sobota, 15 lutego 2020

Kontrola umysłu.


Kontrola umysłu
                Karol, mój kolega z liceum,  odezwał się  po niemal dziesięciu latach. Jego telefon mnie ucieszył bo w czasach szkolnych bardzo go szanowałem.  W klasie nie zabiegał o tanią popularność wynikającą z posiadania modnych ciuchów ani innych gadżetów. Rzadko brał udział w imprezach, a jeśli już dawał się zaprosić to bardziej nadawał się do rozmowy niż do picia i tańca.  Działaliśmy razem w harcerstwie, do którego mnie wciągnął. Prowadził drużynę chłopców wywodzących się z tak zwanej trudnej dzielnicy. Myślę, że wielu z nich , jak to się mówi, wyszło na ludzi głównie dzięki Karolowi.  Potrafił przekazać im tradycyjne, proste, harcerskie wartości takie jak prawdomówność, wierność zasadom, w które się wierzy i poczucie solidarności.
                Po maturze nasze kontakty się urwały. Ja wybrałem studia na Politechnice, a on poszedł na psychologię.  Słyszałem, że po dyplomie uzyskał etat w jakimś instytucie i zajął się pracą naukową. Kiedy  zadzwonił do mnie z prośbą o spotkanie zgodziłem się bez wahania.  Umówiliśmy się w kawiarni w centrum miasta. Na początek padły typowe w takiej sytuacji pytania z rodzaju  ”co u ciebie słychać?” . Kiedy już każdy z nas miał za sobą  pozbawioną szans na sukces próbę streszczenia w kilku zdaniach dziesięciu lat życia, Karol niespodziewanie zaproponował:
                - `Chodźmy do parku, tu nie można bezpiecznie rozmawiać.
                Zapłaciliśmy rachunek i wyszliśmy z kawiarni.  Nie da się ukryć, że byłem zdziwiony. Zastanawiałem się o czym on chce ze mną mówić , że do tego stopnia obawia się podsłuchania.  Takiej ostrożności spodziewałbym się po ludziach mających do załatwienia jakieś szemrane interesy, a nie po koledze z liceum zajmującym się psychologią. Zacząłem się nawet obawiać czy on nie zdziwaczał i nie zaczął wierzyć w jakieś teorie spiskowe.  Jego pierwsze słowa wypowiedziane w parku potwierdzały te obawy.  Rozejrzał się wokoło, a gdy upewnił się, że nikt nie może nas usłyszeć zapytał:
                - Co sądzisz o współczesnym świecie?
                - W jakim sensie? – zaskoczony odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
                - Czy zgodzisz się, że, jak to się określa, świat schodzi na psy?
                - Rzeczywiście, są powody do niepokoju. Ale bez przesady, dobre strony też można dostrzec.
                Karol zignorował moją niezbyt konkretną odpowiedź i wygłosił dłuższą przemowę.
