niedziela, 10 lipca 2016

Zapomniana autostrada

Dziś kolejne "Opowiadanie o śmierci" - trzecie z serii : "Zapomniana autostrada".
Od końca maja publikowałem co tydzień nowe opowiadanie. Ponieważ jest gorąco i są wakacje postanowiłem nieco zwolnić tempo. Następny post z opowiadaniem pojawi się pod koniec lipca.
Czy ktoś to w ogóle czyta? Ze statystyk wynika, że jest sporo wejść na bloga. Może by ktoś napisał jakiś komentarz? Za hejt z góry dziękuję, ale chętnie poznałbym opinie o tym co piszę i tu zamieszczam.


Zapomniana autostrada


            Robert kopnął przełącznik  aby zredukować bieg. Warkot motoru obniżył się o ton. Właśnie z powodu tego dźwięku nigdy nie zamieniłby swojego starego choppera na żadnego ścigacza. Co z tego, że nowoczesne motory imponowały osiągami, co z tego że były niezawodne i naszpikowane kosmicznymi technologiami, skoro przy obrotach przekraczających dziesięć tysięcy na minutę wydawały z siebie nieprzyjemnie świdrujący w uszach pisk? Poza tym bez wątpienia brakowało im duszy, jaką posiadała jego stara maszyna.
            Dla Roberta jazda na motocyklu była przeżyciem metafizycznym,  odrywającym go od rzeczywistości i przenoszącym  w krainę wolności. Aby się w niej znaleźć nie wystarcza osiągać  setkę w trzy  sekundy  ani stawać na tylnym kole. Z żadnym nowoczesnym motorem nie potrafiłby poczuć takiej więzi jak ze swoim starym chopperem, który czasem gubił olej, często  zgrzytał przy zmianie biegu, ale za to, gdy majestatycznie toczył się wydając z siebie niski charkot, pozwalał czuć się królem szos i królem życia. Jazda na takim motocyklu była celem samym w sobie. Nie potrzeba było wyznaczać żadnego miejsca, do którego należało dojechać, wystarczało samo pokonywanie kilometrów.
            Robertowi brakowało jedynie kogoś, z kim mógłby dzielić te doznania. Co prawda nie brakowało dziewczyn, które dawały się namówić na przejażdżkę, ale  żadna nie nadawała się na towarzyszkę metafizycznej podroży w krainę wolności. Niektóre po prostu bały się jazdy na  motocyklu i bez sensu piszczały, rujnując całą magię. Inne nie mogły zrozumieć, że jazda może być celem samym w sobie i traktowały ją jak chłopięcy kaprys, oczekując, że mężczyzna wcześniej czy później go porzuci i zajmie się zarabianiem pieniędzy oraz domem. Mimo tego, Robert wciąż liczył, że kiedyś znajdzie odpowiednią pasażerkę.
            Dziewczyna stojąca na poboczu z daleka zwróciła jego uwagę. Nie chodziło tylko o zgrabną sylwetkę, choć ta sama w sobie stanowiła powód, aby przeciętny kierowca spowodował wypadek. Miała na sobie szorty, które powstały przez obcięcie nogawek z dżinsów i sandałki z cienkich, skórzanych pasków, tak że jej smukłe, zgrabne nogi  widoczne były z daleka. Jednak Robert zauważył przede wszystkim jej fryzurę. Dziewczyna miała jasne, długie włosy opadające prosto na ramiona jak u hipiski. Robert był zbyt młody, aby pamiętać przełom lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych ale legenda tamtego okresu silnie do niego przemawiała. Żałował, że nie było mu dane żyć w epoce gdy w imię wolności rezygnowano z materializmu, gdy nagość i seks były wyrazem wolności i miłości, a nie służyły komercji. Włosy dziewczyny obudziły w nim podświadomą tęsknotę. Zatrzymał motor, mimo że ona stała po prostu obok drogi nie unosząc nawet ręki w geście autostopowiczki.
-          Jedziesz w tamtą stronę? – wskazał przed siebie.
Skinęła głową bez słowa.
-          Wskakuj!
Dziewczyna, nadal nic nie mówiąc, zajęła miejsce na tylnym siodełku. Nie miała ze sobą żadnego bagażu, nawet torebki. Robert puścił sprzęgło i motor z warkotem ruszył naprzód. Dziewczyna zachowywała się jak doświadczona motocyklistka. Nie trzymała się kurczowo kierowcy, nie prosiła aby zwolnił, przeciwnie, cieszyła się pędem maszyny umiejętnie balansując ciałem na zakrętach. Fascynowała Roberta coraz bardziej. Odczuwał potrzebę porozmawiania z nią, dowiedzenia się o niej czegoś więcej. Ponieważ zadawanie pytań pośród ryku motocykla nie miało sensu, postanowił zjechać do przydrożnego baru. Znał ten lokal, uczęszczany przez podobnych do niego fanatyków jazdy i lubił jego atmosferę. Zaparkował motor.
-          Napijemy się czegoś? – zapytał.
