niedziela, 3 lipca 2016

Nagłe olśnienie

Wracamy do "Opowiadań z pogranicza". Dzisiaj czwarte opowiadanie z tego cyklu.



NAGŁE OLŚNIENIE
Norman palcem wskazującym prawej ręki dotknął płytki analizatora. Urządzenie porównało jego lnie papilarne ze wzorem zakodowanym w bazie danych. Błysnęła zielona dioda, rozległ się modulowany sygnał dźwiękowy i drzwi mieszkania rozsunęły się. Norman wszedł do chłodnego, klimatyzowanego wnętrza.
- Dora! – zawołał –Jesteś już?
Odpowiedziała  mu cisza. Rozejrzał się po holu i na niewielkim wyświetlaczu na jednej ze ścian dostrzegł napis „Odtwarzanie”. Musnął dłonią umieszczony obok sensor. Na gładkiej powierzchni ściany pojawiła się szczelina w kształcie prostokąta. Drzwi samoczynnie odsunęły się, a z głębi otworu doleciał zapach świerkowego lasu i tony jakiejś starej symfonii.
Norman stanął we framudze i spojrzał w głąb pokoju. Na środku podłogi siedziała po turecku Dora, obrócona plecami do wejścia. Z zamkniętymi oczami wsłuchiwała się w dobiegające zewsząd potężne akordy. Wokół, na wszystkich ścianach, wyświetlany był trójwymiarowy obraz lasu. Konary świerków kołysały się lekko, niemal muskając osoby znajdując się wewnątrz pomieszczenia. Norman zrobił trzy kroki i delikatnie dotknął ramienia kobiety. Odwróciła głowę, wstała i  pocałowała go w policzek. Dotknęła ekranu trzymanego w dłoni pilota. Muzyka przycichła, przestała wypełniać całą przestrzeń pokoju. Wydawało się, że dobiega  teraz  jedynie z wąskiego paska ściany otaczającego pokój na wysokości głowy. 
- Cześć! – powiedziała Dora.- Jaki miałeś dzień?
- Wielki! – oznajmił Norman. – Zgadnij, co będziemy robić dziś po południu?
- Masz tak monumentalną minę, że prawdopodobnie dostałeś z powrotem licencję na pilotowanie pojazdów w czasie. Zgadłam?
Na twarzy Normana pojawił się wyraz zdziwienia połączonego z zawodem.
- Skąd wiesz? – spytał zbity z tropu.
- Kobieca intuicja, kochanie. A wracając do  twojego poprzedniego pytania, chcesz zapewne zabrać mnie na wycieczką w przeszłość.
- Owszem. –potwierdził Norman. – Na jaką epokę masz dzisiaj ochotę?
- Czy to ma jakiekolwiek znaczenie? O ile znam twój kunszt pilotażu, i tak spudłujesz o dwieście lat. Czy nie za to straciłeś ostatnim razem licencję?
Norman przeszedł nad tą uwagą do porządku dziennego.
- Chętnie przyjrzałbym się bitwie pod Poitiers. – zaproponował. – Musiałbym sprawdzić, ale to było chyba gdzieś w czternastym wieku.
Dora zmarszczyła z dezaprobatą  swój śliczny nosek.
- Po pierwsze,  były dwie bitwy pod Poitiers. Jedną Frankowie  stoczyli z Arabami, a drugą z Anglikami. – wyjaśniła. – Najbardziej jednak martwi mnie to, że wciąż masz tak proste zainteresowania. Jak nie uczta u Nerona to jakaś wymiana ciosów na maczugi. Czy naprawdę nie interesuje cię nic bardziej subtelnego?   
- Nie bądź snobką. – odparł Norman. – W przeszłość jeździ się przecież dla rozrywki.
- Zgoda, ale czy rozrywką musi być tylko jakaś rozpusta albo krwawa rzeź? Nie lepiej poszukać wrażeń intelektualnych?
- Do  czego zmierzasz?
- Gdyby tak podpatrzeć akt tworzenia… - w zamyśleniu wyszeptała Dora. – Zobaczyć jak Leonardo da Vinci maluje Monę Lisę. Stwierdzić, czy kobieta, która mu pozowała miała ten właśnie uśmiech, czy też powstał on tylko dzięki geniuszowi malarza. Albo patrzeć jak Michał Anioł rzeźbi swojego Dawida.