                - Zawsze wierzyłem, że w miarę upływu czasu ludzie będą się stawać coraz bardziej racjonalni, że znikną różnego rodzaju zabobony, przesądy i uprzedzenia.  Tymczasem to idzie w odwrotnym kierunku.  Światopogląd naukowy jest w odwrocie.  Weźmy dla przykładu ruchy antyszczepionkowe.  Jest niepodważalnym faktem, że dzięki szczepieniom wyeliminowano epidemie, które dawniej dziesiątkowały ludności, a jednak wielu ludzi to obecnie neguje i wierzy w spisek firm farmaceutycznych.  Dla ścisłości – dodał. – Ja nie mam nic przeciwko sceptycyzmowi, który poddaje pod wątpliwość niektóre uznane teorie. Tacy sceptycy wielokrotnie dokonywali epokowych odkryć. Gdyby Kopernik nie zakwestionował pozornie oczywistego faktu, że Słońce krąży wokół Ziemi, to nie poznalibyśmy budowy naszego układu planetarnego. Jednak różnica polega na tym, że Kopernik  pozornie oczywistym, naocznym  dowodom na to, że Słońce obiega Ziemię przeciwstawił mocniejsze, choć mniej oczywiste dowody na to, że jest przeciwnie. Natomiast obecnie mamy mnóstwo ludzi, którzy kwestionują naukowe ustalenie nie mając żadnych dowodów lub wręcz na przekór nim.  Na przykład wciąż są ludzie, którzy uważają, że Ziemia jest płaska, pomimo wszystkich zdjęć z orbity kosmicznej, pomimo rejsów samolotami i statkami wokół globu i wielu innych niezbitych dowodów. Przyznam szczerze, że obawiam się takich ludzi, bo kompletnie nie rozumiem ich sposobu myślenia.  Jednak najbardziej martwi mnie  poziom obecnych polityków. Dawniej zdarzali się mężowie stanu, których celem było przekonanie ludzi do pewnej wizji i skłonienie ich po podjęcia działań czasem trudnych i  niepopularnych w chwili obecnej lecz prowadzących do korzyści dla ogółu w przyszłości.  Teraz mamy głównie populistów, dla których jedynym celem jest zdobycie władzy. Czytają badania opinii publicznej i mówią ludziom to, co oni w większości chcą usłyszeć.  Kiedy dzięki temu już dorwą się do władzy, to dbają głownie o to aby się szybko wzbogacić, a nad odległymi w czasie skutkami swojej polityki w ogóle się nie zastanawiają. Jednak najgorsze jest to, że w dobie internetu nie da się odróżnić odpowiedzialnego, uczciwego polityka od dążącego do władzy za wszelką cenę populisty.  Każdy łobuz, który ma do dyspozycji dosyć środków aby nająć firmy od public relations oraz wystarczającą liczbę internetowych trolli może wykreować się na męża stanu, a uczciwego, konkurencyjnego polityka obrzucić błotem.  Przeciętny wyborca nie jest w stanie odróżnić wirtualnego wizerunku od rzeczywistego charakteru polityka.
                - Masz sporo racji. – przyznałem. – Ale dlaczego mi to mówisz?
                - Bo nie godzę się z takim stanem rzeczy i chciałbym to zmienić. – oświadczył Karol. – Nie jestem w stanie walczyć z kłamstwami i PR-owymi sztuczkami stosowanymi w kampanii wyborczej, bo ci którzy z nich korzystają mają do dyspozycji potężne środki finansowe i cała machinę propagandową. Doszedłem do wniosku, że jedynym sposobem jest dokonanie zmiany mentalności polityków, którzy w wyniku takiej kampanii dojdą do władzy. Mówiąc najprościej, trzeba sprawić żeby gość, który dorwał się do władzy po to aby ustawić siebie, szwagra oraz innych krewnych i znajomych zmienił swoje preferencje i żeby zaczął myśleć co może zrobić dla dobra społeczeństwa i to nie w  jednej kadencji ale w dłuższej perspektywie.
                - Wszystko pięknie, łatwo powiedzieć, że trzeba zmienić mentalność tego kto dorwał się do władzy. Ale jak to zrobić?
                - Pracuję nad tym od kilku lat i zaczynam dochodzić do wyników. Z moich doświadczeń wynika, że grupa ludzi działająca wspólnie jest w stanie drogą koncentracji myśli zmodyfikować mentalność wybranej osoby.
                - Zmiany czyjejś mentalności drogą koncentracji myśli? Nie wierzę. Przede wszystkim wydaje mi się, że mentalność jest w znacznej mierze uwarunkowana genetycznie. Jedni mają wrodzoną chciwość, a inni skłonność do altruizmu. Niektórzy są z natury rzeczy bardziej agresywni, a inni obdarzeni empatią. Oczywiście, takie genetyczne wrodzone skłonności da się w pewnym zakresie zmodyfikować przez wychowanie, oddziaływanie kultury i wpływ otoczenia, ale to długi proces. Nie wierzę, że wystarczy pomyśleć i w ten sposób zmodyfikować czyjąś osobowość.
