wtorek, 15 maja 2018

Denerwujący obraz



 Mijają dwa lata odkąd prowadzę tego bloga. W tym czasie było ponad 1400 wejść. Wiem, że to głównie zasługa nielicznego grona wiernych czytelników. Dziękuję za zainteresowanie i jak zawsze proszę o uwagi i komentarze.

Denerwujący obraz
                -Jestem abstrakcjonistą – stwierdził artysta leżąc wygodnie na kozetce. – To jednak nie znaczy, że nie umiem malować realistycznie.  W liceum plastycznym i w akademii sztuk pięknych  nauczono  mnie solidnego warsztatu.  Potrafię  namalować portret kobiety tak, że widać całe jej piękno, a jak stworzę pejzaż, to nadaje się na pocztówkę. Jednak moim zdaniem wierne odtwarzanie natury  nie ma sensu od kiedy wynaleziono  fotografię bo ona zastąpiła malarstwo w tej roli.
                Psycholog spojrzał na zegarek.
                - Nie posiadam kwalifikacji aby dyskutować o trendach we współczesnej sztuce. – powiedział. – jeśli mam w czymś panu pomóc, to proszę opowiedzieć  w czym problem.
                - Zmierzam do tego. – odrzekł malarz. – Jednak mój problem związany jest z moją sztuką, więc muszę zacząć od początku.
                - Zatem proszę mi o tym opowiedzieć. – twarz psycholog przybrała wyćwiczony  wyraz profesjonalnego, życzliwego zainteresowania.  
                - Po studiach szukałem w sztuce własnego stylu. – zaczął artysta. – Początkowo malowałem  obrazy wyrażające abstrakcyjne pojęcia w sposób niefiguratywny. Na przykład tworzyłem  obraz zatytułowany „Nostalgia”  i chodziło o to aby przy pomocy barwnych plam wywołać u widza to uczucie.
                - Rozumiem. – kiwnął głową psycholog aby zachęcić pacjenta do dalszych zwierzeń.
                - Po pewnym czasie uznałem, że nie można iść na łatwiznę i odrzuciłem oczywiste skojarzenia kolorystyczne. Na przykład, chcąc namalować „Smutek”, każdy malarz sięgnie naturalnie po szaro-burą tonację. A ja stawiałem sobie za cel namalowanie „Smutku” w zielono-pomarańczowych kolorach.  Albo odwrotnie – malowałem „Radość” w brązach i czerni. Kiedy opanowałem już umiejętność  przełamywania  banalnych  znaczeń przypisywanych barwom poszedłem jeszcze dalej w swoim artystycznym rozwoju.  Szukałem takich środków wyrazu, aby dany obraz nie był odbierany jednoznacznie.  Na przykład aby jeden człowiek widział na obrazie smutek, a drugi radość.
                - Wbrew pozorom to nie takie trudne. – psycholog uznał za stosowne wtrącić swoje trzy grosze. – Powszechnie wiadomo, że ludzka percepcja zależy od stanu psychicznego. Te same rzeczy widzimy jako zabawne kiedy jesteśmy w dobrym humorze, a gdy jesteśmy w depresji możemy odbierać je jako przygnębiające.
                - Ma pan rację. – przyznał malarz. – Wykorzystywałem oczywiście ten efekt, jednak moje ambicje sięgały dalej. Chciałem dać ludziom szczęście wynikające z tego, że w moich obrazach mogli zobaczyć to, czego akurat potrzebowali, czego pragnęli.
                W tym miejscu artysta ciężko westchnął.
                - I szło mi całkiem nieźle do momentu, kiedy namalowałem ten feralny obraz. – stwierdził i zwiesił głowę.
                - Na czym polega problem z tym dziełem? – spytał psycholog aby przerwać przedłużającą się ciszę.
                - Trudno mi o tym mówić  bo wiem, że to zabrzmi idiotycznie – podjął malarz – ale mam wrażenie, że ten obraz celowo i złośliwie mnie denerwuje. Po prostu mnie wkurza i prowokuje.  Pokazuje mi, to znaczy zmusza mnie do tego abym widział na nim nie to na co akurat mam ochotę.  Wie pan jak to jest. Kiedy  jest pan przygnębiony, to czyjeś głupie dowcipy irytują. A jak jest pan w dobrym humorze to nie ma pan ochoty słuchać o rzeczach nieprzyjemnych, które psują nastrój. I ten obraz tak właśnie postępuje. Kiedy mam doła to pokazuje mi różne denerwujące błazeństwa, a jak jestem radosny to każe mi dostrzegać na sobie jakieś ponure okropności. Jak powiedziałem, zdaję sobie sprawę, że to co mówię brzmi głupio. I właśnie dlatego przyszedłem prosić pana o opinię i pomoc. Sam już nie wiem czy fiksuję, czy jak, bo mam przekonanie, że ten obraz celowo robi mi na złość, chociaż zdaję sobie sprawę, że to nielogiczne. Aha, jeszcze powinienem dodać, że tego rodzaju problem mam tylko z tym jednym płótnem. Gdyby denerwowały mnie wszystkie inne to bym wiedział, że kłopot tkwi w mojej głowie. Jednak na innych nie dostrzegam  niczego czego nie chciałbym widzieć. Tylko ten jeden mnie irytuje. I co pan o tym sądzi?
                Malarz spoglądał na psychologa z pełnym nadziei oczekiwaniem.  Doktor nie bardzo wiedział co sądzić o tym nietypowym przypadku. Pacjent mówił rzeczy raczej absurdalne, ale miał do siebie krytyczny stosunek i wyrażał się logicznie.
                - Cóż …..- zaczął psycholog.
                - Mam propozycję. – przerwał mu artysta. – Może zechciałby pan rzucić  okiem na ten obraz? Przyniosłem go ze sobą. Stoi w poczekalni zawinięty w papier.
                Terapeuta uznał to za dobry pomysł. Dawało to czas do namysłu jak poradzić sobie z trudnym przypadkiem. Wyszedł z gabinetu. Malarz leżąc na kozetce słyszał szelest odwijanego opakowania. Później usłyszał kilka gniewnych parsknięć i odgłos jakby ktoś rzucił jakimś przedmiotem w ścianę. Po chwili usłyszał krzyk psychologa:
                - Choroba jasna! Mam tego wszystkiego dość!  Całymi dniami muszę wysłuchiwać pieprzenia jakichś popaprańców, a teraz do tego ten wkurzający bohomaz.
                Po pewnym czasie doktor wrócił do gabinetu.
                - Przepraszam pana. Musimy umówić się na inny termin. Nie jestem w stanie pracować bo ten obraz mnie zdenerwował.