sobota, 17 marca 2018

Pociąg widmo



Pociąg widmo
Karol patrzył na pusty ekran monitora i w duchu przeklinał umowę z czasopismem „Wieści z zaświatów”, w której zobowiązał się, że co tydzień napisze i przekaże redakcji opowiadanie o duchach. Kiedy ją podpisywał wydawało się to dobrym pomysłem. Czytelnicy „Wieści z zaświatów” nie oczekiwali arcydzieł. Wystarczyło aby opowiadania były w miarę przerażające. Na styl nikt specjalnej uwagi nie zwracał. Karol nie spodziewał się z tego tytułu żadnych prestiżowych nagród literackich, ale stały, chociaż niewielki dochód się liczył. Dodatkowo miał z tego tytułu niezłą zabawę. Niestety,  do czasu. No bo w końcu ileż tych zjaw, potępieńców i upiorów można wymyślić? Przez kilka miesięcy pisanie szło mu gładko, ale później, z każdym tygodniem, było coraz gorzej. Nowe, oryginalne pomysły przychodziły z trudem. Aż wreszcie doszedł do punktu, w którym znalazł się dzisiaj. Termin na wysłanie kolejnego opowiadania upływał o północy, na biurku stygła filiżanka po szóstej kawie, a na ekranie komputera, oprócz paska narzędzi edytora, nie było nic, nawet jednego zdania. Co gorsza, nie miał pomysłu o czym te nieistniejące jeszcze zdania miałyby opowiadać.
Wszystko już było. Przez te miesiące od dnia podpisania umowy wykoncypował i opisał już tyle duchów we wszystkich możliwych odmianach, że stworzenie czegoś nowego wydawało się niemożliwe. W podobnym kryzysie był już kilka razy. Przerywał wtedy pisanie, wychodził z domu, rozglądał się po świecie. Zazwyczaj to skutkowało. Wystarczyło zaczerpnąć świeżego powietrza, przewietrzyć głowę, a jakiś pomysł się pojawiał. Raz zdarzyło się spostrzec stado kruków, innym razem niesamowicie ukształtowane drzewo, a kiedy indziej przypadkiem usłyszeć jakieś wypowiedziane przez kogoś wieloznaczne zdanie. To dawało impuls, inspirację, na podstawie której można było budować fabułę kolejnego opowiadania. Niestety, dzisiaj na użycie takiej techniki było już za późno. Nie było czasu na spacery. Deadline był blisko, czas najwyższy aby pisać. Tylko o czym?
Ratunek przyszedł niespodziewanie, w ostatnim momencie. Karol rozglądał się nerwowo po pokoju. Jego wzrok padł na stertę gazet rzuconą gdzieś w kącie. Na jednej ze stron zauważył tytuł „Pociąg widmo”. To wystarczyło. W jednej chwili w jego głowie powstała kolejna niesamowita historia. Przed laty, jeszcze w dobie parowozów, doszło do katastrofy kolejowej. Zginęło wielu ludzi. Po kilku latach na miejscu zdarzenia zaczął się pojawiać pociąg widmo. Dokładnie w porze katastrofy, późnym wieczorem, o 22.49, w czasie pełni księżyca po torze z upiornym świstem pary przelatywał parowóz ciągnący pusty, oświetlony skład.  Karol był zadowolony. Historia szmirowata jak zwykle, ale czytelnikom „Wieści z zaświatów” się spodoba. Ubranie tego w zdania to była już bułka z masłem. Palce zaczęły taniec po klawiaturze i przed dziesiątą wieczorem gotowe opowiadanie zostało wysłane w załączniku na elektroniczny adres redakcji.
Kiedy napięcie minęło Karol poczuł, że boli go głowa. Postanowił, mimo późnej pory wyjść na spacer aby na powietrzu uspokoić myśli. Czuł, że bez tego nie zaśnie przed świtem. Wieczór był upalny ale pochmurny. Powietrze na przemian zamierało w martwej ciszy lub targane było gwałtownymi porywami ciepłego wiatru.  Głowę miał wciąż zajętą świeżo ukończonym opowiadaniem, więc nogi nieświadomie prowadziły go poza miasto. Minął ostatnie zabudowania. Ulica zamieniła się w polną drogę prowadzącą przez łąkę, na której gdzieniegdzie rosły karłowate kępy krzewów. Droga zwęziła się do ścieżki biegnącej wzdłuż niskiego nasypu kolejowego. W tym momencie chmury rozstąpiły się i okolicę oświetliło światło księżyca. Była pełnia. W jej blasku zalśniły szyny ułożone na nasypie. Układały się w regularny łuk i niknęły w widniejącym na horyzoncie lesie. Nagle wiatr ucichł całkowicie. Karol w nieruchomym powietrzu wyczuwał jakieś nieuchwytne wibracje, powodujące dziwny niepokój.  Natężenie dźwięku narastało. Początkowo hałas był niemal niewyczuwalny, możliwy do uchwycenia raczej przez jakiś intuicyjny, dodatkowy zmysł niż przez uszy. Stopniowo jednak jego źródło się ujawniło. Wibracje dochodziły od torów kolejowych. Nadjeżdżał pociąg. Po chwili na odległej krawędzi lasu pojawiła się poświata. Wkrótce potem spośród drzew wyłoniły się dwa światła reflektorów. Lokomotywa szybko się zbliżała. Narastał hałas, który jednak Karolowi wydawał się nietypowy, inny niż odgłos wydawany zazwyczaj przez nadjeżdżający pociąg.  Niedługo stało się jasne w czym rzecz. Skład ciągnięty był przez parowóz. Na stukot kół o szyny nakładał się pulsujący rytmicznie szum pary wydychanej przez maszynę tłokową. Karol zastygł w bezruchu. Na widok człowieka stojącego w pobliżu toru lokomotywa wydała ostrzegawczy, przeciągły świst. Parowóz  przemknął obok dymiąc z komina i wydychając kłęby pary. Za nim przesuwały się staromodne wagony. Pociąg był kompletnie pusty. W jasno oświetlonych oknach nie było widać żadnych pasażerów. Po chwili skład zniknął za zakrętem torów. Karol pokręcił głową. To nie mogło być prawdą. Parowozy nie jeżdżą już po torach i nie ciągną pustych wagonów. Musiało mu się przywidzieć. Wrażenie było jednak bardzo realistyczne. Wciąż jeszcze czuł kwaśny zapach dymu z opalanego węglem kotła oraz woń rozgrzanej oliwy. Na skórze twarzy  pozostało wspomnienie wilgotnego ciepła pary. Odruchowo spojrzał na zegarek i zamarł. Była 22.49. Wszystko wskazywało na to, że pojawił się pociąg widmo, dokładnie taki jak przed niespełna godziną go opisał. Przez chwilę stał jak sparaliżowany. Kiedy minął pierwszy szok Karol pognał przez łąkę w kierunku domu. Głowę miał pełną niespokojnych myśli. To musiało być przywidzenie. Umysł odreagował w ten sposób napięcie i zmęczenie spowodowane wymyślaniem pomysłu na opowiadanie oraz gorączkowym pisaniem gdy ten już się pojawił. Co jednak w przypadku gdyby było inaczej? Przecież mógłby przysiąc, że pociąg minął go naprawdę. Co się stanie jeśli wszystkie demony jakie ostatnio wymyślił dla czytelników „Wieści z zaświatów” się zmaterializują? Pociąg widmo przynajmniej wydawał się w miarę nieszkodliwy. Podymił, zaświstał i zniknął. Ale inne  opowiadania nosiły w sobie śmiertelne zagrożenia. Karol gorączkowo dokonał w głowie przeglądu historii, jakie ostatnio opublikował. Na przykład o tym mieszkaniu na poddaszu oferowanym na wynajem, w którym bez śladu ginęli kolejni lokatorzy za sprawą ducha dawnego mieszkańca. Mało jest takich mieszkań do wynajęcie? I co będzie jeśli w którymś z nich taka historia się zdarzy? Albo to opowiadanie o młodej dziewczynie, która utonęła w rzece, a później pojawiała się na brzegu ubrana w seksowne, czarne bikini i namawiała mężczyzn na kąpiel, z której już nigdy nie mieli powrócić? Pełen najgorszych obaw powrócił do mieszkania. Zastanawiał się nad sposobem, który pozwoliłby jakoś skasować, odwołać te makabryczne historie, które siłą swojej wyobraźni powołał do życia. Wydawało się to niemożliwe. Opowiadania ukazały się w druku. Nie dało się zniszczyć wszystkich egzemplarzy „Wieści z zaświatów”, przeklętych „Wieści z zaświatów”. Poza tym teksty krążyły już w sieci, a skasowanie ich ze wszystkich zakamarków internetu było niewykonalne. Przez chwilę rozważał czy przynajmniej nie usunąć ich z twardego dysku swojego komputera, ale w istniejącej sytuacji niewiele to zmieniało.
Nerwowym krokiem chodził po pokoju. Nagle jego wzrok padł na gazetę z tytułem „Pociąg widmo”, który podsunął mu pomysł na ostatnie opowiadanie. Sięgnął po czasopismo i przeczytał zamieszczoną poniżej tytułu notatkę:
Ostatnia inicjatywa Kolei Regionalnych okazała się kompletnym niewypałem. Uruchomienie kursów zabytkowego składu ciągnionego przez parowóz miało w zamiarze podnieść atrakcyjność regionu i przyciągnąć turystów. W praktyce okazało się jednak, że pociąg jeździ zupełnie pusty. Eksperci z dziedziny kolejnictwa i turystyki są zgodni co do tego, że przyczyną jest wadliwie zaplanowany rozkład jazdy, w którym odjazd zabytkowego składu przewidziano na późne godziny wieczorne. Przedstawiciel Kolei Regionalnych wyjaśnia, że kursowanie tego pociągu podczas dnia jest niemożliwe, gdyż zakłócałoby ruch nowoczesnych, szybkich składów.