                - Oczywiście, że nie wystarczy pomyśleć. Konieczne jest wielowymiarowe działanie grupy osób. Weźmy przykład. Powiedzmy, że chcesz z jakiegoś powodu przewrócić regał z książkami. Gdybyś w tym celu chciał do popchnięcia mebla użyć cienkiego, długiego drutu, to oczywiście nic z tego nie będzie bo drucik się ugnie. Taki drut ma praktycznie jeden wymiar – tylko długość. Weźmy teraz narzędzie dwuwymiarowe, powiedzmy płaską, metalową taśmę mierniczą, która oprócz długości ma szerokość. Też nic z tego nie będzie, bo taśma nadal nie ma wystarczającej sztywności. Ale jeśli weźmiemy trójwymiarowy pręt, który oprócz długości i szerokości ma grubość, to przy jego pomocy możemy popchnąć, przechylić i  przewrócić regał. A przecież wymiarów może być jeszcze więcej. Tak samo jest z oddziaływaniem przez koncentrację myśli. Jedna osoba nie będzie w stanie zmienić niczyjej mentalności. Podobnie dwie. Ale większa grupa skoncentrowana na tym samym celu jest w stanie wytworzyć  oddziaływanie wielowymiarowe, na tyle silne, że mogące wpłynąć na umysłowość wybranej osoby.
                - Chcesz powiedzieć, że działając grupowo można na odległość sterować czyimś zachowaniem? – zapytałem z niedowierzaniem.
                - Nie, tego nie powiedziałem.  Nie da się sterować czyimś zachowaniem. W tym celu należałoby w jakiś sposób widzieć i słyszeć to co on, i na tej podstawie odpowiednio reagować. Nie da się za kogoś podejmować szczegółowych decyzji co do tego jak on ma się zachować  ale można wpłynąć na jego mentalności i zasady którymi  on się kieruje przy podejmowaniu tych decyzji. 
                - To jest możliwe?
                - Tak. Zmiana mentalności i zasad, jakimi człowiek się kieruje w działaniu jest możliwa. Weźmy na przykład człowieka, który był zadeklarowanym homofobem, nienawidził gejów, obrażał ich i prześladował. Aż w pewnym momencie okazało się, że jego syn jest gejem. To zmieniło mentalność tego człowieka, a w rezultacie jego zachowanie. Aby coś takiego zaszło potrzebny jest wstrząs. Uwierz mi, że z moich badań wynika, że działająca wspólnie, skoncentrowana grupa może na odległość wywołać taki wstrząs w czyimś mózgu.
                - Dlaczego mi o tym mówisz? –zapytałem.
                - Bo chciałbym cię prosić o pomoc, o udział w moim projekcie badawczym.  Zwracam się z tym do ciebie, bo cię znam i wiem, że zasługujesz na pełne zaufanie. Jest bardzo istotne aby całą sprawę zachować w ścisłej tajemnicy. Gdyby politycy dowiedzieli się o możliwości wpływania na ludzką mentalność to skutki byłyby fatalne. Nie ma wątpliwości, że wykorzystaliby to do prania ludzkich mózgów i wszczepiania im swojej ideologii. Dlatego moja metoda musi pozostać sekretem. Zamierzam zmienić kilku wpływowych polityków w uczciwych mężów stanu.  O moim projekcie wie jedynie garstka ludzi, co do których mam pewność, że mnie nie zdradzą.  Czy chciałbyś dołączyć do tego grona?
                - Cóż, cel jest szczytny, ale wątpię czy się do tego nadaję. O ile dobrze zrozumiałem, miałbym dodać kolejny wymiar do tego mentalnego narzędzia. Żeby to zadziałało musiałbym skoncentrować myśli na tym samym co cała grupa, czy tak?
                - Dokładnie tak.
                - I tu mam problem. –powiedziałem. – Niestety, jestem sceptykiem i przyznam szczerze, nie całkiem wierzę , że to o czym mówisz jest możliwe. Obawiam się, a właściwie jestem pewien, że w decydującym momencie, zamiast koncentrować się na tym co reszta grupy, na przekór wszystkiemu pomyślałbym o czymś głupim i spieprzył wszystko. `Niestety, tak już mam. Nie umiem panować nad myślami, a zwłaszcza kiedy wiem, że powinienem myśleć o czymś poważnym, to mimo woli myślę o głupotach.
                - Fakt, to byłby problem. – przyznał Karol. – A gdybym cię przekonał?
                - W jaki sposób?
                - Po prostu zobaczysz jak to działa i się przekonasz. Przyjdź jutro około szóstej pod nasz instytut.  Budynek stoi przy placu, na którym mieści się wiele sklepów i barów. Jeden z nich jest ulubiony przez kibiców, z tego najgorszego gatunku, którymi nie tyle kieruje miłość do piłki i swojej drużyny co nienawiść do całej reszty świata. Wraz z grupką współpracowników spróbujemy zmienić mentalność kilku kiboli. My będziemy w budynku i postaramy się na nich wpłynąć na odległość. Ty możesz być na zewnątrz i obserwować skutki.
                Zgodziłem się. Nazajutrz przyszedłem na plac pod instytutem, usiadłem na ławce i czekałem na to co się miało wydarzyć. Z początku nie za wiele się działo.  Ludzie spacerowali chodnikami, zaglądali do sklepów i lokali. Wokół jednego z nich rzeczywiście kręciło się sporo młodych mężczyzn, przeważnie ogolonych na łyso, z szalikami w klubowych barwach. W pewnym momencie dwu takich osiłków wytoczyło się z baru. Mieli na sobie czarne dżinsy i skórzane kurtki. Szli z wolna chodnikiem patrząc spode łba, jakby szukając okazji do awantury. Mimo woli odwróciłem wzrok aby nie ściągnąć na siebie ich uwagi. Czekałem aż miną moją ławkę patrząc kątem oka w stronę gdzie powinni się pojawić. Przez dłuższą chwilę ich nie dostrzegłem, a kiedy zaciekawiony odwróciłem głowę, zauważyłem, że stoją w miejscu naprzeciw siebie z dziwnymi minami. Wyglądało to, jakby się nad czymś zastanawiali, chociaż jeszcze przed chwilą sprawiali wrażenie gości, którym myślenie sprawia przykrość. Jednocześnie zdjęli z szyi klubowe szaliki i spoglądali na nie z wyraźnym zakłopotaniem. Po chwili wyrzucili je do kosza na śmieci i skierowali się do pobliskiego magazynu z odzieżą. Po kilkunastu minutach wyszli z niego niosąc duże torby na zakupy. Nie mieli w nich jednak nowych nabytków, lecz zapewne rzeczy, które poprzednio mieli na sobie bo ubrani byli w nowe ciuchy. Nosili eleganckie, tweedowe marynarki, dobrane pod kolor spodnie i eleganckie koszule. Na nogach zamiast ciężkich glanów mieli miękkie mokasyny.  Skierowali się do sąsiedniej księgarni, a po paru minutach wyszli z niej z książkami w dłoniach. Zasiedli na sąsiedniej ławce i zaczęli lekturę. Dostrzegłem, że jeden z nich czyta tomik poezji, a drugi dzieło o konieczności szacunku dla naturalnego środowiska.
                Wstałem ławki i pobiegłem do instytutu. Odszukałem Karola.
                - Przyznaj się. – zażądałem.- Podpuszczasz mnie. Ci dwaj to dwaj twoi kumple podstawieni aby ze mnie zażartować.
                - Nie. – spokojnie zaprzeczył Karol. – Byłeś świadkiem sukcesu autentycznego eksperymentu. Udało nam się zamienić dwu kiboli w intelektualistów. Czy teraz mi wierzysz? Przyłączysz się do nas?
                Spojrzałem mu w oczy. Za dobrze go znałem aby nie wiedzieć, że mówi prawdę.
                - Wierzę ci. – powiedziałem. - I jestem gotów przyłączyć się do twoje grupy. Czy jednak w zamian mógłbyś coś dla mnie zrobić?
                - Co takiego?
                - Pamiętasz Magdę? – wymieniłem imię naszej szkolnej koleżanki. – Muszę ci się do czegoś przyznać. Od liceum się w niej kocham. Ale nie wierzę aby ona mogła się mną zainteresować. Czy przy pomocy twojej metody dałoby się sprawić, żeby zwróciła na mnie uwagę?
                Niespodziewanie Karol wybuchnął śmiechem.
                - Co cię tak bawi? – zapytałem nieco urażony. – To takie  śmieszne, że myślę o Magdzie? Uważasz, że to absurdalne, że nie mam szans?
                Karol spoważniał.
                - Nie o to chodzi. - powiedział. – Ale nie mogę spełnić twojej prośby. Korygowanie umysłów ludzi przy pomocy  mojej metody jest w ogóle dyskusyjne moralnie. Sam się zastanawiam czy mam do tego prawo. Jestem w stanie wyzbyć się wątpliwości w sytuacji gdy działam w interesie ogółu.  Natomiast w żadnym wypadku nie mogę wykorzystywać swoich możliwości w sprawach prywatnych. Zastanów się o co mnie prosisz. Czym by się to różniło od użycia pigułki gwałtu?
                - Jest zasadnicza różnica. – oświadczyłem z oburzeniem. – Ktoś kto podaje dziewczynie taką pigułkę chce ją wykorzystać. A ja chciałbym dać Magdzie szczęście.
                - Nie kwestionuje twoich dobrych intencji. Ale szczęśliwego związku nie tworzy się w taki sposób. Ludzie lubią drogi na skróty.  Stąd taka wiara w mit miłości od pierwszego wejrzenia. Pstryk! I już mamy szczęśliwą, zakochaną parę. Nawet jeśli takie nagłe wzajemne zafascynowanie się zdarzy, to nie jest to recepta na długotrwały związek. Wcześniej czy później oczarowanie minie, różowe okulary spadną z oczu i zacznie się kryzys. W rzeczywistości na trwałą i szczęśliwą miłość trzeba zapracować. To jest trochę jak ze zbieraniem runa leśnego. Większość ludzi woli zbierać grzyby bo nie trzeba się specjalnie napracować tylko trzeba mieć szczęście. Idziesz sobie przez las i nagle widzisz pięknego prawdziwka. Natomiast zbieranie jagód nie ma już tylu amatorów, bo tutaj szczęście nie pomoże. Trzeba cierpliwie  popracować kilka godzin. To samo dotyczy miłości. Jeśli chcesz być z Magdą szczęśliwy, to nie licz na to, że ktoś za ciebie zmieni jej sposób widzenia świata, tylko daj coś od siebie, okaż jej, że jesteś gotów wiele dla niej zrobić, udowodnij, że jest dla ciebie ważna. Zrezygnuj dla niej z czegoś, stań się lepszą wersją samego siebie, włóż w to jakiś wysiłek. Nie rezygnuj jeśli nie da to efektu od razu.
                Zrobiło mi się głupio, bo zrozumiałem, że on ma słuszność.
                - Masz rację. -przyznałem. – Przepraszam za ten głupi pomysł. Jeśli chcę zasłużyć na Magdę, to powinienem na to zapracować. Ale czy ty myślisz, że ja mam u niej jakieś szanse?
                - Oj, zakochani, zakochani. Gdzie wy macie oczy? Powiem ci czemu mimo woli wybuchnąłem śmiechem, kiedy powiedziałeś, że potrzebujesz mojej pomocy bo myślisz o Magdzie, ale uważasz, że nie ma szans na to żeby ona się tobą zainteresowała. Otóż kilka dni temu, szukając godnych zaufania osób do realizacji mojego projektu z taką samą propozycją jak do ciebie zwróciłem się do Magdy. I wiesz co mi odpowiedziała? Że bardzo chętnie, ale ma prośbę. Otóż podobasz jej się od czasu liceum ale ona nie wie jak sprawić żebyś zwrócił na nią uwagę. Podobnie jak ty poprosiła żeby zmodyfikować ci umysł. Co za zbieg okoliczności.


                -