piątek, 15 marca 2024

Prośba

 

 Prośba

Po raz pierwszy tego mężczyznę Krystyna zauważyła przed tygodniem ale nie zwróciła wtedy na niego większej uwagi. Szła po prostu ulicą i napotkała jego wzrok. Miała przez krótką chwilę wrażenie, że on starał się o to aby ich spojrzenia się spotkały ale ostatecznie uznała, że był to przypadkowy kontakt wzrokowy, jakich wiele zdarza się w ulicznym tłumie. Pewnie szybko by o tym zapomniała gdyby nie to, że dwa  dni później zauważyła go znowu. Tym razem spostrzegła go po przeciwnej stronie ulicy. Patrząc na nią skinął lekko głową w jej kierunku, jakby pozdrawiając z daleka kogoś znajomego. Mimo woli przyjrzała mu się bliżej zastanawiając się czy jednak skądś go nie zna. Może spotkali się kiedyś przelotnie na jakiejś imprezie? Jakiś koncert albo czyjeś urodziny obchodzone w licznym gronie? Zdarzają się takie przelotne kontakty. Ktoś nam kogoś przedstawi, wymienimy z kimś kilka zdań, a później wylatuje nam to z pamięci. Natomiast ta druga osoba to zapamiętuje i uważa nas za znajomych. Krystyna uznała, jednak po namyśle że nigdy tego mężczyzny wcześniej nie spotkała. Chyba zapisałby się w jej pamięci, bo nie dało się zaprzeczyć, że wygląda interesująco. Takiego kogoś łatwo się nie zapomina. Był wysoki, szczupły i nieźle ubrany. Bez ostentacji ale w dobrym guście.  Musiała przyznać, że facet ją zafascynował. No, bez przesady. Może nie od razu zafascynował, ale  niewątpliwie wzbudził zainteresowanie. To pierwsze spojrzenie w oczy mogło być przypadkowe, ale to skinienie głowy już nie. Przecież się nie pomyliła, nie kłaniał się komuś stojącemu za nią.  Zaczęła podejrzewać, że ten mężczyzna gdzieś ją zauważył, że wpadła mu w oko i szuka z nią kontaktu. Nie odbierała tego jako czegoś przykrego. Nie czuła się prześladowana. Przeciwnie, czuła miłe podekscytowanie i ciekawość czy będzie dalszy ciąg. Przeczuwała, że będzie i się nie myliła.

Dzień później wychodziła  z marketu niosąc w obu rękach spore torby z zakupami na cały weekend. Nagle tuż obok pojawił się ten mężczyzna, tak jakby wyrósł spod ziemi.

- Pani pozwoli, że pomogę. – sięgnął po torby z zakupami.

- Nie trzeba, to nie jest wcale ciężkie. -  zaskoczona próbowała odmówić, ale nie protestowała kiedy on nie zwracając uwagi na te słowa wziął zakupy z jej rąk.

- Zdaje się, że ma pani samochód na parkingu. Będzie niewygodnie sięgać po kluczyki mając zajęte obie ręce. – powiedział kierując się w kierunku grupy aut stojących w pobliżu.

- Przepraszam, czy my się znamy? – zapytała nie wiedząc jak zareagować.

- Na razie tylko z widzenia. Ale pomagać trzeba nie tylko znajomym. Poza tym warto zawierać nowe znajomości. Zwłaszcza z tak sympatycznymi osobami jak pani. Mam na imię Julian.

- Krystyna. – odpowiedziała automatycznie nieco oszołomiona rozwojem sytuacji.

Przez chwilę szli w milczeniu.

- To moje auto. – wskazała wchodząc  na parking.

- Umieszczamy zakupy w bagażniku czy w środku? - zapytał nowy znajomy.

- Dajmy to na tylne siedzenie.

Sięgnęła po kluczyki i otwarła tylne drzwi samochodu. Julian starannie umieścił torby na siedzeniu dbając aby nic się nie z nich nie wysypało.

- Bardzo dziękuję. – powiedziała. – Nie wiem jak będę się mogła odwdzięczyć.

- Nie ma za co. To ja jestem zobowiązany, że miałem przyjemność przejść ten kawałek w pani towarzystwie.

- Bardzo pan miły. Jeszcze raz dziękuję i do widzenia.

Julian uchylił dla niej przednie drzwi auta. Kiedy wsiadła za kierownicę przytrzymał je na chwilę przed zamknięciem.

