wtorek, 14 lutego 2023

Stalker

 

Stalker

                -Dziękuję ci za piękną walentynkę. – powiedziała Zuzanna odwracając się od blatu, na którym przygotowywała kanapki na śniadanie.

                Marek, który właśnie wyszedł spod prysznica, zdziwiony, zatrzymał się w drzwiach kuchni.

                - O czym ty mówisz? – zapytał.

                - Jak to o czym? O tym. – Zuzanna podała mu niewielki kartonik.

                Marek przeczytał wydrukowany komputerową czcionką tekst:

                „Sprawiasz, że ten mroźny i pochmurny lutowy poranek promienieje światłem i ciepłem.  Dzięki temu, że jesteś chce mi się wstawać rano, a zasypiając wieczorem czekam na kolejny dzień z nadzieją, że  znów cię zobaczę.  Zamieniasz zimę w wiosnę. Dzięki tobie świat jest piękniejszy.  Dla ciebie warto żyć.”

                - Miłe. – przyznał Marek. – Skąd to masz?

                - Jak to skąd? Znalazłam to na podłodze pod drzwiami w przedpokoju. Myślałam, że to ty dla mnie zostawiłeś tę walentynkę.

                - Przed chwilą zostawiłem dla ciebie walentynkową karteczkę za oprawą lustra w łazience. – powiedział Marek z niewyraźną miną. – Liczyłem, że znajdziesz ją kiedy będziesz robiła makijaż przed wyjściem.

                - Skąd w takim razie to się wzięło?

                - Skoro znalazłaś to w przedpokoju to pewnie ktoś wsunął tę kartkę pod drzwiami z klatki schodowej. Na to wygląda.

                - Ale kto miałby to zrobić? – zapytała Zuzanna z oczami szeroko otwartymi ze zdziwienia.

                - Skąd mam wiedzieć. – rzekł Marek biorąc ją w ramiona, - To mógł być każdy facet z tego miasta. Jesteś tak cudowna, że wszyscy się w tobie podkochują.    

                Sprawa tajemniczej walentynki pewnie poszłaby szybko w zapomnienie, wyparta z pamięci przez kolejne wydarzenia gdyby nie to, że kilkanaście dni później Zuzanna wychodząc rano do pracy znalazła na wycieraczce przed drzwiami czerwoną różę.

                - Ty to tam położyłeś? -  spytała Marka.

                - Nie. – odpowiedział nie kryjąc tym razem zdenerwowania. – Wygląda na to, że masz stałego wielbiciela.  

                - Naprawdę nie wiem kto to robi – powiedziała Zuzanna. – O nic takiego nie prosiłam, nie sprawia mi to satysfakcji i jestem zła, że muszę się tłumaczyć z czegoś z czym nie mam nic wspólnego.

                - Przecież nie mam do ciebie o to pretensji. Ale oczywiście nie podoba mi się to, że jakiś facet ci się bezczelnie narzua.

                - Może po prostu ktoś z wyższego piętra niósł do góry po schodach bukiet róż i zgubił jedną  przed naszymi drzwiami?

                - Akurat tu? Wątpię. Nikt nie nosi róż luzem. Bukiet jest na ogół jakoś związany i opakowany.

                Jeśli były jeszcze jakieś wątpliwości, to zniknęły po kolejnym tygodniu. W przedpokoju, na podłodze w pobliżu drzwi wejściowych leżało serce wycięte z czerwonego papieru. Na nim wydrukowano: „Moje serce bije dla ciebie”. 

                - To zaczyna być wkurzające. – stwierdził Marek. – Musimy coś z tym zrobić. Mogę zrozumieć, że jakiś facet się w tobie zabujał bo jesteś piękną kobietą. Ale to go nie upoważnia do tego, żeby się do ciebie tak na chama dowalać. Skoro on wie, że tutaj mieszkasz, to powinien też wiedziec, że jesteś mężatką. Co on sobie wyobraża?

                Marek na moment się zastanowił.

                - Ten ktoś cię zna. – powiedział ze skupioną miną. – I prawdopodobnie ty też go znasz. Czy niczego ostatnio nie dostrzegłaś? Może ktoś ci się narzucał, gapił się natarczywie czy robił jakieś aluzje zwracając się do ciebie?

                Zuzanna przez chwilę się namyślała.

                - Nie, raczej nie. Niczego takiego nie zauważyłam. Zdarza się, że jakiś kolega w pracy powie w żartach coś miłego, ale to nie są jakieś namolne ani obleśne teksty. Ja myślę, że to musi być ktoś z naszego domu.  Osoba z zewnątrz nie ma dostępu do klatki schodowej.