- Coś w tym jest. – przyznał Norman.- Widzę jednak pewną trudność.  To przecież trwało bardzo długo. Nie możemy siedzieć miesiącami w prehistorii patrząc jak Michał Anioł odłupuje po kawałku marmuru.
- Masz rację. Mówiłam tylko przykładowo. W gruncie rzeczy mam ochotę na coś jeszcze bardziej wysublimowanego. Na intelekt in statu nascendi.
- Mów po ludzku. – zdenerwował się Norman.  – O co ci chodzi?
- Czy zastanawiałeś się kiedyś komu właściwie zawdzięczasz możliwość podróżowania w czasie?
- Pracowało nad tym mnóstwo inżynierów…
- Nie w tym rzecz. – przerwała mu Nora. – Chodzi mi o podstawy teoretyczne. Dzisiaj te formuły zna każdy szóstoklasista. Kiedyś jednak była to rzecz, która wyprzedziła swoją epokę o pół wieku.
- Pamiętam. – przypomniał sobie Norman. -   Jakiś facet, ni stąd nie zowąd, opublikował te wzory w pierwszej połowie dwudziestego pierwszego wieku. Podał je bez dowodu, a fizycy teoretyczni potrzebowali kilku lat aby potwierdzić ich słuszność, mimo że sprawdzały się w praktyce.
- Świetnie. – pochwaliła go Dora. – O to właśnie mi chodzi. Ten człowiek, przed ogłoszeniem swoich wzorów nie zajmował się w ogóle fizyką, a w każdym razie nie był znany z żadnych publikacji. Początkowo  nikt mu nie wierzył. Znani fizycy powszechnie wyśmiewali jego formuły. A przecież okazało się, że miał rację.  Znamy dokładnie dzień, w którym on dokonał swojego odkrycia. To fascynujące móc obserwować przebłysk intelektu, który przesuwa ludzkość w nową epokę.  Cały rozwój cywilizacji to proces w zasadzie ciągły, ale takie właśnie genialne pomysły wielkich ludzi sprawiają, że nabiera on tempa. Przecież w tym człowieku musiało to istnieć gdzieś w środku. Musiał się z tym nosić, czuć, że jest bliski wielkiego odkrycia. I nagle – ta jedna iskra geniuszu – już wie. To jest tak. To takie jasne, zwarte logiczne i piękne. Piękne i proste jak piękne i proste może być tylko prawo natury. Czujesz to Norman?  Czy chcesz obserwować narodziny ludzkiej, genialnej myśli?
- Chyba to kupię. – powiedział Norman. – Zaczyna mnie to brać. Sam jestem ciekaw jak on na to wpadł. Wiemy przecież z historii, że przed tym nie miał żadnych osiągnięć w zakresie fizyki, a znani fizycy teoretyczni potrzebowali sporo czasu aby udowodnić wzory, które on podał intuicyjnie. Całej nauce wiele lat zajęło to aby dojść do  miejsca, w którym ten człowiek znalazł się jednym skokiem. Wziął to jakby z powietrza. Całkiem jakby zbudował piękną, strzelistą budowlę, pod którą dopiero później położono fundamenty.
- I to właśnie dzięki niemu będziemy   mogli przyjrzeć się tej historycznej chwili. – Dora uśmiechnęła się przekornie. – Ciekawa jestem, czy przypuszczał, że przez swoje odkrycie ściągnie nas sobie na kark?
- A więc zdecydowane, lecimy. Znajdź dla nas stroje z dwudziestego pierwszego  wieku.  Tylko dokładnie czytaj instrukcję. Powkładaj to prawidłowo, żeby nie było wpadki jak wtedy, kiedy na balu u królowej Wiktorii wpięłaś wachlarz we włosy.
***
Wylądowali bez najmniejszego wstrząsu. Przyrządy uspokajająco fosforyzowały seledynowym blaskiem.
- No, no. – pochwalił Dora. – Jeszcze będzie z ciebie pilot.
Wyjrzała przez osłonę.
- To tu. – stwierdziła. – Poznaję ten dom. W naszych czasach wisi na nim tablica pamiątkowa. Sprawdź jeszcze raz, czy jesteśmy we właściwym dniu.
