piątek, 15 października 2021

GPS

 

GPS

                - Na skrzyżowaniu skręć w prawo. – powiedział kobiecy głos z nawigacji.

                Zapadał zmrok. Kasia drzemała na siedzeniu pasażera w kabinie kampera. Od czasu zjazdu z autostrady droga prowadziła głównie przez pola. Kiedy wokół pojawiły się  zabudowania jakiejś miejscowości kobieta zapytała siedzącego za kierownicą męża:

                - Gdzie jesteśmy?

                - Nie wiem.  To jakaś mała wioska. Przy wjeździe nie było nawet tablicy z nazwą tylko znak oznaczający początek obszaru zabudowanego.  

                - Tak to jest gdy się korzysta z nawigacji. Na dobrą sprawę człowiek nie wie którędy jechał.

                - Ważne żeby trafić na miejsce.

                - Daleko jeszcze?

                Mężczyzna spojrzał na ekranik smartfona umocowanego pośrodku deski rozdzielczej.

                - Według GPS jeszcze 57 kilometrów albo godzina i pięć minut. Widać prowadzi nas po słabych drogach, bo przewiduje raczej marną średnią prędkość.

                - Za sześć kilometrów skręć w lewo na rozwidleniu. – odezwała się nawigacja.

                - Kiedy dojedziemy będzie już  ciemno. – stwierdziła Kasia.

                - Nie szkodzi. Na szczęście mamy lato,  a w letnie noce nigdy  nie ma takiej zupełnej ciemności jak w listopadzie.

                Droga weszła w las. Automatycznie zapaliły się światła kampera oświetlając stojące najbliżej szosy drzewa. Na skutek tego  wszystko co było dalej pozornie pogrążyło się w ciemności.  Kamper na przemian jechał pośród pół i lasów, ale coraz trudniej było z jego wnętrza oglądać okolicę gdyż reflektory wycinały z mroku jedynie asfalt i stojące na poboczu słupki odmierzające kolejne kilometry.  Z rzadka za oknami pojawiały się światła w oknach nielicznych zabudowań, a jeszcze rzadziej lampy uliczne stojące pośrodku mijanych miejscowości.  W miarę zbliżania się do celu  te oznaki cywilizacji stawały się coraz rzadsze. Na asfaltowej drodze przybywało dziur, a wokół gęstniały drzewa.  Droga zagłębiała się w duży leśny kompleks.

                - Za trzysta metrów skręć w prawo.

                Kierowca zawahał się.

                - Tutaj? – zdziwił się na głos. – To jakaś leśna dróżka.

                - Nie widać innej drogi. – powiedziała Kasia. – Nawigacja wie co robi.

                Kamper potoczył się wolno nieutwardzoną przesieką niemal ocierając się o gałęzie drzew. Reflektory oświetlały piasek porośnięty gdzieniegdzie mchem. Po kilku minutach nawigacja odezwała się ponownie:

                - Na rozwidleniu skręć w lewo. Cel znajduje się za dwieście metrów. 

                Kamper  wtoczył się na leśną polanę.  Po lewej, pomiędzy pniami drzew pobłyskiwała tafla jeziora. Kasia wraz z mężem wysiedli z kabiny i zachłysnęli się intensywnym zapachem sosen. Uderzyła ich leśna cisza, która wydawała się absolutna po zgaszeniu pomrukującego przez kilka poprzednich godzin silnika.  Rozejrzeli się wokoło. Na skraju polany stał w ciemności  drugi pojazd. Od jego strony w ich kierunku ruszyły jakieś postacie.

***

                Matka Kasi energicznie pchnęła drzwi komisariatu  i podeszła do dyżurki, w której, za szybą siedział młody   policjant.

                - Chcę zgłosić zaginięcie córki i zięcia. – powiedziała pochylając się do niewielkiego, półokrągłego otworu w dole szkła.

                - Od kiedy nie ma pani z nimi kontaktu? – zapytał policjant. – Bo my przyjmujemy zgłoszenia dopiero po czterdziestu ośmiu godzinach.

                - Słyszałam o tym. – powiedziała kobieta. – Dlatego tak długo czekałam z przyjściem tutaj. Oni wyjechali na urlop trzy dni temu. Od tego czasu usiłuję się do nich dodzwonić ale wciąż mam sygnał, że oba telefony są niedostępne. Jestem zaniepokojona, bo w Polsce praktycznie nie ma już miejsc gdzie nie byłoby zasięgu.