-Do widzenia. – zawiesił na chwilę głos. – A może powinienem powiedzieć do zobaczenia?  To niby to samo ale jakoś lepiej brzmi. Nie jestem językoznawcą ale mam wrażenie, że „do widzenia” to jedynie formułka grzecznościowa, natomiast mówiąc „do zobaczenia” wyrażamy chęć ponownego spotkania.

Krystyna nie należała do kobiet zawierających zbyt szybko pochopne znajomości i z zasady wystrzegała się podrywaczy. Jednak w tym wypadku coś jej mówiło, że nie powinna trzymać się tych zasad zbyt kurczowo. Postanowiła podjąć grę.

- W takim razie do zobaczenia. - powiedziała.

- Kiedy i gdzie? – Julian nie marnował czasu.

- Cóż, za tydzień będę robiła zakupy na następny weekend w tym samym sklepie. Ktoś mógłby mi je pomóc zanieść do auta. – postanowiła nieco go przyhamować.

Julian zaśmiał się szczerze obracając to w żart.

- Nie bądź okrutna. Nie wytrzymam tygodnia bez ciebie. Zjedzmy razem kolację w poniedziałek. Knajpki są zazwyczaj pustawe po weekendzie i będzie kameralnie.

Postanowiła dłużej się nie droczyć. Umówili się na poniedziałek na dwudziestą. Julian proponował drogą restaurację w centrum miasta ale ona nie chciała aby to wyglądało zbyt ostentacyjnie na randkę. Zgodziła się na miejscową pizzerię, w której mieszkańcy osiedla spotykali się nie po to aby sobie imponować wysokością rachunków, tylko aby zobaczyć się i porozmawiać bez zobowiązań.

Przez cały weekend zastanawiała się czy dobrze zrobiła przyjmując zaproszenie Juliana. Intuicja podpowiadała jej, że tak. Nie znała go niemal wcale, ale robił miłe wrażenie. Miał w sobie to coś, co na pierwszy rzut oka sprawia, że człowiek ma osobę poznać kogoś takiego bliżej.  Wiedziała, że pierwsze wrażenia bywają mylne, ale mówiła sobie, że ma sprawę pod kontrolą i w razie czego w każdej chwili może uciąć tę znajomość.  Jednak w głębi duszy wierzyła, że Julian zasługuje na to aby dać mu szansę.

Zastanawiała się jak się ubrać. Chciała wyglądać atrakcyjnie ale nie zamierzała przesadzić  i zrobić wrażenia laski, która chce złowić faceta strojąc się jak celebrytka na sesję fotograficzną.   Rozważała kilka wariantów. Pomimo tego, że spotkanie było umówione na dwudziestą odrzuciła ostentacyjnie wieczorowe kreacje. Zdecydowała się na szary kostium, pod który założyła kremową bluzkę. Żeby nie było zbyt sztywno pozwoliła sobie na odstępstwo od ściśle biznesowego wyglądu  polegające na tym, że bluzka miała odpięte o dwa guziki więcej niż zazwyczaj.  Nie przesadzała też z makijażem. W sumie wizerunek powinien być profesjonalny ale sexy.

Julian czekał na nią z bukietem kwiatów ubrany w granatowy garnitur i białą koszulę bez krawata. Przywitał ją szerokim uśmiechem, który sprawił, że w duchu pochwaliła się za decyzję o przyjęciu zaproszenia. Podeszli do ulokowanego w rogu sali stolika, który on wcześniej zarezerwował.  Julian zaczął od konsultowania z nią wyboru wina. Potrafił zachować umiar. Nie snobował się na wybitnego konesera ale nie sprawiał też wrażanie faceta, któremu wszystko jedno co pije byle tanio znaleźć się na rauszu.  Wywiązała się między nimi miła konwersacja.

Krystyna zastanawiała się do czego on zmierza. Miała nadzieję, że na koniec nie zapyta jej czy nie zaprosiłaby go  do siebie na kawę, ani że po tej pierwszej randce nie zniknie z jej życia nie dzwoniąc ani nie odzywając się więcej.  Miała ochotę na kontynuację tej znajomości, na coraz lepsze wzajemne poznawanie się i zbliżanie się do siebie we właściwym tempie. Ciekawa była jakie są jego zamiary oraz intencje. Ta jej ciekawość została niepodziewanie szybko zaspokojona. Mniej więcej po godzinie Julian powiedział:

- Muszę się przyznać, że zaprosiłem cię tutaj nie bez powodu. Mam do ciebie wielką prośbę. Kandyduję na radnego w wyborach samorządowych i chciałem cię prosić o głos na mnie.

- Cóż, - pomyślała Krystyna. – zdarzają się bardziej brutalne metody prowadzenia kampanii wyborczej. 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz