wtorek, 14 listopada 2023

Narkoza

 

Narkoza

 

            Od całego zespołu operacyjnego promieniowała kompetencja i profesjonalizm. Ubrani w swoje zielone, wyprasowane stroje, z maskami na twarzach wyglądali i zachowywali się jak maszyny do leczenia. Każdy z medyków wiedział co w danej chwili zrobić, skomplikowana aparatura rozlokowana wokół stołu operacyjnego nie miała dla nich tajemnic. W ich zachowaniu nacechowanym wiedzą i pewnością siebie brakowało tylko jednego – odrobiny empatii wobec  pacjenta. Paweł leżał na stole niepewny co go czeka. Zestresowany, patrzył na poczynania otaczających go lekarzy i pielęgniarek, którzy zajmowali się nim niemal nie zwracając na niego  uwagi. Był dla nich jedynie ciałem, które należało rozciąć  i zreperować, bez zaprzątania sobie głowy tym, że właściciel tego ciała myśli, boi się i zastanawia co go czeka.

            Paweł zdawał sobie sprawę, że jego stan jest poważny, a wynik operacji niepewny. Był do pewnego stopnia sam sobie winien. Przez długi czas lekceważył sygnały wysyłane przez  organizm. Nie przejmował się tym, że coraz częściej czuł się osłabiony. Kiedy coś go pobolewało łykał po prostu pastylkę przeciwbólową.  Do lekarza rodzinnego zapisał się dopiero wtedy, gdy pewnego dnia brzuch rozbolał go tak mocno, że przez pół godziny leżał zwinięty w kłębek, nie będąc w stanie stanąć na nogi. W przychodni dostał skierowanie do specjalisty i zlecenie na badania. Ponieważ dolegliwości chwilowo dawały się oszukać pastylkami czekał cierpliwie na termin. Kiedy wreszcie lekarz specjalista spojrzał na wyniki jego twarz na chwilę zastygła w bezruchu.

- Dlaczego przyszedł pan do mnie dopiero teraz? – zapytał medyk.

Paweł wzruszył ramionami.

- Zostałem zapisany na dziś. Nie myślałem, że to pilne.

-Będę z panem szczery – rzekł doktor. – To jest bardzo pilne. Gdyby zaczął się pan leczyć kilka miesięcy temu, łatwo opanowalibyśmy sprawę. Niestety, teraz choroba zrobiła postępy. Pan musi być jak najszybciej operowany.

  Na przestrzeni dni poprzedzających operację, pomimo powściągliwości lekarzy w stawianiu jasnych diagnoz, Paweł pozbył się złudzeń. Medycy udzielali wymijających odpowiedzi na zadawane przez niego pytania, unikali spojrzenia prosto w oczy. Na tej podstawie wyczuł, że jego szanse nie są duże, a operacja stanowi ostatnią, desperacką próbę odwrócenia postępów choroby.

            Jego strach byłby jeszcze głębszy gdyby nie siostra Jola. Młodziutka pielęgniarka o ślicznej, wesołej buzi zajmowała się nim od kilku dni przygotowując go do operacji. Dziś rano zapytał ją jak to będzie, co właściwie go czeka. Zamiast zbyć go jakimś profesjonalnym banałem, siostra Jola usiadła na krawędzi jego łóżka, wzięła za rękę i opowiedziała, krok po kroku, jak zostanie przewieziony na salę operacyjną, uśpiony przez anestezjologa, jak będzie z wolna przytomniał i odzyskiwał świadomość po ukończeniu operacji. Dzięki temu obserwował pracę zespołu operacyjnego z mniejszymi obawami, bez strachu patrzył jak anestezjolog daje mu zastrzyk. Przez chwilę, w akcie bezsensownej przekory, próbował zachować świadomość pomimo wstrzykniętych środków. Na nic się to nie zdało. Zapadł się w ciemność.