                - Wie pani dokąd zamierzali jechać?

                - Dokładnie nie wiem. – w głosie kobiety pojawiło się zakłopotanie. -  Normalnie mam bardzo dobry kontakt z córką, ale tym razem jakoś unikała konkretnej odpowiedzi kiedy pytałam gdzie się wybierają.  Zrozumiałam, że gdzieś nad morze albo na Mazury ale konkretnie niestety nie wiem.    

                 - Czy zna pani może numer rejestracyjny auta? Bo jak rozumiem wybrali się samochodem?

                - Wypożyczyli kampera. Skąd miałabym znać jego numer?

                - A markę?

                - Też nie znam. Taki duży, biały.

                Policjant zachował dla siebie uwagę, że prawie wszystkie kampery są duże i białe. Z nieco zrezygnowaną miną sięgnął po formularz zgłoszenia i przystąpił do jego wypełniania przeczuwając, że w tej sytuacji poszukiwania nie będą łatwe.

***

                Pierwsze spotkanie z szefem agencji detektywistycznej zostało umówione w jego biurze mieszczącym się na parterze jednej z kamienic w centrum.   

                - Jak mówiłam, od kilku dniu nie mam kontaktu z córką.

                - Zgłosiła pani sprawę na policję?

                - Tak, ale nie sądzę aby coś z tego wynikło. Udało im się odszukać firmę, w której córka z zięciem wypożyczyli kampera i na tej podstawie ustalili numer rejestracyjny. Mówią, że nie mają zgłoszenia o wypadku, w którym uczestniczył ten pojazd.

                -To już coś.  – stwierdził detektyw. – Jedna możliwość została w ten sposób wykluczona.

                - Ponadto sprawdzili zgłoszenia meldunkowe ze wszystkich kempingów nad  morzem i na pojezierzu. Córka z zięciem nigdzie się nie meldowali. Wygląda na to, że na więcej ze strony policji nie ma co liczyć. Dlatego przychodzę do pana.

                -Przynajmniej wykonali podstawową, dość żmudną robotę. Co do tych meldunków na kempingach to nie byłbym w stu procentach pewien, bo w sezonie nie wszyscy skrupulatnie do tego podchodzą. Ponadto nie możemy wykluczyć że pani dzieci zatrzymały się w jakimś dzikim miejscu. To możliwe przy podróży kamperem.

                -Proszę pana. – powiedziała matka Kasi. – Ja mam świetny kontakt z córką. Dzwonimy do siebie codziennie. Doradzam jej co zrobić na obiad, jak postępować z mężem kiedy się posprzeczają i w tym podobnych sprawach. Jestem pewna, że coś złego się stało. Nie wierzę, żeby przez  tyle dni się nie odezwała albo chociaż nie wysłała SMS-a, że bezpiecznie dojechali na miejsce.    

                -Ale co pani zdaniem mogło się stać? Policja wykluczyła wypadek drogowy. Gdyby padli ofiarą jakiegoś napadu to  policja również miałaby na ten temat wiedzę.

                -Tak, ale tylko w przypadku gdyby ktoś znalazł ofiary napadu. Wie pan, ja od kilku nocy słabo śpię i zastanawiam się co mogło zajść.  Obawiam się, że zostali zwabieni w jakieś odludne miejsce i uprowadzeni albo obrabowani.

                -Jak mieliby zostać wabieni? – wyraził wątpliwość detektyw.

                -Przez ten cały GPS. Ja też z tego korzystam, nie mogę zaprzeczyć, że to przydatna rzecz.  Ale ja zawsze sprawdzam na tradycyjnej mapie, którędy ta nawigacja mnie prowadzi. Natomiast oni nie. Wpisują cel i bezkrytycznie jadą tak, jak GPS zaleca. Gdyby im nawigacja wyznaczyła trasę z Krakowa do Warszawy przez Szczecin, to też nie nabraliby wątpliwości. Wciąż się słyszy o tych różnych hakerach, którzy włamują się do różnych systemów. Pomyślałam, że ktoś mógł podczas ich jazdy włamać się do komputera obsługującego ten system i zmienić cel podróży na jakieś ponure i odludne miejsce. Dzieci, ufając nawigacji, dojechałyby tam, prosto w ręce czekających bandytów.  Takie mam przeczucie.

                -Hm…- zastanowił się głośno detektyw. – Pierwszy raz o czymś takim słyszę. Owszem, są włamania do systemu telefonii komórkowej. Hakerzy podsłuchują rozmowy, czytają wiadomości tekstowe, zdobywają listy połączeń. Ale żeby przejmować kontrolę nad nawigacją? Cóż, nie mogę tego całkowicie wykluczyć….

                - A może pan sprawdzić?

                -Córka z zięciem korzystali z nawigacji w telefonie, czy z jakiegoś GPS w tym wypożyczonym kamperze?

                -Zazwyczaj posługiwali się telefonem. Córka mówiła mi, że to daje aktualne informacje o korkach, których nie ma w nawigacji wbudowanej w aucie.

                -To ułatwia sprawę.  Od telefonii komórkowej da się uzyskać informacje, przynajmniej w sensie technicznym. Bo legalność to inna sprawa. Teoretycznie należałoby uzyskać nakaz sądowy, a to zazwyczaj trochę trwa.

                -Jest pan w stanie przyspieszyć sprawę?

                - Od tego jesteśmy. Wie pani, detektyw obecnie to już nie facet w prochowcu i ciemnych okularach robiący zdjęcia teleobiektywem.  Nasza praca polega na uzyskiwaniu informacji, które w dzisiejszych czasach znajdują się przede wszystkim w systemach informatycznych. Na ogół odbywa się to, mówiąc oględnie, na pograniczu prawa.

                -Czyli zatrudnia pan własnych hakerów czy po prostu kupuje pan dane od telekomów?

                -Pani wybaczy, ale nasze metody pracy to poufna sprawa. Zresztą z punktu widzenia prawa lepiej żeby pani nie wiedziała. Pani zleca nam zadanie w dobrej wierze, zakładając że działamy całkowicie legalnie. Ja nie daję pani żadnych powodów aby myśleć inaczej.  Jest tylko jeden delikatny niuans – to niestety nie jest tania usługa.

                -Nie będę żałować pieniędzy gdy chodzi o bezpieczeństwo dzieci. Zresztą stać mnie. Oczywiście przy założeniu, że ta cena jest rozsądna. Może pan zdobyć te dane?

***

                Detektyw odezwał się po dwu dniach.

                - Znam współrzędne punktu docelowego wpisanego jako ostatni w telefonie pani zięcia. Pokrywa się to z miejscem, w którym telefony jego i pani córki łączyły się z siecią po raz ostatni. To miejsce leży w środku lasu, daleko od najbliższej ludzkiej osady.

                -Rany boskie! – wykrzyknęła matka Kasi. – Moje najgorsze przeczucia się potwierdzają. Musimy tam jechać natychmiast. Jak rozumiem będzie pan miał ze sobą jakąś broń.

                Niespełna osiem godzin później samochód prowadzony przez detektywa jechał leśnym duktem pokonanym niedawno przez kampera Kasi i jej męża. Sceneria była jednak zupełnie inna, gdyż słońce świeciło jeszcze wysoko rzucając przez korony drzew złociste plamy na leśne podszycie. Po wjeździe na polanę z jednej strony pomiędzy drzewami widać było błękitną ton jeziora.  Na skraju polany stały dwa białe kampery. Od strony wody nadeszła Kasia ubrana w szorty i koszulkę na ramiączkach.   Miała ładnie opalone nogi i ramiona. Na jej widok matka wydała najpierw okrzyk radości ale za chwilę  zaczęła wyrażać pretensje.

                -Jak mogłaś nie dać znaku życia przez tyle dni. Zamartwiałam się na śmierć. Wynająłem detektywa – wskazała na towarzyszącego jej mężczyznę – żeby cię odszukać.

                -Dlaczego się zamartwiałaś? – spytała Kasia. – Po prostu doszliśmy z mężem do wniosku, że chcemy na okres urlopu  wyłączyć telefony żeby zapomnieć o korporacjach, w których harujemy przez cały rok. Znajomi powiedzieli nam o tym miejscu, umówiliśmy się tutaj i spędzamy urlop w dwie pary.

                -Jak to dlaczego się martwię? Przecież dzwonimy do siebie co dziennie!

                - Nie mamo. Nie dzwonimy do siebie. To ty dzwonisz do mnie codziennie, mówisz mi co ma  zrobić na obiad chociaż mam już trzydzieści lat i mówisz mi jak postępować z mężem, chociaż to mój mąż, a nie twój. Po prostu chciałam sobie zrobić małą przerwę.