                - Czasem ktoś naciśnie przypadkowo wybrany numer na domofonie i powie, że jest kurierem. Albo naciśnie kilka. Zawsze się znajdzie ktoś, kto otworzy bez pytania.

                - Coś takiego może się udać raz, może dwa. A ten ktoś dostał się pod nasze drzwi już trzy razy. I to za każdym razem rano, przed naszym wyjściem do pracy. Gdyby obudził domofonem sąsiadów to o tej porze raczej by pytali kto to taki

                - Chyba masz rację. – przyznał Marek. – Zwracaj uwagę na sąsiadów. Jeśli ten facet ma na twoim punkcie chorą obsesję, to powinnaś to poznać po jego oczach gdy cię będzie mijał na schodach.

                Przez kolejne tygodnie sytuacja się powtarzała. Z rana na wycieraczce co jakiś czas pojawiały się czerwone róże, a do przedpokoju ktoś wsuwał wycięte z papieru serca.

                - Podejrzewasz kogoś? – pytał Marek. – Zauważyłaś, że ktoś na ciebie dziwnie patrzy?

                - Nie – odpowiadała Zuzanna, - Nie rozumiem tego. Jeśli ktoś jest tak namolny, to nie wierzę aby był w stanie się maskować kiedy mnie spotyka. Od czasu kiedy się to zaczęło minęłam się na schodach już chyba ze wszystkimi sąsiadami, z większością po wiele razy. I naprawdę nie zauważyłam żeby ktoś na mnie dziwnie spoglądał.

                Z czasem przywykli do niechcianych dowodów miłości. Papierowe serca lądowały w koszu, podobnie jak róże. Zuzannie było trochę żal kwiatów, bo to przecież nie była ich wina, że przynosił je jakiś maniak. Jednak czułaby, że robi coś niewłaściwego gdyby wstawiła je do wazonu.

                Sytuacja uległa zmianie późną jesienią. Pewnego ranka pod drzwiami przedpokoju znaleźli kartkę formatu A4. Z jednej strony było na niej wydrukowane zdjęcie. Widać na nim było Zuzannę i Marka przytulających się do siebie w kuchni i wymieniających pocałunek na pożegnanie przed wyjściem do pracy. Z drugiej strony wydrukowany był tekst: „To ja chciałbym się budzić rano obok ciebie. To ja chciałbym wypijać z tobą poranną kawę, To ja chciałbym całować cię przed wyjściem z domu. To ja na to zasługuję”.

                - Cholera jasna! – zaklął Marek. – To zdjęcie ktoś nam zrobił przez okno w kuchni. Podglądał nas. Musiał się wspiąć na tamto drzewo – wskazał przez szybę. – Żarty się skończyły. Idziemy na policję.

                Udali się na komendę dzielnicową i powiedzieli dyżurnemu, że chcą zgłosić stalking. Policjant w pierwszej chwili nie za bardzo kojarzył o co im chodzi ale skonsultował się z kimś telefonicznie i oświadczył, że mają specjalistkę od takich spraw. Zuzanna i Marek czekali przez jakiś czas w salce przyjęć aż zeszła do nich pani aspirant w średnim wieku. Spisała ich zeznania i dołączyła do akt zrobione ukradkiem zdjęcie.

                - To dość nietypowa sytuacja. – oświadczyła na koniec. – Typowy stalker raczej się nie ukrywa. Wręcz przeciwnie.  Narzuca się kobiecie, jaką sobie upatrzy. Trudno się go pozbyć, ale przynajmniej wiadomo z kim mamy do czynienia. A tutaj ten ktoś się ukrywa. I wygląda na to, że jest ostrożny i dba aby nie pozostawiać śladów.  Na przykład nie wysyła SMS-ów ze swojego telefonu, a tego zdjęcia nie wysłał mailem, bo wie, że w takich przypadkach dałoby się go namierzyć.  Zamiast tego przesyła wiadomości na papierze.

                - A może to po prostu jest jakiś stary dziad, który w ogóle nie ogarnia komputerów?

                - Wątpię czy w ogóle są jeszcze tacy ludzie. – stwierdziła policjantka. – To zdjęcie zrobiono aparatem cyfrowym i wydrukowano na drukarce komputerowej. Więc nie mógł to być ktoś z komputerów wcale nie korzysta. To raczej ktoś, kto wie, że można być namierzonym po adresie IP. Poza tym, jeśli państwo słusznie przypuszczacie, że zdjęcie zrobiono z drzewa, to musi to być ktoś młodszy. Wspinanie się z aparatem wymaga niezłej sprawności.