Znów skinięcie głową bez zbędnych słów. Tego było za wiele nawet dla Roberta, który w zasadzie nie lubił zbyt gadatliwych pasażerek.
-          Czy ty w ogóle umiesz mówić? – zapytał.
-          Pewnie. Ale motocykliści na ogół nie słuchają tego co mówię. Motor  zagłusza.
           Weszli do środka. Dziewczyna zamówiła kawę, a Robert  piwo. Inna na jej miejscu pewnie by spytała, czy to nie przeszkodzi w prowadzeniu, ale ona wiedziała czego potrzebuje motocyklista.
-          Jedziesz w jakimś celu, czy tak sobie? – zapytał  po pierwszym łyku.
-          Jazda jest celem sama dla siebie – odpowiedziała.
Roberta zamilkł zaskoczony. Sam wiele razy wstawiał taki tekst różnym pasażerkom, ale pierwszy raz usłyszał go od kobiety. Byłby mniej zdziwiony gdyby wypowiedziała go ubrana w skórzany  kombinezon dziewczyna motocyklisty, ale nie spodziewał się, że autostopowiczka w szortach i białej, płóciennej  bluzeczce będzie rozumieć o co w tym wszystkim chodzi. Jednak dopiero jej następne pytanie naprawdę wprawiło go w osłupienie.
-          Szukasz zapomnianej autostrady?
           Zupełnie nie rozumiał skąd ona mogła znać tę historię. Wiele lat temu jeździł z grupą motocyklistów, w której podczas wypraw, przy piwie i ognisku opowiadano sobie legendę o zapomnianej  autostradzie. Podobno  w trakcie budowy zmieniono jej przebieg. Okazało się, że warunki  geologiczne nie pozwalają na budowę mostu przez rzekę w tym miejscu gdzie planowano,  czy też zabrakło funduszy, a może ekolodzy wymusili zmianę trasy, w każdym razie w szczerym polu pozostał gotowy odcinek autostrady prowadzący znikąd do nikąd. Takie przypadki zaniechanych inwestycji, choć na mniejszą skalę, naprawdę zdarzały  się w realnym życiu, ale ta opowieść stanowiła symbol tęsknoty miłośników motorów za pustą, szeroką drogą bez ograniczeń prędkości, radarów i ciężarówek blokujących trasę. Stanowiła też pretekst do jazdy bez celu w poszukiwaniu zapomnianej autostrady. Robert nie podejrzewał, że ta legenda wyszła poza krąg jego ówczesnych przyjaciół i zaczęła żyć własnym życiem.
-          Słyszałaś o zapomnianej autostradzie? -  zapytał zdziwiony.
- Nie tylko  słyszałam, ale mogę ci do niej wskazać drogę. – powiedziała dziewczyna – Chcesz?
-          Jasne – odpowiedział Robert.
Bez dalszych dyskusji wrócili do motocykla. Zajęli miejsca na siodełkach  i chopper z warkotem wrócił na  szosę. Robert  nie pytał dokąd ma jechać, bo czuł, że dziewczyna bez słów pokaże mu drogę. Stale nie mógł uwierzyć w to, że dziewczyna, której szukał całe życie, tak po prostu czekała na niego na poboczu. Wiedział dokąd ona każe mu jechać. Nie musiał pytać, aby wybierać właściwą drogę na skrzyżowaniach. Czuł ją za sobą i czuł, że ona tak jak i on pragnie cieszyć się pędem. Motor gnał coraz szybciej. Jego warkot zmienił się w głośny ryk. Robert wyprzedzał wszystkie pojazdy na drodze, z lewej, z prawej po poboczu, nieraz prześlizgując się na trzeciego pomiędzy samochodami nadjeżdżającymi z przeciwka. Czuł, że dziewczyna mówi mu bez słów : „Prędzej, prędzej!”.
Ciężarówka nagle skręciła na środek zajeżdżając mu drogę. Odbił w lewo aby ją ominąć. Z przeciwka nadjeżdżało inne auto. Musiał  skręcić w prawo i dodać gazu aby zmieścić się pomiędzy nim a ciężarówką. Udałoby się  gdyby nie rozsypane na asfalcie drobne  kamyki. Tylne koło straciło przyczepność i motocykl pognał wprost na samochód z przeciwka. Robert poczuł, że wraz z motorem wylatuje w górę. Czas jakby się zatrzymał. Motor wyleciał ponad pobocze, ponad porastające je krzewy i znalazł się po drugiej stronie.  Robert ze zdumieniem spostrzegł, że za rowem i zaroślami, skryty za nimi, rozpoczyna się  odcinek opuszczonej autostrady. Była pusta, wiodła pod górę łagodnym łukiem.
         -           Widzisz? Doprowadziłam cię do niej. - Robert usłyszał zza siebie głos dziewczyny. - Ciesz się nią. Ja muszę wskazać drogę  innym. 
         Robert obrócił się. Dziewczyny na siodełku  za nim już nie było. Na drodze, którą dojechał do zapomnianej autostrady narastał korek. Błyskały niebieskie i czerwone światła, w górę unosił się słup dymu.
         Spojrzał  przed siebie. Nad miejscem, gdzie autostrada osiągała szczyt wzgórza zachodziło słońce. Robert kopnął przełącznik i motor z  niskim warkotem ruszył pustą autostradą ku światłu na końcu drogi.

1 komentarz: