niedziela, 17 grudnia 2017

Opowieść wigilijna

Najpierw obiecany epilog do poprzedniego opowiadania (jeśli ktoś nie czytał to radziłbym przeczytać opowiadanie przed epilogiem).



Po wyjściu Bergera Albert Einstein smutno pokręcił głową.
           - Szkoda człowieka. Zapowiadał się jako bardzo zdolny naukowiec. Niestety, po przeczytaniu mojej teorii względności coś mu się pomieszało w głowie i od tej pory miewa napady urojeń, podczas których  wydaje mu się, że jest profesorem psychiatrii z XXI wieku – pomyślał z poczuciem winy.
 
Zamieściłem ten epilog na wyraźnie życzenie niektórych czytelników, ale mnie się podobało bardziej bez niego. Było  bardziej wieloznacznie, a tak jest trochę za bardzo kawa na ławę. 
Z uwagi na porę roku trzeba się zmierzyć z Dickensem. (To taki żart - wyjaśniam na wszelki wypadek bo w końcu każdy może wejść na tę stronę, a nie wszyscy muszą złapać autoironię). 



OPOWIEŚĆ WIGILIJNA
Jodłowy młodniak rósł na zachodnim stoku wzgórza opadającym łagodnie ku leśnemu strumykowi. Od zimnych, północnych wiatrów osłaniał go bukowy starodrzew. Las w odwiecznym rytmie natury przygotowywał się na nadejście wigilijnej nocy.  W listopadzie młode, tegoroczne pędy nabrały już koloru ciemnej zieleni i przestały odróżniać się od zeszłorocznych igieł. Gałęzie jodełek wzmocniły się i sterczały poziomo z pokrytych srebrzystą korą pieńków gotowe na przyjęcie ciężaru śniegu.  W połowie miesiąca mgiełkę unoszącą się nad lasem ściął pierwszy nocny przymrozek. Rano promienie wschodzącego słońca oświetliły młodniak ubrany w srebrzystą szadź. Nadeszły mroźne noce. Miejsca, w których strumyk zwalniał bieg i rozlewał się w szersze zakola, pokryła tafla lodu.
Z początkiem grudnia spadł śnieg. Okrył ciemnozielone gałęzie grubą kołderką, spod której ku niebu sterczały jedynie smukłe czubki drzewek. Odtąd jodłowy zagajnik czekał na nadejście tej szczególnej nocy podczas której w lesie zapanuje niezwykła cisza. Światło pierwszej gwiazdki zaiskrzy zwielokrotnione odbijając się w kryształkach śniegu spoczywającego na gałązkach. Rodzina zajęcy schroni się pod jodełkami nie niepokojona tego wieczora przez lisy. Młodniak zaprosi mieszkańców lasu na wigilijną wieczerzę. Stado saren schroni się pośród jodełek przed mroźnym wiatrem skubiąc młode pędy. Ptaki wydłubywać będą nasiona z szyszek.  Pośród leśnej ciszy z wolna opadać będą wirujące płatki śniegu.
W połowie grudnia nadeszli ludzie z piłami. I kiedy w wigilijną noc pierwsza gwiazdka rozbłysła znad starodrzewu jej światło padło jedynie na połyskujące jasno pieńki. Tylko nad brzegiem strumyka leżało kilka ściętych jodełek, które ludzie uznali za zbyt koślawe aby warto było je zabrać.