sobota, 14 sierpnia 2021

Exodus

 

Exodus

                Pierwsze objawy ocieplenia klimatu przeszły niemal niezauważone. Wyjątkowo gorące lato, podobnie jak bezśnieżną zimę uznano za sporadyczne wybryki natury, które się od zawsze zdarzały co pewien czas.  Jednak kiedy w ciągu kolejnych lat takie zjawiska zaczęły się regularnie powtarzać nie dało się już zaprzeczyć, że wzrost temperatury planety to stały, niebezpieczny trend. Sprawą zajęli się naukowcy. W wyniku analiz utworzonych w tym celu modeli klimatycznych uczeni osiągnęli porozumienie co do tego, że przyczyną globalnego ocieplenia jest wzrost ilości gazów cieplarnianych znajdujących się w atmosferze. Prognozy wskazywały, że jeśli w najbliższym czasie nie zostaną podjęte środki zapobiegawcze, to proces nabierze nieodwracalnego charakteru i życie na planecie stanie się niemożliwe. Problem w tym, że konieczne środki zapobiegawcze jakie należałoby podjąć wymagały generalnej zmiany dotychczasowego stylu życia.  Utrzymanie modelu rozwoju gospodarczego polegającego na stałym wzroście produkcji pociągającym za sobą konieczność zwiększania wytwarzania energii i wydobycia  surowców było niemożliwe. Planeta po prostu nie była w stanie tego wytrzymać.  Niestety, wystąpiły problemy z  akceptacją tego faktu. Znaczna część ludzi po prostu nie wierzyła w raporty naukowców. Natomiast nawet ci, którzy byli w stanie zrozumieć przesłanie nauki i uwierzyć w nie, niekoniecznie byli skłonni do wyrzeczeń. Starsi myśleli, że planeta jakoś wytrzyma jeszcze kilkanaście czy kilkadziesiąt lat.  A później to już będzie problem młodszych.  Mieszkańcy chłodniejszych rejonów, położonych bliżej biegunów uważali, że im ocieplenie klimatu może nawet przynieść korzyść, a niech się tym martwią obywatele ciepłych krajów.  Bogatsze społeczeństwa  byłyby nawet w stanie zgodzić się na pewne wyrzeczenia, ale kraje na dorobku się temu opierały, chcąc najpierw dorównać poziomem życia tym bardziej rozwiniętym. Największy opór pochodził jednak ze strony biznesu. Aby ratować planetę należałoby zmienić tradycyjne podejście do marketingu polegające na wmawianiu klientom, że potrzebują wciąż nowych produktów, których rzekoma innowacyjność i przydatność jest wątpliwa, a cała rzecz polega na bezustannym zastępowaniu obecnych produktów nowymi wyłącznie dla podtrzymania produkcji. Jeśli nie da się wymyśleć czegoś rzeczywiście lepszego to trzeba wmówić odbiorcom, że zmieniła się moda, a kto za nią nie nadąża jest nieudacznikiem.

Chciwość korporacji, oraz egoizm i brak solidarności społeczeństw w połączeniu z  nieufnością do nauki spowodowały, że proces ocieplania klimatu przekroczył stan krytyczny i stał się nieodwracalny. Na skutek wzrostu temperatura woda intensywnie parowała. Powierzchnia planety wysychała, a w atmosferze kłębiła się para wodna dając w rezultacie co pewien czas katastrofalne opady, którym towarzyszyły tornada. Życie pomiędzy następującymi cyklicznie suszami, powodziami i huraganami stawało się stopniowo koszmarem. Kiedy zrozumiano, że żarty się skończyły, wybuchła panika i  rozpoczęły się procesy migracyjne oraz walki o chłodniejsze tereny w pobliżu biegunów.  W tym czasie ktoś rzucił propozycję przeniesienia się na sąsiednią, bardziej oddaloną od Słońca, planetę. W pierwszych chwili pomysł wywołał entuzjazm. Chęć podjęcia kosmicznej podróży zgłosiły  miliony osób.  Jednak kiedy zaczęto analizować ten pomysł w szczegółach liczba kandydatów do exodusu spadła niemal do zera. Okazało się, że dane na temat warunków panujących na sąsiedniej planecie są bardzo skąpe. Pomiary dokonane przez nieliczne sondy wskazywały, że mogą tam istnieć warunki do życia, a nawet samo życie. Niektórzy naukowcy sugerowali, że to życie może nawet przyjmować rozwinięte formy. Nie wykluczano istnienia prymitywnych cywilizacji. Dostępne dane były jednak bardzo niekompletne. W rezultacie decyzja o przeniesieniu się na sąsiednią planetę przypominała decyzję o skoku do basenu, w którym była jakaś  ciecz, ale nie wiadomo czy to woda czy kwas siarkowy. A nawet jeśli to woda to nie wiadomo czy nie za gorąca, a jak chłodna, to nie można wykluczyć, że pływają w niej rekiny.

