poniedziałek, 14 stycznia 2019

Zegary


Zegary
                Wydarzenia jakie miały miejsce w mieszkaniu przy ulicy Pogodnej do tej pory nie znalazły naukowego wytłumaczenia. Powołana w tym celu komisja złożona z szanowanych powszechnie uczonych nie opracowała dotychczas raportu, a z nieoficjalnych przecieków wynika, że nie nastąpi to szybko, gdyż to co zaszło po prostu wymyka się próbom racjonalnego opisu. W tej sytuacji poniżej  zrelacjonujemy jedynie rzetelnie fakty powstrzymując się od ich interpretacji.
                Wszystko zaczęło się z chwilą zakupu zegara do łazienki.
                - Zegar do łazienki? – zdziwił się Henryk. – Po co ci? Przecież mamy już zegary we wszystkich pokojach i w kuchni.
                - Jak to po co? – odpowiedziała Katarzyna. – Żeby wiedzieć, która godzina. Tobie jest wszystko jedno. Wracasz z pracy i musisz pilnować czasu tylko wtedy, kiedy jest jakiś mecz żeby w porę włączyć telewizor. Poza tym masz luzik. A ja muszę ze wszystkim zdążyć. Ugotować, posprzątać, wyprać, wyprasować. Nie noszę zegarka, więc lubię w każdym miejscu mieć zegar na widoku żeby stale wiedzieć która godzina.
                - Ale w łazience…?
                - Zwłaszcza w łazience jest mi potrzebny zegar. Rano muszę zrobić makijaż. Przy tym łatwo stracić poczucie czasu i spóźnić się do pracy. Wygodnie byłoby  móc zerkać jednym okiem na cyferblat i mieć wszystko pod kontrolą.
                - Chyba byłby potrzebny  jakiś wodoszczelny.  W łazience często jest para, i w ogóle wilgoć…
                - To się postaraj i znajdź taki. Skoro są zegarki dla nurków działające sto metrów pod wodą, to do łazienek też powinny być.
                Znalezienie zegara odpornego na wilgoć nie okazało się wcale trudne. Wkrótce odpowiedni czasomierz zawisł na ścianie obok lustra przy umywalce. Przez dłuższy czas wszystko przebiegało normalnie. Dopiero po kilku tygodniach Kasia zaczęła narzekać, że łazienkowy zegar źle chodzi. 
                - Co znaczy „źle chodzi”? – spytał Henryk. – To niemożliwe. Spóźniać się, albo spieszyć to mogły stare zegary jeśli  miały źle wyregulowany mechanizm.  Zegary elektroniczne nie mogą źle chodzić. A jeśli nawet to na tyle, że nie będziesz w stanie tego zauważyć.
                - Widać kupiłeś jakiś chiński szjas. Najwyraźniej Chińczycy potrafią spieprzyć nawet coś czego się spieprzyć nie da.
                Henryk dopóki mógł ignorował jej zastrzeżenia aż do chwili, gdy wydarzyło się coś, co sprawiło, że nie dało się dłużej zaprzeczać faktom.  Pewnego sobotniego ranka golił się w łazience. Na blacie obok umywalki grało niewielkie radyjko. Właśnie dobiegła końca reklama suplementu diety niezawodnie uzupełniającego braki magnezu u mężczyzn po trzydziestym roku życia.
                - Jest dziewiąta. Zapraszamy na wiadomości radia „Super FM” . – rozległ się głos spikera. – Dzisiaj w Warszawie odbędzie się…
                Henryk nie był ciekaw co dziś odbędzie się w Warszawie. Ponieważ skończył golenie wyszedł z łazienki i udał się do kuchni aby zaparzyć poranną kawę. Sprawdził ilość wody w ekspresie, włożył nową kapsułkę  i nacisnął guzik. W kuchni również grało radio. Właśnie dobiegła końca reklama suplementu diety niezawodnie uzupełniającego braki magnezu u mężczyzn po trzydziestym roku życia.
                - Jest dziewiąta. Zapraszamy na wiadomości radia „Super FM” . – rozległ się głos spikera. – Dzisiaj w Warszawie odbędzie się…
                - Zaraz! – wykrzyknął Henryk – Co jest grane? Jaka dziewiąta? Przecież dziewiąta w łazience była przed chwilą.
                - Mówiłam ci, że zegar w łazience źle chodzi. – z satysfakcją stwierdziła Katarzyna.
                - Nie rozumiesz. Nie chodzi o to, co pokazuje zegar. Tam te same wiadomości radio nadało kilka minut wcześniej.
                - Skoro zegar się spieszy, to oczywiste jest, że tam dziewiąta była wcześniej… - Kasia zorientowała się, że mówi nielogicznie. – No tak. Ale jeśli zegar się spieszy, to wiadomości powinny być po dziewiątej według jego czasu, czyli o dziewiątej prawdziwego czasu. – skorygowała swoje wnioski.
                - No właśnie. Wygląda na to, że nie tyle zegar w łazience się spieszy, co czas tam szybciej płynie.
                - A może po prostu ci się wydawało? To się nazywa deja vu. Masz wrażenie, że coś co przeżywasz pierwszy raz już się wcześniej odbyło.
                Historia z różnicą czasu pomiędzy łazienką a kuchnią była tak nieprawdopodobna, że Henryk był skłonny uznać, że faktycznie coś mu się przywidziało.  Postanowili sprawdzić jeszcze raz. Oboje udali się do łazienki. W radiu dobiegał końca znany przebój grupy Queen. Zaraz po nim stacja rozpoczęła nadawanie starego hitu Abby. Odsłuchali kawałek i przeszli do kuchni. Sekwencja piosenek powtórzyła się po kilku minutach. Abba po Queen.  Kasia i Henryk  byli na tyle wstrząśnięci, że nawet nie próbowali komentować tego co oczywiste. Przyjęli po prostu do wiadomości fakt, że  czas w  łazience wyprzedza czas w kuchni. Przez kilka dni ignorowali to zjawisko. W końcu kilka minut to żadna różnica.  Udawali, że nic się nie dzieje, ale potrzeba wyjaśnienia zagadki u obojga siedziała gdzieś w tyle głowy. Pierwszy nie wytrzymał Henryk.
                - Słuchaj, - zwrócił się do Kasi.- Ja tego nie potrafię wytłumaczyć. Trzeba brać rzeczy takimi, jakie są.  Ale zastanawiam się jak to jest. Bo od kiedy powiesiliśmy zegar w łazience, czas płynie tam w innym tempie. Są dwie możliwości. Albo to czas płynie inaczej, a zegar po prostu go pokazuje. Albo ten zegar zmusza czas do  zmiany tempa. To znaczy zegar narzuca czasowi swój własny rytm.
                - No nie, daj spokój. – obruszyła się Katarzyna. – Ta druga możliwość jest bez sensu. Jak niby jakiś chiński zegar z marketu miałby narzucać tempo czasu?
                - A pierwsza możliwość jest bardziej sensowna? – zaoponował Henryk. – Że czas miałby płynąć w różnym tempie w kuchni i łazience, a chiński zegar z marketu miałby się w tym połapać? O ile dobrze rozumiem teorię Einsteina to byłoby możliwe gdyby kuchnia oddalała się od łazienki z prędkością zbliżoną do prędkości światła,  ale o ile wiem w naszym mieszkaniu nie miał miejsca żaden Wielki Wybuch, a nasza kuchnia i łazienka to nie są dwie galaktyki oddalające się od siebie we wszechświecie.
                - Czekaj, to się da łatwo sprawdzić. – oznajmiła Kasia z błyskiem w oku.
                - Niby jak? – Henryk nie od razu złapał co ona ma na myśli.
                - Chodź, zobaczysz.
                Poprowadziła go do łazienki. Okno pomieszczenia wychodziło na zachodnią stronę. Zegar wskazywał dziesiątą piętnaście rano. Katarzyna zdjęła go ze ściany i sięgnęła do pokrętła pozwalającego przesuwać wskazówki. Zaczęła przesuwać je w przód. Kiedy na tarczy pojawiła się godzina czternasta za oknem pojaśniało i na niebie  pojawiło się słońce. W miarę jak Kasia przesuwała wskazówki wokół tarczy zaczęło ono szybko opadać w kierunku horyzontu aż wreszcie zniknęło za nim. Nad miastem zaczęły zapadać ciemności. Kobieta pobladła. W szybkim tempie cofnęła wskazówki na dziesiątą szesnaście. Słońce wyskoczyło zza horyzontu i w kierunku przeciwnym do swej odwiecznej wędrówki przemknęło po niebie aż zniknęło za dachem budynku przechodząc na jego wschodnią stronę.
                Przez chwilę nic nie mówili.
                - Czyli jednak zegar. – stwierdził wreszcie Henryk. – To się nawet zgadza. Przecież wszystko rozpoczęło się dopiero kiedy go tu powiesiliśmy.
                - Rany Boskie! – załamała ręce Katarzyna – Człowieku, coś ty takiego kupił?!
                - Spokojnie, nic się nie dzieje. – stwierdził Henryk. – Wystarczy pilnować żeby czas pokazywany przez ten zegar zgadzał się z tym co pokazują inne. W razie czego trochę przesuniemy wskazówki i wszystko będzie w porządku.
                Przez kilka dni tego się trzymali. Pilnowali żeby czas płynął jednakowo w całym domu i udawali, że nie ma sprawy. Henryk nie byłby jednak facetem gdyby nie zaczął kombinować jak można wyciągnąć korzyści z tej niezwykłej sytuacji. Zaczął od drobnych machlojek z piwem. Brał puszkę z lodówki w kuchni, szedł do łazienki, przesuwał zegar pół godziny do przodu, nalewał piwo do szklanki i wypijał. Następnie cofał zegar i wracał do kuchni. O tej porze piwo w lodówce było jeszcze nie wypite, więc mógł je wypić ponownie. Któregoś dnia przyłapała go na tym Katarzyna.
                - Człowieku, co ty wyprawiasz?! – wykrzyknęła. – Z czasoprzestrzenią nie można igrać. Można o tym przeczytać w każdej powieści science - fiction. A ty po to żeby wypić o jedno piwo więcej ryzykujesz naruszenie naturalnej kolejności rzeczy. Jak jakiś menel, który dla alkoholu zrobi wszystko, nie myśląc o konsekwencjach.
                - I co takiego może się stać? – próbował się bronić. – Najwyżej, kiedy czas w kuchni dojdzie do momentu, w którym wypiłem piwo w łazience, to ono po prostu powinno zniknąć z mojego organizmu. A przyjemności z wypicia już mi nic nie odbierze.
                Obiecał jednak, że więcej się to nie powtórzy. Nie mógł się jednak pozbyć myśli o innych możliwościach, jakie się otwierają. Któregoś dnia postanowił podzielić się nimi z Katarzyną.
                - Spójrz, co dałoby się zrobić, gdyby przesunąć zegar w łazience nie o parę godzin, ale o kilka dni lub tygodni do przodu. – mówił rozgorączkowanym tonem. – Wysłuchalibyśmy w radiu wiadomości ekonomicznych i wiedzielibyśmy jak zmienią się kursy walut i notowania giełdowe. A później wystarczy wrócić do początkowego czasu panującego w reszcie mieszkania i zainwestować w co trzeba. To byłby pewny zarobek.
                Katarzyna spojrzała na niego poważnie. W jej oczach było widać zadumę pomieszaną ze smutkiem.
                - Czy ty też jesteś taki? – zadała retoryczne pytanie. – Czy ty też, jak wielu innych, jesteś gotów dla pieniędzy zrobić wszystko? Czy dla zysku gotów jesteś uruchomić mechanizmy, których nie rozumiesz, ryzykując że porządek w czasoprzestrzeni się zawali? A gdzie w tym wszystkim jest moralność i poczucie przyzwoitości? Jaki pożytek ma społeczeństwo z tego, że ktoś taniej kupi, a następnie drożej sprzeda akcje lub o waluty? I po co to wszystko? Czy potrzebujesz do szczęścia tych pieniędzy?
                - A ty? – zapytał. – Czy jesteś szczęśliwa bez tego?
                - Oczywiście, że tak.
                Henryk zamyślił się. Po chwili wziął ją za rękę i poprowadził do łazienki.
                - Wiem już co zrobię. – oświadczył. – Jesteś szczęśliwa i ja jestem szczęśliwy z tobą. Poza tym tak pięknie wyglądasz. Niech tak zostanie.
                Zdjął zegar ze ściany i rzucił na podłogę. Następnie nadepnął nogą na tarczę zatrzymując wskazówki na tej chwili.