środa, 14 czerwca 2023

Siła przyciągania

 

Siła przyciągania

                Samolot zniknął z radarów nagle. Piloci nie zdążyli nadać żadnego komunikatu o niebezpieczeństwie.  Zginęli wszyscy obecni na pokładzie – stu pięćdziesięciu czterech pasażerów oraz siedmiu członków załogi.    Tragedia wstrząsnęła społeczeństwem. Premier udał się na miejsce upadku samolotu a prezydent ogłosił trzydniową żałobę narodową. Do wyjaśniania przyczyn katastrofy przystąpiła Komisja Badania Wypadków Lotniczych. W skład Komisji wchodzili jednak  głównie technokraci nie rozumiejący  nastrojów społecznych.     Wiadomo było, że zaczną badać rejestratory parametrów lotu, nagrania z kokpitu, będą studiować raporty serwisowe samolotu, dane meteorologiczne z dnia katastrofy, akta osobowe załogi, procedury obowiązujące w linii lotniczej i takie tam. Raport w najlepszym razie ogłoszą za kilka miesięcy, a znajdą się w nim napisane w fachowym żargonie stwierdzenia, których niemal nikt nie zrozumie. Natomiast opinii publiczna domagała się szybkich i prostych wyjaśnień w sprawie przyczyn katastrofy.

                W tej sytuacji partia rządząca postanowiła powołać podkomisję parlamentarną do zbadania tej kwestii. Podkomisja powstała szybko pomimo marudzenia opozycji, że tego rodzaju sprawami powinni zajmować się fachowcy, a nie politycy i sprawnie zabrała się do pracy. Swoje wnioski ogłosiła już dwu tygodniach. Raport stwierdzał, że  przyczyną upadku samolotu z dużej wysokości była siła grawitacji. Jeśli ktoś miał co do tego wątpliwości, to rozwiał je przewodniczący podkomisji podczas konferencji prasowej. Zaprezentował plastikowy modelik samolotu, ujął go w dwa palce, podniósł do góry i upuścił na podłogę. Samolocik rozbił się, co stanowiło niepodważalny dowód na słuszność tezy zawartej w raporcie podkomisji.

                Skoro stwierdzono, że za katastrofę odpowiada grawitacja, to partia rządząca podjęła rozważania czy winą nie dałoby się obciążyć opozycji, bo przecież grawitacja działała jeszcze przed powołaniem obecnego rządu. Jednak spin doktorzy odrzucili tę koncepcję stwierdzając, że tego nawet najciemniejszy lud nie kupi, gdyż powszechnie wiadomo, iż grawitacja działała od zawsze. Na sugerowane przez Ministerstwo Edukacji usunięcie nauczania o grawitacji z programu fizyki w szkole podstawowej było już za późno.

                Wobec tego rządzący postanowili zademonstrować swoją troskę o ludzi i zgłosili poselski projekt Ustawy o Zapobieganiu Negatywnym Skutkom Grawitacji. Ustawa stwierdzała, że niekorzystne skutki grawitacji są zakazane. Za propagowanie grawitacji przewidywała karę więzienia do lat trzech.  Powołano Narodowy Instytut Zapobiegania Niekorzystnym Skutkom Grawitacji (NIZNSG) i przyznano mu roczny budżet w wysokości czterystu milionów. Opozycja argumentowała, że są to działania pozorne i marnowanie środków pochodzących z podatków, gdyż grawitacji zapobiegać się nie da. Na paskach w kanale informacyjnym rządowej telewizji pokazały się napisy „Opozycja chce aby samoloty z ludźmi nadal spadały” . W rezultacie opozycja wstrzymała się od głosu, ustawa przeszła i trafiła do Senatu, który po miesiącu odrzucił ją w całości. Projekt wrócił do izby niższej parlamentu. W międzyczasie, po analizie ostatnich sondaży poparcia, partia rządowa postanowiła zmobilizować swój twardy elektorat i znienacka wprowadziła do ustawy zapis całkowicie delegalizujący grawitację.  W niezależnych mediach zawrzało. Zaproszeni eksperci oburzali się, ze to jest ośmieszanie nauki. Rządzącym, ze cenę posad w NIZNSG, udało się przekonań kilku posłów niezrzeszonych i senackie weto zostało odrzucone, a ustawa przeszła.  Teraz czekała już tylko na podpis prezydenta. Z pałacu prezydenckiego przez kilka dni dobiegały sprzeczne komunikaty. Doradcy głowy państwa nieoficjalnie informowali media, że prezydent rozważa skierowanie ustawy do Trybunału Konstytucyjnego. Na koniec prezydent jednak zdecydował podpisać ustawę, argumentując na konferencji prasowej, że wysyłanie jej do Trybunału nie jest celowe, gdyż konstytucja nie mówi nic o grawitacji. Od tego momentu Ustawa czekała już tylko na publikację w Monitorze aby wejść w życie.

                Publikacja nastąpiła w momencie gdy na sali parlamentu trwało posiedzenie komisji etyki poselskiej. Pewien poseł właśnie argumentował z mównicy, ze zachowanie innego posła zasługuje na ukaranie w formie nagany. Mówca był raczej niskiego wzrostu i początkowo ponad mównicę wystawał jedynie jego tors do połowy krawata. Nagle poseł sprawozdawca zaczął się unosić. Ponad mikrofonami zainstalowanymi na mównicy ukazał się jego cały krawat, a następnie spodnie i buty. Początkowo myślano, że mówca uniósł się po prostu oburzeniem na niecne postępowania oskarżonego posła. Jednak wkrótce okazało się, że delegalizacja grawitacji weszła w życie. Wszyscy obecni na Sali posłowie zaczęli się unosić ponad ławami, a na koniec cały parlament odleciał w kosmos.