogłoszeniu terminu referendum przez prezydenta zaczęła się kampania, która jednak przebiegała dość niemrawo. Politycy obu stron, za radą swoich doradców PR-owych, dystansowali się od sprawy gdyż, niezależnie od wyniku, grozić mogły  straty wizerunkowe. Kościół oficjalnie odciął się od tego tematu uznając, że zabierając głos znajdzie się w niewygodnej pozycji. Biskupi w listach pasterskich oznajmili, że religia i nauka to dwa różne porządki, których nie należy mieszać. Nie przeszkodziło to niektórym proboszczom podczas kazań sugerować w okrągłych słowach, że trzeba dawać świadectwo swojej wierze wbrew uznanym autorytetom.
W kampanię z całą energią zaangażowali się jedynie państwo Płaskowscy wspierani przez swoich fanatycznych zwolenników. Nie mieli wielkich środków na bilbordy ani, tym bardziej, na spoty i reklamy w mediach. Ruszyli wobec tego w objazd po kraju wygłaszając na spotkaniach płomienne przemówienia zawierającymi liczne cytaty z Pisma.
Internauci mieli świetną zabawę. Pojawiły się hasztagi #splaszczymy_ja, #niechcemyjuznaokraglo i wiele podobnych. Prześcigano się w publikowaniu szyderczych memów. Zabawa zaczęła się jednak wymykać spod kontroli. W postępie geometrycznym rosła liczba osób, które uznały, że tym razem politycy przesadzili i należy ich ukarać głosując za płaskością ziemi, aby wykazać absurd sytuacji. Ludzie organizowali się w grupy na mediach społecznościowych i mobilizowali do udziału w referendum.
W walkę o  okrągłość Ziemi nikt się specjalnie nie angażował. Dopiero na krótko przed terminem referendum na konferencji zebrali się rektorzy wyższych uczelni państwowych i wystosowali list wskazujący na powagę sytuacji, która zagraża kompromitacją polskiej nauki na forum międzynarodowym. Naprędce zorganizowano debatę telewizyjną, w której do pojedynku z panem Płaskowskim wytypowano profesora Okrąglewicza z Instytutu Geografii PAN.
Debata poszła nie po myśli naukowców. Na wstępie prowadzący debatę redaktor telewizji publicznej zwrócił się do profesora:
-Proszę przekonać telewidzów, że Ziemia jest okrągła. Mam pan czterdzieści pięć sekund.
Zanim profesor, przyzwyczajony do półtoragodzinnych wykładów, zdążył po kilku zdaniach wstępu przejść do rzeczy, odebrano mu głos. Natomiast Jan Płaskowski, patrząc natchnionym wzrokiem wprost w kamerę, oznajmił proroczym tonem, że Bóg po to dał nam oczy abyśmy oglądali otaczający nas świat i po to dał nam rozum abyśmy umieli ocenić sami co widzimy, nie ufając różnego rodzaju uczonym faryzeuszom.
Następnie uczestnicy debaty zadawali sobie nawzajem pytania.
- Jeśli, jak  pan twierdzi,  ziemia jest płaska to znaczy,  że na wschodzie i zachodzie powinna mieć swój kres.
-Panie profesorze – przerwał  mu redaktor – teraz jest pora na zadawanie pytań, a nie na formułowanie twierdzeń.
- Zmierzam do pytania – odrzekł nieco wyprowadzony z równowagi Okrąglewicz. –Wobec tego samolot lecący na zachód, na przykład z San Francisco, powinien dolecieć do końca świata. Jak pan zatem wytłumaczy, że ten samolot dolatuje do Tokio od wschodu?
- W Piśmie napisane jest, - odpowiedział Płaskowski z niezmąconą pewnością siebie – że twój koniec twym początkiem się stanie.
Okrąglewicz nie znał na tyle Pisma, aby zaprzeczyć, że faktycznie jest tam tak napisane. Napisano tam tyle rzeczy, że tego nie mógł wykluczyć, cokolwiek to miało znaczyć. Z rosnącą irytacją zadał kolejne pytanie:
- Jeśli płaska ziemia jest otoczona przez ocean to dlaczego nie przelewa się on przez jej krawędź? Przyzna pan, że morza powinny w tej sytuacji odpłynąć od lądów i zniknąć.
- Pan już zadał pytanie. – stwierdził prowadzący. – Teraz kolej pana Płaskowskiego.
- Kiedy znajdzie się pan poza miastem, na rozległym polu, i rozejrzy wokół siebie to co pan widzi? Ziemię płaską czy zakrzywioną?
- Płaską – przyznał profesor – Ale to jest kwestia skali. Ziemia ma tak duży promień, że człowiek odnosi wrażenie…
- Ale stwierdził pan, że widzi  płaską Ziemię.
Debata przebiegała przez cały czas w podobny sposób, co powodowało wzrastającą irytację profesora. Przyszła pora na wystąpienia końcowe. W wyniku uprzedniego losowania jako pierwszy przemawiał Jan Płaskowski.
- Nie wszyscy urodziliśmy się w bogatych rodzinach. – rozpoczął patrząc wprost w kamerę. – Wielu waszych rodziców ciężko pracowało aby zapewnić wam strawę, a na zakup książek już nie starczało. Mimo najlepszych chęci nie byli w stanie zapewnić wam wyższego wykształcenia. Ale dali wam najcenniejsze co mieli – swoją miłość. Przekazali wam też swoje zasady. Uczyli was aby nazywać rzeczy po imieniu. Nazywać białe białym, a czarne czarnym. Wielu innych miało w życiu łatwiej. Nierzadko dlatego, że ich rodzice współpracowali z władzami w poprzednim systemie. Później ci, którym łatwiej przyszło osiągnąć tytuły naukowe, zaczęli wam mącić w głowie. Zaczęli mówić, że czarne jest białe, lub że wszystko jest szare. Twierdzą, że ziemia jest okrągła, mimo że każdy na własne oczy może zobaczyć, że jest płaska. Dość już tego. Nie dajcie sobie wmówić, że jesteście gorsi tylko dlatego, że nie było wam dane zdobyć wykształcenia. Ufajcie swoim zmysłom danym wam przez Pana, i wzywam was, powiedzcie co widzicie.
Profesor Okrąglewicz ze zdenerwowania zapomniał o przygotowanym uprzednio wystąpieniu końcowym i spontanicznie zareagował na mowę oponenta.
- Niech pan nie opowiada, że  poprzedni system uniemożliwiał zdobycie wykształcenia. Co jak co, ale akurat kształcić się było można. Jeśli ktoś nie zdobył wykształcenia to nie na skutek represji tylko z własnego wyboru, bo zamiast się uczyć wolał chodzić na wagary i popijać piwo w parku. Pan tu udaje proroka ale jest pan fałszywym prorokiem. Miesza pan w głowach ludziom, którzy mają już dostatecznie w głowach namieszane.  Pański pomysł z tym referendum jest poroniony, bo nie może być tak, że gromada nieuków będzie decydować o faktach naukowych, które odkryte zostały przez najwybitniejsze umysły ludzkości.
Późniejsze analizy wskazywały, że ta przemowa profesora miała decydujący wpływ na wynik referendum. Ponad 80% opowiedziało się za płaskością ziemi przy około 55% frekwencji. W poglądy państwa Płaskowskich wierzyło jedynie kilka procent. Kilkanaście procent zagłosowało dla żartu, a drugie tyle na złość politykom. W sumie to nie wystarczyłoby aby przekroczyć wymagany próg frekwencji. Jednak wystąpienie profesora spowodowało, że wielu ludzi z podstawowym wykształceniem poczuło się obrażonymi i głosując na tak postanowiło odegrać się na zarozumiałych elitach.
Wynik referendum wywołał polityczną burzę. Opozycja wystąpiła z wnioskiem o wotum nieufności dla ministrów edukacji oraz nauki i szkolnictwa wyższego, motywując to tym, że są oni odpowiedzialni za katastrofalny stan wiedzy w społeczeństwie ujawniony w głosowaniu. Partię rządzącą wynik zaskoczył i w pierwszej chwili spowodował panikę. Gorączkowo szukano sposobu na unieważnienie referendum. Jednym z pomysłów było uznanie, że płaskość ziemi jest sprzeczna z prawem europejskim. Po szczegółowej analizie okazało się jednak, że ani traktaty unijne ani żadna z licznych dyrektyw nie wymagają aby Ziemia była okrągła. Zaczęto wobec tego zastanawiać się nad konsekwencjami głosowania i badać jakie zmiany w prawie należy w związku z tym wprowadzić. Większość konstytucjonalistów stała na stanowisku, że trzeba wprowadzić zmiany w programach nauczania geografii. Prawnicy spierali się jednak co do tego, czy należy całkowicie wykreślić twierdzenia o kulistości Ziemi i jasno stwierdzić w podręcznikach, że jest ona płaska, czy też należy prezentować obie teorie jako równoprawne. W pierwszej kolejności drogą rozporządzenia Ministerstwa Gospodarki wprowadzono zakaz produkcji oraz dystrybucji globusów.
Profesor Okrąglewicz znajdował się na skraju depresji, gdyż bardzo przejmował się artykułami prasowymi obarczającymi go winą za fatalny występ w debacie, a w konsekwencji za kompromitujący wynik referendum. Jeden z jego bliskich znajomych, ważny polityk opozycji, zaprosił go dla pocieszenia do swojego apartamentu na Helu. Obaj panowie stali ze szklaneczkami whisky na tarasie, z którego, ponad wydmami, roztaczał się wspaniały widok na morze.
- Widzisz jak to jest. – stwierdził polityk. – Wy, intelektualiści, zarzucacie nam często, że uprawiamy PR, że wypowiadamy się mało konkretnie, nie bacząc na fakty, tylko kierując się wynikami sondaży. No i proszę. Powiedziałeś szczerą prawdę i skutki są jakie są.
Profesor pociągnął łyk ze szklaneczki i pokręcił zrezygnowany głową.
- Nie obwiniaj się. – ciągnął działacz opozycji – Nie ty za to odpowiadasz. Problem jest generalny i dotyczy demokracji. Jak to zorganizować aby każdy głos liczył się tak samo podczas gdy nie każdy ma odpowiednią wiedzę i nie w pełni rozumie świat jaki go otacza? W tej sytuacji trzeba tak manipulować ludźmi, aby dokonywali racjonalnych wyborów, często dotkliwych dla nich na krótką metę, lecz korzystnych długofalowo. I co więcej, trzeba tak to zorganizować aby wierzyli, że to jest ich własny wybór. To wymaga porozumienia ponad partiami. Wszystkie liczące się siły polityczne powinny umówić się, że nie schodzą poniżej pewnego poziomy debaty i nie nadużywają populizmu, bo inaczej suweren uchwali, że ziemia jest płaska.
Dwaj mężczyźni zamyślili się spoglądając na morze. Nagle zaczęło dziać się coś dziwnego. Fale zmieniły kierunek, a na powierzchni wody pojawił się silny prąd skierowany od lądu. Morze uciekało ku horyzontowi ukazując coraz większe połacie mokrego piasku w miarę jak woda przelewała się w oddali przez krawędź Ziemi.