W tej sytuacji zdecydowana większość  uznała, że lepiej będzie pomęczyć się na swojej starej planecie, która stawała się nieprzyjazna, ale była przynajmniej dobrze znana.  Jeszcze przez jakiś czas da się wytrzymać, a później się zobaczy. Może coś się zmieni i jakoś to będzie. Chętnych do kosmicznej podróży została garstka. Znalazła się fundacja mogąca sfinansować ich lot, ale kandydatom uczciwie przedstawiono sytuację. Przede wszystkim będzie to bilet w jedną stronę bo rakiety, jakie da się zbudować przy obecnym poziomie technologii aby wystartować i pokonać siłę grawitacji mogą zabrać jedynie określony ciężar. Oznaczało to, że nie starczy paliwa na lot powrotny. Z tego samego powodu pasażerowie mogą zabrać ze sobą jedynie bardzo ograniczone zapasy i wyposażenie. Bez odpowiedniego sprzętu nawet zaawansowana wiedza nie przyda się na wiele w obcym, surowym środowisku. Znajomość medycyny niewiele pomoże, jeśli można zabrać ze sobą tylko niewielki zapas podstawowych leków, a szpitali wyposażonych w  sale operacyjne i sprzęt diagnostyczny  tam nie będzie.  Powstanie problem z wytwarzaniem energii. Dałoby  się zabrać ze sobą co najwyżej niewielkie panele fotowoltaiczne, które wcześniej czy później przestaną funkcjonować, a co gorsza nie na wiele się zdadzą w sytuacji kiedy nie da się przetransportować maszyn, jakie mogłyby być przez nie zasilane. W najlepszym razie, jeśli na nowej planecie znajdą się jakieś rzeki, przy pomocy prostych narzędzi mieszczących się na pokładzie statku kosmicznego da się może skonstruować jakieś prymitywne koła wodne. Podobnie przedstawiała się sprawa z budownictwem. Bez cementowni, stalowni, cegielni, hut szkła i tym podobnych, a także bez dźwigów i innych maszyn budowlanych nie da się stworzyć żadnego porządnego budynku. Co najwyżej, jeśli znajdą się tam jakieś odpowiednie skały, da się może zbudować prymitywne piramidy. Na to wszystko nakładała się niepewność co do tego, czy planeta będąca celem podróży jest zamieszkała i przez jakie stworzenia. Mogło się okazać, że będą to jakieś nieprzyjazne bestie.

Wszystkie te fakty przedstawione do publicznej wiadomości spowodowały, że kandydatów do exodusu zostało niewielu. Pozostali postanowili pozostać na miejscu, przynajmniej do chwili aż powstaną statki kosmiczne zdolne do przetransportowania niezbędnego do bezpiecznego życia wyposażenia. Wciąż nie wierzono w opinie naukowców mówiące, że wcześniej stara planeta ugotuje się w gorących oparach. 

Ci, którzy zdecydowali się na lot wierzyli w swoją szczęśliwą gwiazdę. Ufali, że na sąsiedniej planecie znajdą korzystne warunki do życia, a jeśli napotkają tam dotychczasowych mieszkańców to zdołają ich przekonać, że przybywają w dobrych zamiarach, że przekażą im wiedzę i na przestrzeni wielu pokoleń zbudują cywilizację nie ustępującą tej ze starej planety.

Nadszedł dzień odlotu. Do kilku rakiet załadowano starannie wyselekcjonowany sprzęt i zapasy. Na pokład weszła garstka śmiałków gotowych bezpowrotnie pozostawić za sobą dotychczasowe życie. Start przebiegł pomyślnie. Rakiety szybko oddalały się od powierzchni planety. Pasażerowie, uczestnicy exodusu, jeszcze przez chwilę widzieli na ekranach pozostającą za nimi ich rodzinną Wenus otoczoną gęstniejącymi, gorącymi oparami. Później patrzyli już tylko na będącą celem podróży błękitną planetę, którą od tej pory mieli nazywać swoją Ziemią.