                - Macie chyba jakieś sposoby? – powiedział Marek. – Możecie sprawdzić odciski palców ze zdjęcia, czy coś?

                - Możemy, ale prawdopodobnie będą głównie wasze, bo nie  sądzę abyście od początku tak się obchodzili z tym wydrukiem żeby nie zatrzeć śladów. A jeśli nawet spod waszych odcisków uda się wyodrębnić jakieś inne to one się mogą przydać tylko pod warunkiem , że mamy je w policyjnej bazie danych. A tam mamy głównie odciski ludzi, którzy już naruszyli prawo.

                - Jak mówiliśmy, sądzimy że to ktoś z naszego budynku. – powiedziała Zuzanna, - Nie możecie pobrać od wszystkich odcisków palców?

                - Musielibyśmy mieć nakaz, a wątpię aby w tego rodzaju sprawie został wydany. Dotknęłoby to zbyt wielu ludzi na podstawie wątłych poszlak, że mają z tym coś wspólnego.

                - No to co w takim razie zamierzacie zrobić? – spytał Marek.

                - Mamy swoje  metody. - powiedziała aspirantka. – Zwykle zaczynamy od typowania podejrzanych.  Zgadzam się z wami, że to może być ktoś z lokatorów. Zaczniemy od sprawdzenia czy ktoś z nich nie jest notowany w sprawach o molestowanie  lub jakieś seksualne napaści. Jeśli to nikogo nie wskaże to przeprowadzimy wywiad środowiskowy. Dzielnicowy rozpyta czy ktoś kogoś nie widział na tym drzewie, porozmawia z sąsiadami. Może któryś z nich  zauważył, że ktoś się nad ranem skrada po schodach. Jak coś ustalimy to damy znać.

                Mijały tygodnie a żadnych wiadomości od policji nie było.

                - Słuchaj, ja już dłużej nie mogę. – poskarżyła się Zuzanna pewnego dnia. – To trwa już prawie rok. Żyję w ciągłym napięciu. Idąc ulicą ciągle oglądam się czy ktoś mnie nie śledzi. Wczoraj złapałam się na tym, że mam opory aby w łazience wejść pod prysznic, bo się podświadomie obawiam, że ktoś mnie obserwuje. A przecież w łazience nie ma nawet okna.  Musimy coś z tym zrobić. Ale nie wiem co.

                - Mam pewien pomysł. – powiedział Marek. – Niedługo znowu będą walentynki. Zakładam, że ten stalker znowu będzie chciał wsunąć pod drzwi jakąś kartkę dla ciebie.  Zainstaluję kamerę na korytarzu. Nagramy go i zobaczymy kto to.

                - Czy to jest zgodne z RODO? Powinniśmy chyba umieścić informację, że korytarz jest monitorowany.

                - Żarty sobie robisz? Wiesz gdzie mam RODO? Musimy zdemaskować tego drania.

                Marek  zakupił kamerkę i w przeddzień walentynek zainstalował ją pod sufitem klatki schodowej na rurce od licznika gazowego.

                Rano na podłodze przedpokoju znalazł się kolejny list. Ale Marek nawet go nie przeczytał. Ściągnął nagranie z kamery na laptop i odtworzył.

                - Mamy go! – wykrzyknął triumfalnie. – To ten facet z trzeciego piętra. – Można się było domyślać, że to będzie jakiś singiel. Wszyscy żonaci sąsiedzi wyglądają na szczęśliwych i nie prześladują obcych kobiet. Zaraz się z tym zbokiem rozmówię.

                Pomknął po schodach i głośno zastukał w drzwi. Sąsiad otworzył, spojrzał na Marka i powiedział:

                - Wiedziałem, że kiedyś do mnie przyjdziesz.

                - Ty to napisałeś i podrzuciłeś? – wykrzyknął Marek pokazując znalezioną rano kartkę.

                - Ja. – sąsiad nie usiłował się wykręcać.

                - Masz się odwalić od mojej żony! Rozumiesz? Jeśli coś podobnego się powtórzy to ci rozwalę łeb.

                - O czym ty mówisz? Co ma do tego twoja żona?

                - Jak to co? Przyznałeś się, że ty to napisałeś.

                - Przecież ja od początku pisałem do ciebie,    -