czwartek, 15 kwietnia 2021

Życzenia

 

Życzenia

                - Wesołych Świąt! – zawołał wuj Stefan wchodząc do mieszkania.

                Niezwłocznie zabrał się do wyściskiwania gospodarzy – swojej siostry i szwagra. Jego żona, ciocia Halina, stojąc w pobliżu drzwi wejściowych czekała aż jej małżonek zakończy powitalne rytuały. Po dłuższej chwili  wuj wypuścił właścicieli mieszkania ze swoich objęć, zdjął oraz odwiesił płaszcz.  Całe towarzystwo przeszło  do jadalni. Na środku pokoju stał obficie zastawiony świąteczny stół.

                - A gdzie Ela z mężem? – zapytał wuj rozglądając się po mieszkaniu.

                Miał na myśli córkę i zięcia gospodarzy.

                - Nie będzie ich. – powiedziała gospodyni nieśmiało, jakby obawiając się reakcji brata. – Uważają, że to niebezpieczne w czasie pandemii. Nikt z nas nie jest jeszcze zaszczepiony, więc uznali, że lepiej będzie nie odwiedzać nas w święta. Poprosili nas o przekazanie życzeń.

                - Coś podobnego! – zagrzmiał wuj. – Słyszałaś, Halinka? Więc oni też wierzą w tę pandemię? Nie spodziewałem się, że nawet moja siostrzenica da sobie zrobić wodę z mózgu.

                - Więc uważasz, że pandemii nie ma? – zwrócił się do szwagra gospodarz. -  Przecież codziennie podają dane o zakażeniach i zgonach.

                - Czarna propaganda! – oświadczył wuj. – Chcą nas nastraszyć żeby na nas zarobić.

                - Niby kto ma  na tym zarabiać?

                - Jak to kto? – oburzył się wuj. – Bankierzy, bo rządy się zapożyczają na walkę z tą niby pandemią, firmy informatyczne bo wszyscy musza pracować zdalnie przez internet, a przede wszystkim firmy farmaceutyczne. Chyba ci tego nie muszę tłumaczyć. Nie znoszę tych bogaczy. Mają miliardy, a jeszcze im mało. Dranie nie cofną się przed niczym żeby tylko oskubać ludzi. A ten nasz rząd zamiast nas przed tym bronić to jeszcze dokłada do pieca. Bo w gruncie rzeczy im to też pasuje. Po prostu lubią nadużywać władzy i wykorzystują okazję żeby nam odebrać wolność i narzucić różne durne obowiązki. Debile każą mi nosić maseczkę kiedy spaceruję po wolnym powietrzu. Nie cierpię tych nieudolnych kandydatów na dyktatorów. Jedyna korzyść z tej niby pandemii jest taka, że ci cholerni politycy też noszą maseczki i nie muszę patrzeć na te zakazane mordy.

                - Jednak statystyki wskazują, że ilość zgonów wzrasta. – argumentował gospodarz.

                - Niby kto umiera? – odparł wuj. – Same grubasy. Jak ktoś przez całe życie żre bez opamiętania i waży sto dwadzieścia kilo to nie potrzebuje covidu bo i tak ledwo dyszy. Nie znoszę tych obżartuchów. Sami się proszą o cukrzycę, nadciśnienie i tym podobne. Później łażą po lekarzach, a człowiek przez to musi czekać w kolejkach.

                Gospodyni widząc, że temperatura dyskusji niebezpiecznie rośnie zaprosiła wszystkich do stołu. Wuj zasiadł na honorowym miejscu i zlustrował wzrokiem świąteczne potrawy.

                - Może i dobrze, że Eli nie ma. – stwierdził. – Ten jej wegetarianizm psuje mi apetyt. Zawsze kiedy jem mięso czuję na sobie jej pełen wyrzutu wzrok.  Nie cierpię tych   wszystkich jaroszy i innych cyklistów. Bardziej im zależy na zwierzętach niż na ludziach. Przydałoby się odrobinę tolerancji. Niech sobie jedzą ten jarmuż, tofu  i inne soczewice ale niech zostawią w spokoju człowieka, który ma ochotę zjeść odrobinę mięsa.

                To mówiąc wuj nałożył sobie na talerz potężny kawałek szynki.

                - Stefan! – syknęła Halina. – Trochę kultury. Nie musisz zjeść na raz wszystkiego. Sam przed chwilą narzekałeś na łakomczuchów.

                - Jest chyba różnica między kimś kto się obżera na okrągło, a kimś kto w święta zje coś dobrego – oburzył się wuj. – A ty się nie zachowuj jak zołza. Nie znoszę kobiet, które przy każdej okazji pouczają mężów, a najbardziej lubią poniżać ich przy obcych. Nie rozumiem co takie sobie myślą.  Stale krytykują, a później się dziwią, że facet pije.

                - A gdzie w takim razie spędzają święta Ela z mężem, skoro obawiają się być tu z nami? – ciocia Halinka przerwała wynurzenia męża.

                - Mówiła, że zjedzą śniadanie, a później pójdą na rower. – odpowiedziała gospodyni.

                - No tak. – stwierdził sarkastycznie wuj. – Ta moda na rowery. Tym rowerzystom się wydaje, że im wszystko wolno. Przecież ten przepis, że rower ma takie same prawa jak samochód to idiotyzm. Jedzie taki środkiem jezdni, sam się naraża i do tego blokuje ruch. Nie cierpię tych cyklistów. Ale jeszcze gorsi są ci na rolkach. Pędzą jak szaleni po chodnikach.

                Gospodarz poczekał aż wuj skończy narzekania i rzekł:

                - Zanim na dobre zaczniemy jeść te wszystkie przysmaki, chciałem wam życzyć wesołych świąt, dużo zdrowia i radości.

                - I życzliwości ze strony wszystkich naokoło. – dodał wuj. – Nie rozumiem skąd w ludziach tyle nietolerancji.