            Budził się powoli. Gdzieś w podświadomości kłębiły się niedawno usłyszane, nerwowe zdania:

            - Tracimy go!

            - Jeszcze pięćdziesiąt jednostek, szybko!

            - Jakie ciśnienie? Tętno?!

            Wokół  panował półmrok. Z tyłu, za jego głową popiskiwała aparatura kontrolna. Z  prawego przedramienia wychodziła przeźroczysta rurka prowadząca gdzieś do góry.  Widział wszystko jak przez mgłę. Próbował mrużyć oczy lecz to nie poprawiło ostrości widzenia. W zamglonym półmroku, nad jego łóżkiem stała ciemna, smukła postać. Nie widział wyraźnie, ale zarys sylwetki wskazywał, że ta osoba ubrana jest w jakiś kaptur, czy też habit. Poczuł krótkie ściśniecie w sercu, ale zaraz potem ogarnął go spokój, jaki następuje w sytuacjach, gdy nic już nie można zrobić aby zmienić bieg wydarzeń.

            - Czy na mnie już pora? – zapytał.

            - Jeśli rozmawiamy, to znaczy, że twój czas nadchodzi – potwierdziła postać.

            - Dlaczego ludzie wyobrażają sobie Śmierć jako szkielet lub jako wstrętną staruchę?

            - To zależy. Tak wyobrażają ją sobie ludzie, którzy nie chcą umierać, młodzi, pełni życia. Samobójcy wyobrażają ją sobie jako ponętną, piękną kobietę, pożądają jej i chcą za nią pójść. Pomiędzy tymi skrajnościami jest miejsce na wiele innych wyobrażeń. Ludzie cierpiący, lecz pragnący żyć, widzą ją jako starszą kobietę o surowych, szlachetnych rysach greckiej bogini, jako osobę może nie zachwycającą urodą, lecz wzbudzającą szacunek. Melancholicy widzą ją jako fascynującą, tajemniczą dziewczynę o kręconych, rudych włosach.

            - Jaka jest naprawdę?

            - Dlaczego wszyscy po tej stronie chcecie to wiedzieć? Chwilę po tym przestaje to mieć dla was znaczenie.

            Mgła wokół łóżka rzedła. Paweł stwierdził, że widzi nieco wyraźniej. W pokoju zrobiło się jakby jaśniej.

            - Chyba musimy kończyć tę rozmowę – stwierdziła postać.

            - Czy tak ze mną źle?

            - Przeciwnie, następuje wyraźna poprawa.

            Paweł na chwilę zamknął oczy. Czuł, że w głowie mu się rozjaśnia, myśli układają się. Kiedy na nowo otworzył powieki widział już zupełnie ostro. Obok łóżka stała siostra Jola. Ich oczy się spotkały. Jola uśmiechnęła się do niego.

            - Dlaczego musimy przestać rozmawiać? – zapytał Paweł – Skoro mogliśmy kiedy było ze mną źle, to dlaczego nie możemy  kiedy mi się poprawia?

            Siostra Jola spojrzała na niego nie rozumiejąc.

            - Mogliśmy rozmawiać przed operacją to możemy i teraz.

            -Nie, nie przed operacją. Rozmawialiśmy przed chwilą.

            -Zdawało się panu – powiedziała Jola – To skutki narkozy. Po niej często zdarzają się przywidzenia. Mam nocny dyżur i cały oddział na głowie, ale często tu, do pana, zaglądam, bo był pan w ciężkim stanie. Ucieszyłam się, że odzyskał pan przytomność. Ale teraz lepiej się nie forsować. Niech pan zamknie oczy i stara się spać. Jutro porozmawiamy.

            Paweł zastosował się do jej rady. Pod zamkniętymi powiekami nadal widział śliczną, wesołą buzię siostry Joli. Nie wiedział z kim przed chwilą rozmawiał, ale jednego był pewien – aby zobaczyć Śmierć w  postaci siostry Joli musiałby być samobójcą. A miał ochotę na życie.