Nie było wątpliwości. Na wyświetlaczu widniała data znana ze wszystkich encyklopedii. Dora i Norman opuścili pojazd. Zapadał wieczór. Dom był ciemny, jedynie od tyłu, od ogrodu, jaśniało szerokie okno wychodzące na taras. 
- Musimy się tam dostać. – wyszeptała Dora.
Ścisnęła mocno ramię Normana. Była wyraźnie podekscytowana.
Przeszli cicho przez sięgający tyłu domu trawnik. Po pędach winorośli wspięli się na taras.  Przez okno zajrzeli do jasnego wnętrza.
- To on! – szepnęła Dora ze wzruszeniem.
Człowiek o twarzy znanej z pomników, portretów i fotografii, siedział wygodnie rozparty w fotelu patrząc na telewizor.
- Hm…- mruknął Norman. – Inaczej to sobie wyobrażałem. Ten gość, jakby nigdy nic, ogląda mecz piłkarski.
- Poczekaj. – w głosie Dory nadal wyczuwało się wzruszenie.-    To musi już w nim być. Teraz potrzeba tylko iskierki aby się wyzwoliło, aby ludzkość dokonała kroku ku podróżom w czasie. Obyśmy tylko tego nie przeoczyli.
Stali za oknem patrząc z uwagą  poprzez firanki na siedzącego bez ruchu uczonego. W międzyczasie skończył się mecz. Wielki człowiek słuchał wieczornych wiadomości.
- Ziewa. – zdziwił się Norman. – Słuchaj, która to już godzina?
- Jedenasta piętnaście według aktualnego czasu.
- Sterczymy tu już prawie trzy godziny, a jemu ani się śni wymyślać tego prawa.
- A na co ty liczyłeś? Że wrzaśnie „Eureka!”? Może on już wie? Do północy niewiele ponad pół godziny. Przecież to na pewno było dziś. – Dora zaczęła zdradzać pierwsze oznaki zdenerwowania.
- Rany, on rozkłada wersalkę! – niemal krzyknął Norman. – Kładzie się spać!
- Czasem przed zaśnięciem miewa się najlepsze pomysły – powiedziała Dora bez większego przekonania. – Która godzina?
- Jedenasta czterdzieści. Rany boskie! A co będzie jak on nic nie wymyśli?
- To niemożliwe. Wiemy przecież, że dzisiaj wymyślił. Musi wymyślić.
- Za dziesięć dwunasta. Co to ma znaczyć? Przecież jeśli on dzisiaj nie odkryje swoich wzorów to… Nie możemy do tego dopuścić!
- Norman! Daj spokój! Pamiętasz pierwszą zasadę kodeksu podróży w czasie? „Pod żadnym pozorem nie ingerować w przebieg wydarzeń w historii”. Daj spokój. Nie tylko dożywotnio odbiorą ci licencję, ale trafisz do więzienia.
- Ja mam w nosie licencję! Nie zostanę w tej zakichanej epoce! Jest za pięć dwunasta. Jeśli on nie wymyśli teraz swoich wzorów, to loty w czasie nie rozwiną się i nie będziemy mogli wrócić. – z rozpaczą zabębnił pięściami w szybę. – Panie! Wstawaj pan!
Człowiek w pokoju na chwilę zastygł w zdumieniu. Z wahaniem podszedł do okna.
- Co państwo robią na moim tarasie? – zapytał z niepewną miną. Obecność obcego mężczyzny za oknem pośrodku nocy każdego by wytrąciła z równowagi. Jedynie miła powierzchowność Dory działała uspokajająco.
- Człowieku! – wrzeszczał Norman. – A pana prawo?! Co z tymi wzorami?
- Jakie wzory? – zdenerwował się facet. – Zgłupiał pan? Włazi pan o północy na mój taras i gada i jakichś prawach i wzorach!
- Spokojnie. – powiedziała Dora. – Proszę pana, niech pan o nic nie pyta tylko bierze kartkę i długopis. Podyktuję panu coś. Proszę pisać….
***
Kilkanaście lat później Jan Kowalski, właściciel zakładu naprawy pralek automatycznych, otrzymał nagrodę Nobla w zakresie fizyki za przełomowe odkrycia w zakresie teorii czasoprzestrzeni.

1 komentarz: